No i tak. Sąsiedzi z dołu, fani footballu, znów głośno imprezują. Któryś raz rozważam dzwonienie po policję, i po raz kolejny – przypominając sobie naklejkę „Legia fanatycy” na drzwiach wejściowych – jakoś odpuszczam, bo jednak będziemy tu dalej razem mieszkać. Kiedy tak rozmyślam, z dołu dobiega tubalne „Sto lat!”. Spoko, urodziny. A zaraz potem następuje równie tubalne: „Żydzi z Polski precz”. W pół minuty jestem na dole i walę wściekle w ich drzwi z informacja, że mogą mieć dowolny światopogląd, ale nie chcę tego słyszeć. I zachęcona osłupieniem sąsiada dodaję, że w sumie mieszkamy na getcie, więc nie wypada…
Ale chyba najbardziej poszło o naruszenie przestrzeni. Wszędzie nie chce tego widzieć, ale nie będę wysłuchiwać tego we własnej kuchni. No i jeszcze, w pokoju obok śpi już znajomy, który wpadł na dwa dni posprzątać w Warszawie groby swoich żydowskich dziadków. Język polski zna na tyle, żeby zrozumieć to przesłanie. A jak pomyśleć i odsunąć od siebie to, że nam się osłuchało, to ten tubalno-chóralny śpiew brzmi przerażająco.
Jest też inny powód, dlaczego w mojej własnej kuchni chce nad tym panować. Bo w wielu innych miejscach nie panuję. Tu uśmiecham się do mieszkańców Krakowa, w którym napisy „J**** Żydów” ozdabiają tak liczne ściany.
Uwielbiam zwłaszcza te, na drodze którą się jedzie z Krakowa do Auschwitz-Birkenau. Jadę tamtędy często, z różnymi ludźmi, czasem takimi, których ledwo przekonaliśmy, że za każdym rogiem nie czai się ktoś nienawidzący Żydów. I modlę się, żeby wszyscy zasnęli i nie patrzyli przez okno. Bo jeszcze wypatrzą ścianę stodoły wymalowaną tak: „Zawsze nad wami **** Żydami”
I co, odpowiem im, że to Wisła nienawidzi się z Cracovią i to dlatego? Who cares… Ponownie modlę się o to samo, gdy wracamy, wszyscy w podłym nastroju. Wtedy ludzie wpatrują się tępo w krajobraz. A w tym krajobrazie. O, na przykład gwiazda Dawida na szubienicy na ścianie jednego z przystanków PKS. O, przepraszam, raczej niejednego. A może było tak tylko rok temu, ostatnio aż nie chce mi się rozglądać. Ale sprawdzę znowu jadąc w najbliższy czwartek. I tak na prawdę nie chodzi o to, że zobaczą to jacyś przysłowiowi Żydzi z Ameryki, tylko, że ja to widzę co miesiąc.
A może chodzi o to, że wczoraj inni żydowscy znajomi, a ja z nimi stawiając opór (bo widziałam co ich tam spotka) uparli się wejść do staromiejskiej restauracji Pod Samsonem, które ma oczywiście pseudo-żydowskie potrawy w menu i oczywiście Żyda z monetą na ścianie. Jak tyle innych restauracji (skoro już przywołujemy po nazwie, to Pizza na Nowolipkach złamała mi tym serce)… Ale, w pod Samsonem to nie byle co: Żyd jest wielki, wyziera ze ściany kiedy gość idzie do szatni lub toalety. Jest biały, moneta złota. O Żydach z monetą można oczywiście długo, bo gdzie ich nie ma. Ale tego pamięta się długo. Nie, nie jest niewinny.
Co chcę przez to wszystko powiedzieć? Może to, że jak cię dosięgnie we własnej kuchni okrzyk „Żydzi z Polski precz”, to rzeczywistość wokół ciemnieje, człowiek sobie przypomina tego białego z monetą z wczoraj i że w najbliższy czwartek znów minie mural na stodole i kuli się przez moment w sobie. I wie, że to wszystko się jakoś do siebie dodaje i wiąże i cuchnie.
Oglądam te same 'obrazki’ przynajmniej raz w miesiącu i za każdym razem nie mogę uwierzyć, że to Kraków, i ta sama droga do wielkiego, historycznego miasta z którego ponoć pochodzi, czy też kształtował się duch narodu polskiego. Od jakiegoś czasu dochodzę do smutnych wniosków, mianowicie, naród nie tak dawno jeszcze uznawany za bardzo tolerancyjny na tle innych narodowości wypada nieciekawie. Dlaczego?
Odpowiedź znam tylko jedną. Tolerujemy wybryki, niesmaczne, a wręcz dzikie zachowania grup, które nie stanowią większości w społeczeństwie. W imię ogólnie pojętej tolerancji pozwalamy na wszechobecne ch…? Każde napomnienie byłoby traktowane jako napad na wolność wyznawania swego 'światopoglądu’ to znaczy wszystkiemu winni są 'bracia mniejsi’, wręcz słowo „żyd’ znaczy tyle samo,co przekleństwo.
A może, po prostu, należałoby każdego 'zbója’ naruszającego prawo potraktować indywidualnie…Uczmy się od innych. Francja ma dużo większy kłopot, a daje radę
może czas przyznać, że Polacy to antysemici, z głupoty ale jednak. Może wtedy się zacznie coś zmieniać, ktoś coś pomyśli. Bo żyjemy w przedwojennych czy nawet XIX-wiecznych stereotypach. Najczęściej zauważam to na różnych bazarach, targach gdzie słyszę antysemickie głupoty. Myślę, że są odziedziczone po rodzicach, dziadkach i powtarzane mimowolnie. Dlatego zamiast wciąż oburzać się na 'polskie obozy”, zapewniać, że u nas antysemityzmu nie ma, to powiedzieć jasno – Polacy to antysemici. I dopiero wtedy zacząć się zmieniać. No i niestety, ważna rola Kościoła katolickiego. Widzę u moich dzieci, że na lekcjach religii źle się dzieje, że przynoszą jakieś głupawe stwierdzenia i podpierają się autorytetem księdza. Pozdrawiam,
jeszcze nie tak dawno w sporach wokół pewnej książki zaprzeczano jakoby antysemityzm był też nasz, polski.
Dowodem na ów fakt są wyrastające kolejne pokolenia, kultura. Napisał Pan rzecz ważną, której zaprzeczyć się nie daje; „Myślę, że są odziedziczone po rodzicach, dziadkach i powtarzane mimowolnie.” jeśli kto jeszcze nie wierzy niech posłucha,przyjrzy się młodzieży. Nie jest to sprawa beznadziejna wystarczy takich delikwentów wysłać w miejsca gdzie nie szczególnie miłują Polaków. Sa kraje, gdzie tego rodzaju wybryki, akty wandalizmu i jawne przestępstwa na tle religijnym są surowo karane. Myślę, że władze lokalne są nieporadne, takie postawy wymagają natychmiastowych, radykalnych działań nim rozwiną się na szerszą skalę. Tylko pozornie niewinne dowcipy, powiedzonka wkradające się na stałe do powszechnego języka zaczynają żyć swoim życiem, jak widać na załączonym obrazku(fotografii). przy obecnych możliwościach technicznych, narzędziach(Internet) afiszowanie się ze swoim antysemityzmem, tudzież innymi fobiami może przynieść prawdziwe szkody społeczeństwu. Nic tylko edukować. Świat jest pełen 'odmieńców’ jakby rzekła pewna Pani, tylko pomyśleć iż sami zaliczamy się do nich. Odkąd pamiętam myślałam, iż nie mam z tym problemu doświadczenie pokazało jednak co innego. Wywodzę się z dość charakterystycznego plemienia, miejsca, które szczególnie lubi podkreślać swoją odrębność oraz znaczyć teren wpływów, panowania, Nie ma co się zarzekać tacy jesteśmy, po przodkach. Może owa niechęć to spadek po licznych narodowych zrywach wolnościowych, zaborach, jakieś niezabliźnione rany, a może po prostu jesteśmy zbyt drażliwi i lubimy rozpamiętywać swoje krzywdy, którym oczywiście winni są
…? jako zaś naród niezwykle religijny, takim się mieni. za naszego Chrystusa oddamy w dwójnasób. No cóż, nasi katecheci też nie zważają na słowa, a nawet podsycają antysemickie ogniki…
Warto rozważyć kwestię stawiania oraz niwelowania granic w sensie geograficznym, politycznym, ale także różnic kulturowych, genetycznych. W miarę jak zawęża nam się osobista przestrzeń daleki staje się bliskim, ale jeszcze nie na tyle aby był uznany bliźnim tedy budzą się w człowieku demony. Oswajanie przychodzi z trudem, dużo kosztuje, bo nie chodzi wyłącznie o to, aby inny się zmienił, aby go nawrócić…Za przykład może posłużyć forma w jakiej przebiegają niektóre misje całkowicie niszcząc rodzimą kulturę, tradycję…Takim misyjnym zapędom jest zdecydowanie przeciwna. Pewien kaznodzieja nie lubi teologów niemieckich i wcale się z tym nie kryje, swoją niechęć wykłada na kazaniu niedzielnym podpierając się autorytetem Jana Paweł II , który surowo potępiając teologów miał im rozkazać z najwyższego swego urzędu natychmiastowe wykonanie tego, co zarządził. Dodam, ze w efekcie chodziło o to, ze tylko nasz, katolicki Kościół jest prawowierny. I dziwić się mlodzieży
Zwróciła Pani uwagę na bardzo ważne problemy. Zgadzam się co władz lokalnych, nie robią nic, ale są odbiciem społeczeństwa. W ogóle to mam żal do polityków. Pamiętam jak ok. 10 lat temu byłem na spotkaniu obecnego premiera (wówczas w opozycji) z mieszkańcami Konina. Wtedy padło z sali pytanie co zrobić aby Żydzi nie rządzili w Polsce. Byłem przekonany, że zadającego pytanie potraktuje ostro, tymczasem powiedział jedynie, że to nie narodowość jest problemem. Pozwolono w dyskusji publicznej na narzucenie takiego stylu, politycy albo mu ulegli, albo jest im potrzebny. Wychowałem się w zaborze pruskim, w miejscowości w której przed wojna nie było mniejszości żydowskiej. Antysemityzm był raczej nieobecny. Zetknąłem się z nim, i to na dużą skalę, jak zamieszkałem w regonie konińskim. Ale co ciekawe, kiedy po 1989 roku przyjeżdżałem w rodzinne strony to antysemickie poglądy były już na porządku dziennym. Mam wrażenie, że jakby po odzyskaniu wolności wróciły przedwojenne koszmary, jakby nic się nie wydarzyło w czasie wojny. Pozdrawiam serdecznie
Wszystkiemu winni są Żydzi, a ostatnio Tusk.
Skoro 90% Polaków to katolicy można zaryzykować stwierdzenie, iż antysemityzm wyrósł na gruncie religijnym. To poważne wyzwanie dla Kościoła, a że ów ostatnio często powołuje się na Jana Pawła II stoi przed nim niemałe zadanie. Edukację można zacząć od podstaw, religia jest w szkole tak więc można wychować mądrzejsze społeczeństwo. Może ks. W. Lemański może opracować i przygotować materiał edukacyjny w tej materii dla szkół?
Wraz z odzyskaną wolnością narosły liczne problemy. Każdy może się wypowiadać i nie może być za to ukarany. I tu zaczynają się schody. Wolność słowa, prawo do głosu każdego stworzyła okazję do powstawania różnych form wyrażania swej przynależności. W obawie przed oskarżeniem o cenzurę, niejako odebranie głosu owa wolność utraciła sens, ponieważ odarta została z osobistej odpowiedzialności .
Pozdrawiam.
Nie trzeba „ryzykować stwierdzenia”, że antysemityzm „wyrósł na gruncie religijnym”. TO JEST FAKT. I należy o tym mówić wprost: podłożem antysemityzmu jest religia katolicka.
Ben Hurowi: rzekoma oczywistość tej konstatacji wprost poraża i doprawdy szkoda czasu na odbijanie piłeczki komuś z taką świadomością metodologiczną. Dość powiedzieć, że równie dobrze można winę za antysemityzm zrzucić na samych Żydów – bo wszak gdzie Żydzi, tam i antysemityzm – więc to nie przypadek, tylko „fakt”.
Oczywiście same tego rodzaju wybryki, jak opisane przez Panią Zuzannę nie są do końca błahe czy nieważne – to dosyć poważne choć wiemy, że mamy w tego rodzaju przypadkach do czynienia z motłochem (niestety – ale nazwijmy po imieniu). Nie jest to jednak z pewnością jakiś naczelny problem Polski i Polaków, coś co hamuje rozwój itd. – a do takich wniosków mogłaby prowadzić lektura niektórych periodyków 🙂
Pozdrawiam.
Skoro czeka na moderację to proszę poprawić na „hamuje”.
Mimo wszystko to urocze, że fani Cracovii mają „Żyda” na szalikach. Druga strona medalu już mniej zabawna, bo to są właśnie te napisy „fanów Wisły”.
Swoją drogą jakiego durnia trzeba, by oskarżyć (ba, skazać bez procesu!) religię katolicką za „antysemityzm” gdy tymczasem to do katolickiej Polski Żydzi uchopdzili z krajów niekoniecznie katolickich, i to przez stulecia. Oczywiście, że to nie rozgrzesza za wszystkiego i na zawsze – ale ta głębia myśli benhuroowej… ho, ho – sam „gazownia” by tego lepiej nie ujęła 🙂
Oczywiście, że „ryzykować twierdzenie” można, to zupełnie co innego. Jeśli Polska była faktycznie katolicka (a była) to powszechność postawy antysemickiej jakoś się do tego ma. Ale to wymaga zniuansowania, postawienia znaków zapytania i myślników a nawet, o zgrozo, przeprowadzenia prawdziwych badań.
A propos edukacji: Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie od kilku lat organizuje otwarty dla wszystkich zainteresowanych kurs „ABC relacji chrześcijańsko – i polsko-żydowskich” (właśnie trwa rekrutacja na najbliższą edycję). Wśrod wykładowców są katolicy (np. bp Grzegorz Ryś) i Żydzi. Projektow tego typu przybywa. Na szczęście.
Żal należy mieć do społeczeństwa. A dopiero w następnej kolejności do władz lokalnych i centralnych. władze nie widzą powodu, by iść pod prąd tego czego chce i na co się chętnie godzi społeczeństwo.
„Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie od kilku lat organizuje otwarty dla wszystkich zainteresowanych kurs „ABC relacji chrześcijańsko – i polsko-żydowskich” (właśnie trwa rekrutacja na najbliższą edycję). ” – pisze Maria
Jak wielu jest zainteresowanych? Edukacja potrzebna jest raczej tym mniej zainteresowanym, którzy raczej pod strzechy uniwersytetów z własnej woli nie trafią. Czy Pani wie, ze nadal modlimy się w Kosciele za braci Żydów? Ciekawam, czy Oni z równą gorliwością modlą się za braci katolików , Polaków
Władze odpowiadające za konkretne miejsce powinny bezwzględnie karać autorów takich napisów i je usuwać. Powinniśmy wymagać tego od władz aktywnie, bo to, że przyzwyczailiśmy się do tych napisów i ich rzekomej niewinności (rozgrywki między kibolami) jest właśnie równie straszne jak ich treść.
Po pierwsze:
Nie dajmy się zwariować! Dosyć tej paranoi! Powtarzam dosyć! W nowym, świeżo wybudowanym MHŻP w Warszawie jedna z interaktywnych, czy jak tam je zwał, prezentacji (performance?) oparta jest na BRAKTEAT-cie!!! Naukowy międzynarodowy zespół, jako jeden z KLUCZOWYCH elementów wystawy o charakterze narracyjnym wystawił właśnie MONETĘ! W galerii historycznej, która ma pięć części i adresowana jest m.in. do młodzieży – jednym z głównych elementów – jest BRAKTEAT!!! (czyli – moneta pieniądz!!!) Był to pomysł takich osób jak prof. Barbara Kirshenblatt-Gimblett, czy z polskiej strony, Pani Hanny Zarębskiej, oraz uznanej firmy brytyjskiej: Inven Communication. Nawiasem mówiąc to co eksponowane jest w środku – jako pomysł, sposób prezentacji (narracja) pochodzi praktycznie z zagranicy i jest to „wizja” środowisk żydowskich. To oni sami promują MONETĘ jako symbol swojej historii w Polsce!
Może się ktoś pofatyguje, sprawdzi i o tym nam tutaj ładnie napisze?
Co fakt, to fakt. Takie napisy to hańba. Ale czekam z niecierpliwością na pani refleksje na temat komentarzy na łamach TP, obrażające katolików. Mam nadzieję, że nie zabraknie pani determinacji, by walczyć z niegodziwością w każdym wymiarze. Pozdrawiam.
Takie zachowanie wola o pomste do nieba i zadna frustracja tego nie usprawiedliwia. Sama znam dosc dobrze trase Krakow-Oswiecim,czy Krakow – Warszawa, i musze powiedziec,ze moje obserwacje nie sa az tak drastyczne jak Pani. Ale, co tu gadac.. nawet jeden prymitywny napis i jedna „przyspiewka” sa zbrodnia.. Dlatego jestem z Pania w tej kwestii – kazdy, pojedynczy przypadek takiego dranstwa nalezy pietnowac.
Nie dajmy się zwariować! Dosyć tej paranoi! Powtarzam dosyć! W nowym, świeżo wybudowanym MHŻP w Warszawie jedna z interaktywnych, czy jak tam je zwał, prezentacji (performance?) oparta jest na BRAKTEAT-cie!!! Naukowy międzynarodowy zespół, jako jeden z KLUCZOWYCH elementów wystawy o charakterze narracyjnym wystawił właśnie MONETĘ! W galerii historycznej, która ma pięć części i adresowana jest m.in. do młodzieży – jednym z głównych elementów – jest BRAKTEAT!!! (czyli – moneta pieniądz!!!) Był to pomysł takich osób jak prof. Barbara Kirshenblatt-Gimblett, czy z polskiej strony, Pani Hanny Zarębskiej, oraz uznanej firmy brytyjskiej: Inven Communication. Nawiasem mówiąc to co eksponowane jest w środku – jako pomysł, sposób prezentacji (narracja) pochodzi praktycznie z zagranicy i jest to „wizja” środowisk żydowskich. To oni sami promują MONETĘ jako symbol swojej historii w Polsce!
Może się ktoś pofatyguje, sprawdzi i o tym nam tutaj ładnie napisze?
moneta a żyd z monetą to dwie kompletnie różne rzeczy. oczywiscie
Problem Polski jest to ze my z wandalizmem walczymy tylko na internetowych blogach. Polak jest mistrzem swiata w pianobiciu i biadoleniu. Ale zeby ruszyc tylkiem i zamalowac chociazby wulgarne grafiti, to juz go przerasta. A wlasnie na osiedlach ksztaltuje sie neitolerancja. Tam dzeiciaki poznawaja na scianach swojego pierwszego „Zyda” i „Pedala”. I potem mysla ze to sa zli ludzie.
Nie do końca tak jest z tym ruszaniem tyłka – z tego co widzę hejtstop robi swoje.
Izraelscy turyści
Od połowy lat 80. do Polski przyjeżdżają wycieczki z izraelską młodzieżą, która w ramach wyjazdu ma odwiedzić co najmniej 3 obozy zagłady, cmentarze i miejsca kaźni swoich przodków (wytyczne izraelskiego ministerstwa edukacji). Jednak zachowanie zarówno potomków ocalałych z Holokaustu, jak i ich ochroniarzy woła czasem o pomstę do nieba.
Każdego roku nasz kraj odwiedza ok. 20 tys. izraelskich uczniów, którzy zwiedzają głównie Kraków, Oświęcim, Lublin i Warszawę. Do wycieczki przygotowują się już w ojczyźnie – oglądają filmy z czasów wojny, dowiadują się, jak wyglądała zagłada ich narodu, ale przede wszystkim są informowani, do jak wrogiego kraju jadą. W internecie można obejrzeć filmy, z których jasno wynika, jak bardzo zindoktrynowani są młodzi obywatele Izraela i jak krzywdzący wizerunek Polski i Polaków jest im serwowany w czasie przygotowań do wyjazdu.
Wycieczkom towarzyszą uzbrojeni po zęby ochroniarze oraz agenci Mossadu. Stanowią mur oddzielający młodzież od „antysemickiej Polski”, mają za zadanie chronić ich przed zagrożeniem czającym się niemal na każdym rogu i nie dopuścić do kontaktu między nimi a Polakami. Dla nich każdy, kto nie jest z ich grupy, stanowi potencjalne zagrożenie – jest prawdopodobnie zamachowcem-samobójcą.
Taniec na grobach
To, co uderza najbardziej, to szokujące zachowanie młodych Żydów odwiedzających nasz kraj. Demolują hotele, zamawiają striptizerki między wizytami w obozach zagłady i nie umieją się zachować w czasie podróży do Polski.
– Samolot po wylądowaniu w Polsce młodzieży izraelskiej wygląda jak pole bitwy. Najgorszy jest jednak stosunek tych dzieciaków do polskiej obsługi. Niedawno jedna ze stewardes dostała od młodego Izraelczyka w twarz. Tylko dlatego, że zbyt długo czekał na coca-colę – przyznaje pracownik LOT proszący o anonimowość.
Ich ochroniarze w agresywny sposób zachowują się w stosunku do każdego, kto próbuje nawiązać kontakt z którymś z uczestników wycieczki. Ambasada Izraela w Polsce od kilku lat otrzymuje informacje o brutalnych zachowaniach osób chroniących żydowską młodzież – w Krakowie zdarzały się brutalne pobicia, a mieszkańcy skarżą się na zakłócanie porządku czy impertynenckie zachowania uzbrojonych w ostrą broń ochroniarzy.
Młodzi Żydzi przyjeżdżają do Polski z przeświadczeniem, że wkraczają do wrogiego kraju, gdzie wszyscy ich nienawidzą, że niemal każdy Polak to antysemita i zaraz ktoś zacznie im wrzucać bomby do hotelu. Wszystkiemu winna propaganda i pranie mózgu, które urządza im się od najmłodszych lat. Kultura celebracji śmierci, jaka panuje w tym narodzie nie ułatwia zdroworozsądkowego podejścia do tego typu wyjazdów. Do tego traumatyczne przeżycia związane z wizytą w Oświęcimiu mogą być dla tych młodych ludzi zbyt wielkim ciężarem do uniesienia.
Wiele hoteli w Krakowie odmawia przyjmowania izraelskich wycieczek ze względu na ich zachowanie. Po najeździe 100 osobowej grupy młodzieży, która hałasuje całą noc, pokoje zostawia w zgliszczach i korzysta z umywalek zamiast toalet trudno się dziwić, że hotelarze nie chcą u siebie takich gości.
Kto jeździ?
Nie wszyscy rodzice decydują się na wysłanie swoich pociech do Polski na wycieczkę edukacyjną. Koszt takiego wyjazdu to minimum 1400 dolarów, zatem do naszego kraju przyjeżdżają tylko dzieci z bogatych rodzin, które stanowią elitę Izraela i w przyszłości będą rządzić tym krajem. Według Michała Sobelmana, rzecznika prasowego Ambasady Izraela w Polsce, nasz kraj jest bardzo przyjazny Żydom i nie miały tu miejsca żadne incydenty przeciwko izraelskim wycieczkom. Zatem dlaczego Polska jest przedstawiana tej młodzieży jako ostoja nienawiści, gdzie trzeba uważać na to, by nie zginąć?
Twarde prawo
Wycieczki zarówno w samym Izraelu, jak i poza jego granicami są chronione przez osoby uzbrojone w broń ostrą. Nie jest to dla samych Żydów niczym dziwnym, bo przecież przyjeżdżają do Polski ze świadomością tego, że są tu nienawidzeni. Sytuację wyjazdów izraelskich grup reguluje „Wspólna Deklaracja Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej i Ministerstwa Spraw Zagranicznych Państwa Izrael w sprawie przyjazdów edukacyjnych izraelskiej młodzieży do Polski”. Punkt dziewiąty deklaracji stanowi, że „sprawy bezpieczeństwa będą dla obu stron priorytetowe”, że „każdej grupie izraelskiej towarzyszyć będzie pracownik polskich agencji ochrony oraz oficerowie oficjalnych izraelskich służb bezpieczeństwa”, że „w razie konieczności interwencji lokalnych służb policyjnych, towarzyszący grupom pracownicy polskich agencji ochrony skontaktują się bezpośrednio z właściwą jednostką policji”.
Istnieje również zapis, że „funkcjonariusze izraelskich służb bezpieczeństwa zostaną pouczeni, aby unikali niepotrzebnych konfrontacji z osobami nienależącymi do grup, którym funkcjonariusze ci towarzyszą. Podpunkt „g” tej umowy jest najbardziej enigmatyczny: „wszelkie nieobjęte niniejszą Deklaracją kwestie zostaną rozwiązane przez strony w późniejszym czasie”. Oznacza to tyle, że mogą się dziać w naszym kraju przysłowiowe cuda na kiju, a nie będą z nich wyciągane żadne konsekwencje. Do tego wycieczkom nie towarzyszą polscy ochroniarze, a propozycje polskiego rządu w tej kwestii są regularnie odrzucane. Rząd Izraela jest nieugięty, a interes firm ochroniarskich w Izraelu kwitnie – ochroniarz pracujący za granicą zarabia ok. 100 dolarów dziennie.
Nie rób drugiemu…?
Wrażenia po takich wyjazdach są fatalne – niechęć młodych Żydów do Polaków się pogłębia, bo utożsamiają nasz kraj z Holokaustem i poniekąd winią nas za zagładę swojego narodu. To, że nie mają najmniejszej szansy na rozmowę z kimś, kto na przykład ukrywał Żydów w czasie wojny także nie polepsza sytuacji. Z kolei nastawienie Polaków do wycieczek z Izraela jest coraz gorsze – kojarzą się one z zablokowanymi ulicami w mieście, agresywnymi mężczyznami z bronią i ogólną wrogością w stosunku do ludzi, którzy nie zrobili i nie chcą im zrobić nic złego. Możemy wykazywać się większym zrozumieniem przesadnych zasady bezpieczeństwa, ale czy goście odwiedzający nasz kraj wykażą się większym szacunkiem i zaufaniem wobec ludzi, których odwiedzają? Trudno powiedzieć. Jak na razie lepiej omijać szerokim łukiem wycieczki, które z dumą machają flagami z gwiazdą Dawida.
trochę widzę, w jaką stronę to idzie ale mimo wszystko w paru słowach na kilka wątków odpowiem:
– oczywiście te 100 tys Polaków odwiedzajacych co roku Izrael jedzie tam poznać ten kraj, a nie odwiedzić eksterytorialną Ziemię Świętą. Nie jest to bardzo dziwne, ze jedzie sie gdzies zgodnie z wlasnymi zainteresowaniu. nie sluzy to moze pojednaniu i poznaniu, ale i jedni i drudzy to robimy.
– i wreszcie, sposob, intencje, narracje tych wcieczek sa przez izraelczkow coraz czesciej dyskutowane
my porozmawiajmy lepiej o sobie
– co do uzbrojenia po zęby, to Pan kogos uzbrojonego po zęby. poza tym, czy chcemy bezpieczeństwo tych izraelskich dzieciaków, którym bardziej grożą prawdziwi terrorysci niz miejscowi antysemici powierzyc byle firmom ochroniarskim?
No i hotelarze w Lublinie maja już dość tych niezwykle „kulturalnych” młodych Żydów odwiedzających obóz na Majdanku – którzy pozostawiają po sobie zgliszcza w pokojach hotelowych „świetnie” się bawiąc.
Polacy, uważani przez funkcjonariuszkę z Obłudnika Powszechnego za „antysemitów” jednak na cmentażu, czy we Wszystkich Świętych, czy w Święto Zmarłych czy podczas innych uroczystości żałobnych potrafią się zachować właściwie.
No cóż, inna kultura.
O tak, Polacy na cmentarzach zachować się potrafią. Pewnie dlatego cmentarze żydowskie w Polsce (nawet te ogrodzone) tak często służą za wysypisko śmieci czy gruzu (np. w Zatorze, gdzie leżą Żydzi z papieskich Wadowic).
Słyszałam niedawno o człowieku, który podczas remontu domu swoich nieżyjących już rodziców odkrył, że kuchenny marmurowy blat to tak naprawdę odwrócona macewa z dobrze jeszcze zachowanym tekstem hebrajskim i grafiką. Odwiózł ją na kirkut. Czy ktoś może sobie wyobrazić szykowanie schabowego na płycie skradzionej z grobu Polaka-katolika?
Mieszkam w okolicach, na które wskazuje zamieszczone w tekście zdjęcie. Powiadamiam policję, miejscowe władze, organizacje, które rejestrujące takie miejsca. Ździeram naklejki narodowców. Jakiś czas temu mąż denaturatem zmył antysemicki napis nake=resllony olejną farbą na przystanku niedaleko naszego domu.
Sąsiedzi nie reagują. Co światlejsi powiadają, że to przecież chodzi jedynie o animozje między kibicami.
Czy naprawdę tylko o to?
Mario, dokładnie to samo pomyślałam o polskiej dbałości o cmentarze. Niekończąca się jest lista przykładów tych zdewastowanych okropnie nekropolii żydowskich, zamienionych, przy braku sprzeciwu, na piaskownie, parki miejskie, zajezdnie i tego typu użyteczne przestrzenie.
Apartheid w XXI wieku
W Izraelu istnieją dwa światy: dostatnich, sytych ludzi i dręczonych, upokarzanych nędzarzy. Pozbawionym perspektyw, niszczonym głodem i ograniczonym dostępem do oświaty czy lekarza Palestyńczykom brakuje nawet obrońców na scenie międzynarodowej. Takich, którzy nazwaliby ich krzywdę po imieniu. Burza, jaką wywołał amerykański sekretarz stanu John Kerry, ostrzegając władze w Tel Awiwie, że są na najlepszej drodze do zbudowania „państwa apartheidu”, przypomniała nam raz jeszcze o specyfice amerykańskiego podejścia do Izraela.
Można odnieść wrażenie, że fakty, statystyczne dane oraz najwyraźniej nie dość klarowne zasady prawa międzynarodowego nie znajdują odzwierciedlenia w dyskusjach na temat Izraela, jakie toczą na najwyższym szczeblu amerykańscy politycy. Tak jak wcześniej, gdy inne wyróżniające się postacie życia publicznego (m.in. Jimmy Carter) użyły w związku z Izraelem groźnego słowa na A, także i teraz, po wypowiedzi Kerry’ego, reakcja w USA była natychmiastowa i bardzo emocjonalna. – Izrael jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie – grzmiała senator z Kalifornii Barbara Boxer. – Jakiekolwiek kojarzenie państwa Izrael z polityką apartheidu jest absurdalne i bezsensowne.
W Izraelu istnieją dwa światy: dostatnich, sytych ludzi i dręczonych, upokarzanych nędzarzy. Pozbawionym perspektyw, niszczonym głodem i ograniczonym dostępem do oświaty czy lekarza Palestyńczykom brakuje nawet obrońców na scenie międzynarodowej. Takich, którzy nazwaliby ich krzywdę po imieniu
Czy aby na pewno? Cóż, niezupełnie. Gładkie i bezpodstawne twierdzenia mogą zadowolić wielu polityków, jednak każdy charakteryzujący się ciekawością poznawczą człowiek gotów poświęcić przemyśleniu tej sprawy nieco więcej czasu, szybko dojdzie do wniosku, że termin „apartheid” dobrze opisuje izraelską rzeczywistość. Apartheid nie jest przecież politycznym epitetem: to raczej słowo o bardzo konkretnym znaczeniu prawnym, zdefiniowanym w międzynarodowej konwencji o zwalczaniu i karaniu zbrodni apartheidu, przyjętej w 1973 roku przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych i ratyfikowanej przez większość państw (w ich gronie nie znalazł się Izrael i – co za wstyd! – także Stany Zjednoczone).
Zgodnie z artykułem II wspomnianej konwencji termin ten stosuje się do czynów „popełnianych w celu tworzenia lub utrzymywania przewagi jednej grupy rasowej nad jakąkolwiek inną grupą rasową i systematycznego jej ciemiężenia”. Odmawianie innym prawa do życia i wolności osobistej poprzez ich arbitralne zatrzymywanie, przymusowe wywłaszczenia, pozbawianie ich prawa do wyjazdu i do powrotu do swoich domów, ograniczanie ich wolności przemieszczania się czy osiedlania się, tworzenie wydzielonych rezerwatów czy gett dla dyskryminowanej grupy czy zakaz małżeństw mieszanych – te wszystkie działania szczegółowo wylicza międzynarodowe prawo.
Ze względu na wzmiankę o rasowym podłożu prześladowania, wielu wyobraża sobie, że apartheid musi koniecznie dotyczyć ludzi różniących się z powodów rzekomo biologicznych, np. kolorem skóry. To podejście oznacza szkodliwe uproszczenie i zdezaktualizowany sposób postrzegania tożsamości rasowej.
Rozbudowanej definicji tego, czym jest tożsamość rasowa, dostarcza międzynarodowa konwencja w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej, otwarta do podpisu w 1966 roku i przez Tel Awiw podpisana, na której konwencja dotycząca apartheidu przecież się wzoruje. Ten ważny akt prawa międzynarodowego stwierdza, że dyskryminacją rasową jest „wszelkie zróżnicowanie, wykluczenie, ograniczenie lub uprzywilejowanie z powodu rasy, koloru skóry, urodzenia, pochodzenia narodowego lub etnicznego, które ma na celu lub pociąga za sobą przykre przekreślenie bądź uszczuplenie uznania, wykonywania lub korzystania, na zasadzie równości, z praw człowieka i podstawowych wolności w dziedzinie politycznej, gospodarczej, społecznej i kulturalnej lub w jakiejkolwiek innej dziedzinie życia publicznego”.
A teraz pora na kilka najważniejszych faktów. Państwo żydowskie (bo tak właśnie definiuje się sam Izrael) wprowadziło system formalnej i nieformalnej segregacji ludności, zarówno w samym Izraelu, jak i na terytoriach okupowanych. Raczej dla nikogo nie jest tajemnicą, że w żydowskich osiedlach na Zachodnim Brzegu Palestyńczycy nie są mile widziani. W samym Izraelu na terenach zamieszkanych pierwotnie przez ludność arabską, następnie wywłaszczoną, powstały setki osiedli żydowskich, których mieszkańcy muszą spełniać kryterium etniczne – nad dopełnieniem tego warunku czuwają specjalne komitety. Palestyńczycy nie mają również dostępu do ziemi: nad tym, by pozostała w rękach Izraelczyków czuwa Żydowski Fundusz Narodowy.
Państwo żydowskie wprowadziło system formalnej i nieformalnej segregacji ludności, zarówno w samym Izraelu, jak i na terytoriach okupowanych. (…) Żydowscy osadnicy na terytoriach okupowanych korzystają z praw i przywilejów niedostępnych dla ich palestyńskich sąsiadów. Podczas gdy Izraelczycy pozostają pod ochroną prawa cywilnego, to Arabowie poddani są rygorom prawa wojskowego. Jeśli Żydzi mogą bez przeszkód opuścić swoje miejsce zamieszkania i do niego wrócić, podróżujący Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu ryzykują arbitralnym aresztowaniem czy zatrzymaniem, co de facto ogranicza ich wolność przemieszczania się. Arabowie nie mogą korzystać z żydowskich szkół czy placówek ochrony zdrowia, nie mają prawa wstępu do miejsc traktowanych jako święte w tradycji chrześcijańskiej czy islamskiej
Żydowscy osadnicy na terytoriach okupowanych korzystają z praw i przywilejów niedostępnych dla ich palestyńskich sąsiadów. Podczas gdy Izraelczycy pozostają pod ochroną prawa cywilnego, to Arabowie poddani są rygorom prawa wojskowego. Jeśli Żydzi mogą bez przeszkód opuścić swoje miejsce zamieszkania i do niego wrócić, podróżujący Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu ryzykują arbitralnym aresztowaniem czy zatrzymaniem, co de facto ogranicza ich wolność przemieszczania się. Arabowie nie mogą korzystać z żydowskich szkół czy placówek ochrony zdrowia, nie mają prawa wstępu do miejsc traktowanych jako święte w tradycji chrześcijańskiej czy islamskiej.
Palestyńczycy w Izraelu muszą stosować się do około 50 ustaw, które według palestyńsko-izraelskiej organizacji obrony praw człowieka Adalah albo nadają przywileje Żydom albo bezpośrednio godzą w Arabów. Jedna z głównych zasad przyznawania izraelskiego obywatelstwa zwana prawem powrotu stosuje się wyłącznie do Żydów, lecz już nie do Palestyńczyków, tych nawet, którzy urodzili się w ramach współczesnego państwa Izrael. Arabom z Izraela, których żony pochodzą z terytoriów okupowanych, nie przysługuje prawo do łączenia rodzin.
Edukacja żydowskich i palestyńskich dzieci w Izraelu przebiega dwiema drogami. Mali Arabowie uczą się w przepełnionych, ubogich szkołach, podczas gdy ich izraelscy rówieśnicy mogą wybierać w ramach sieci dobrze wyposażonych placówek oświatowych. Prawo nie zezwala, by Żyd poślubił kogoś spoza swojej grupy etnicznej. Z gąszczu przepisów, regulacji prawnych i wojskowych dekretów określających kto ma prawo mieszkać na określonym skrawku ziemi na terytoriach okupowanych, zdobytych po wojnie w 1967 roku, wynika, że o małżeństwach arabsko-żydowskich nie może być mowy.
I tak segregacja dotyczy wszystkich dziedzin życia: od kołyski aż po grób. Podział społeczeństwa na dwie grupy etniczne odbywa się pod czujnym okiem służb porządkowych, które za nic mają sobie prawo do równego traktowania. Pozbawieni majątku, przeganiani, upokarzani, karani, więzieni, doprowadzeni do nędzy i głodu Palestyńczycy wegetują w swoich gettach. Uprzywilejowana większość żydowska, korzystająca ze swobody przemieszczania się i niczym nieskrępowanego rozwoju (nawet zachęcana do niego) prosperuje: to jej symbole, kulturalne czy religijne, zdobią budynki miejskie i figurują na państwowej fladze.
W tej sytuacji Amerykanie nie powinni dłużej zastanawiać się nad tym, czy termin „apartheid” może mieć zastosowanie do państwa Izrael. Lepiej, żeby przemyśleli inną kwestię: dlaczego kilka słów prawdy wywołuje w USA tak wielkie wzburzenie?
„Państwo żydowskie wprowadziło system formalnej i nieformalnej segregacji ludności, zarówno w samym Izraelu, jak i na terytoriach okupowanych. (…) Żydowscy osadnicy na terytoriach okupowanych korzystają z praw i przywilejów niedostępnych dla ich palestyńskich sąsiadów. Podczas gdy Izraelczycy pozostają pod ochroną prawa cywilnego, to Arabowie poddani są rygorom prawa wojskowego. Jeśli Żydzi mogą bez przeszkód opuścić swoje miejsce zamieszkania i do niego wrócić, podróżujący Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu ryzykują arbitralnym aresztowaniem czy zatrzymaniem, co de facto ogranicza ich wolność przemieszczania się. Arabowie nie mogą korzystać z żydowskich szkół czy placówek ochrony zdrowia, nie mają prawa wstępu do miejsc traktowanych jako święte w tradycji chrześcijańskiej czy islamskiej”
Pani Radzik, zrobmy tak: ja zamaluje natychmiast wszystkie „antysemickie” napisy a Pani podobnie postapi w Izraelu, tj. zamaluje antychrzescijanskie napisy plus wyremontuje uszkodzone przez zydowskich wandali koscioly, maczety i inne miejsca kultu religijnego ale niezydowskiego.
Co Pani na to ?
P.S. Jak sie „poprawnie” zachowac w WC na terenie bylego getta, niektorzy sa bardzo „glosni” niekoniecznie Polacy.
Czy Pani wogole siebie czyta co pisze ?
Te dzieciaki mają mieć wyprane mózgi w celu późniejszego bezrefleksyjnego mordowania Palestyńczyków. Izraelowi niepotrzebni są żołnierze z wątpliwościami – więc produkuje się młodzież w przeświadczeniu otaczającej Izrael powszechnej nienawiści dla Żydów – „polskie” obozy śmierci są idealnym miejscem do wciskania niezbyt rozumnym ludziom tego, co chce rząd Izraela.
To nie są zwyczajne wycieczki, to część perfidnej propagandy Izraela – Polska i Polacy są tu zupełnie nieistotni (choć są mimowolną ofiarą takich praktyk).
A 'Żydzi’ to nazwa zespołu, tak jak 'Polacy’ (Barca). Nikt nie oskarża kibiców Realu o antypolonizm !
To tak łatwo i przyjemnie -jak widzę po niektórych postach- strzepnąć wszystkie winy na katolicyzm. Od razu Państwu ulżyło. Bo żeby tak przysiąść fałdów i poczytać o historycznych aspektach tej nienawiści a nawet zajrzeć do historii obcych i dalekich państw to już zbyt pracochłonne. W średniowiecznej Hiszpanii z równą niechęcią odnosili się do Żydów i panujący tam przez 8 wieków Muzułmanie i będący pod ich władzą -chrześcijanie. Skąd te odwieczne animozje ? Państwo już wiedzą oczywiście, nawet islam nienawidził Żydów bo winny był ich katolicyzm, a jakże…
Przepraszam Małgorzato,
Czy Pani znalazła usprawiedliwienie dla polskiego antysemityzmu?
Powiem, ze mnie osobiście interesuje rozwiązanie naszych problemów, nie cudzych. Żebym nie musiała się na przyszłość wstydzić przed swoimi wnukami, wychowankami. Polska ma też na swoim terenie najwięcej obozów zagłady j jakoś ową historię trzeba przekazać. Nie powie Pani przecież, ze kraj nasz stał się doskonałym miejscem, obozem dla 'czystek’ jakie robią są inne narody i nie mamy na to wpływu
Małgorzato, akurat miałam okazję „przysiąść fałdów i poczytać o historycznych aspektach tej nienawiści” i jakby nie patrzeć na antysemityzm, to pojawienie się chrześcijaństwa ma tu wielkie znaczenie.
Wcześniej może i Rzymianie i Grecy nie byli wielkimi sympatykami Żydów i judaizmu, ale oni byli ogólnie ksenofobami. Jeszcze bardziej nie lubili Egipcjan i innych ludów odległych i o dziwnych rytuałach. Żydów nie poważali, uważali że ich zwyczaje są śmieszne (kaszrut, obrzezanie), ale ponieważ były starożytne, uznawali, że jak każdy powinni przestrzegać religii ojców, nawet najdziwaczniejszej. Problem był jednak marginalny. Przemoc polityczna, a nie wynikająca z uprzedzeń.
To chrześcijaństwo wniosło do niechęci do Żydów coś zupełnie nowego. Bazowało na świętych żydowskich tekstach, odnosiło się do żydowskich symboli, ale jednocześnie inaczej je traktowało. Żydzi i judaizm i wzajemna relacja, były ważnym elementem chrześcijańskiego rozumienia. Wiec ta relacja stała się bardziej napięta, stała bardziej w centrum tego co chrześcijanie mówili o sobie. Stąd jestem przekonana, właśnie w wyniku przysiądnięcia, poczytania i przestudiowania, że chrześcijański antyjudaizm był zupełnie własnym tworem chrześcijaństwa, a z niego europejski antysemityzm czerpał inspiracje i oba się przenikały.
Jako, że islam powstał po chrześcijaństwie, to akurat chrześcijański wpływ na różne elementy w islamie jest trudny do wykluczenia.
Do poczytania, może być do poduszki
http://www.w-sercu-polska.org/przeczytaj/Feliks%20Koneczny%20Cywilizacja%20zydowska.pdf
Ale proszę mi wytłumaczyć, bo ja nie bardzo to rozumiem: Dlaczego figura Żyda z monetą jest zła? Ja bym się cieszyła, gdyby na świecie istniała tradycja figurek Polaków z monetą. Odbierałabym to jako dowód pozytywnego stereotypu, że Polacy to ludzie przedsiębiorczy. Stereotyp Polak=ktoś, kto robi pieniądze byłby tylko komplementem. Niestety chyba nie mogę na to liczyć.
Tylko czy ten stereotyp jest pozytywny? Bo przekonanie że Żydzi są dobrzy w interesach i dobrze się posługują pieniędzmi w kraju, w którym 60% ludności wierzy w żydowski spisek jest dość niepokojące.
Nie mówiąc już o uprzedmiatawiących rytuałach z figurkami i obrazkami Żyda z monetą związanych, jak obracanie do góry nogami, żeby wysypał pieniądze.
A poza wszystkim, straszny zabobon 😉
Dla mnie ten stereotyp jest pozytywny. Nie ma dla mnie związku z jakąś teorią spiskową. Przecież naprawdę tak było, że w historii to Żydzi byli specjalistami od finansów, takie role sprawowali, bo takie wolno im było wykonywać zawody.
Nie znam badań mówiących, że 60% Polaków wierzy w spisek żydowski. Proszę o podanie linka. Podejrzewam, że może chodzić o jedno badanie opinii, który było metodologicznie tak źle zrobione, że każdy wyszedłby na zwolennika żydowskich spisków. Na jednym forum dyskutowałam o nim z pewną socjolożką i badaczką historii Żydów, Żydówką, i jeśli dobrze pamiętam ona też miała takie zdanie osłabej jakości tego badania.
Wracając, jeśli ktoś nie ma w głowie przed-założenia o spisku żydowskiej finansjery, to jak najbardziej może uważać stereotyp o Żydach – specjalistach od pieniędzy za pozytywny. Ja bym chciała, żeby ktoś o mnie tak mówił… Boję się, że walcząc ze stereotypem może Pani wpajać ludziom uprzedzenia, których wcześniej nie mieli.
Droga Pani redaktor!
Zamiast pisać o tym co Panią osobiście frustruje (skąd się biorą jak to Pani nazywa stereotypy?) lepiej pokazać pełniejsze spektrum i podać choć kilka obiektywnych faktów jak się sprawy mają – polecam zdanie innych np. prof. Finkelstein’a.
Pewnie się Pani nie spodoba wyróżniony akapit ale koniec końców to zdanie człowieka pewnego siebie, pewnego swoich racji i mimo wszystko nietracącego poczucia swojej godności – nie poniża się dla poklasku, mówi prosto i przekonująco – jak Pani sądzi – ma w tym jakiś interes? Pisze dla poklasku i pieniędzy?
Gdy widzę niektóre teksty, chociażby pisane w TP to nie mogę oprzeć się słuszności w stwierdzeniu : „Skrytykował …oraz polską inteligencję, szkalującą własny naród”
Oto tekst:
Finkelstein: o polskim antysemityzmie mówi się dla pieniędzy
„Jeśli ktoś na waszej ziemi prowadzi działalność, której celem jest wywołanie wobec was nienawiści, to nie powinniście się na to godzić” – powiedział w wywiadzie dla pewnej gazety Norman Finkelstein. Skrytykował wycieczki izraelskich dzieci do Polski, lobby żydowskie czerpiące wielkie pieniądze z „przedsiębiorstwa Holocaust” oraz polską inteligencję, szkalującą własny naród.
Profesor Norman Finkelstein to mieszkający w USA żyd polskiego pochodzenia. Jako politolog specjalizuje się w dziedzinie konfliktu palestyńsko-izraelskiego oraz Holocaustu. W rozmowie wypowiedział się m.in. o wycieczkach izraelskich uczniów do Polski. Zgodził się z tezą, że w ich trakcie pokazuje się Polskę jako kraj antysemicki. „Te biedne dzieciaki wracają do Izraela przerażone, przekonane, że wszędzie poza domem grozi im niebezpieczeństwo.
(A dalej polecany akapit…)
I niestety, Polacy – proszę mi wybaczyć to co teraz powiem – zachowują się w sposób godny pożałowania. Nie macie na tyle pewności siebie i poczucia własnej wartości, by powiedzieć Izraelowi: Zabierajcie się z naszego kraju i wsadźcie te swoje wycieczki gdzieś. (…) Jeśli ktoś na waszej ziemi prowadzi działalność, której celem jest wywołanie wobec was nienawiści, to nie powinniście się na to godzić” – stwierdził amerykański uczony.
Na sugestię, że za tego typu sformułowania w Polsce mógłby zostać uznany za antysemitę, politolog odpowiedział: „Tak, wiem. Polska i jej słynna samokrytyczna inteligencja. Ludzie, którzy uważają, ze każda krytyka Żydów to antysemityzm, a jednocześnie cały czas ostro krytykują swój własny naród. Mówią, że robią to ze szlachetnych pobudek, ale w rzeczywistości robią to dla kasy. Wyleją kubeł pomyj na Polskę, a potem pędzą do USA, aby przeczytać pochwalne recenzje w tutejszych gazetach, zostać poklepanym przez tutejsze autorytety”.
Finkelstein nie ukrywał, że przykładem tego typu zachowania jest Jan Tomasz Gross. O jego „Sąsiadach” powiedział, że to książka „wielkości komiksu i o takiej mniej więcej wartości intelektualnej”. Według uczonego Gross wiedział jednak znakomicie, co się opłaca na Zachodzie. „W Ameryce zajmowanie się Holocaustem przynosi świetne pieniądze. A jeśli jeszcze dostarczysz dowody potwierdzające, że Polacy to obrzydliwi antysemici, to wtedy masz gwarancję, że ogłoszę Cię tu bohaterem. (…) Gross [napisał książkę – przyp. red.] by dostać posadę w Princeton” – stwierdził politolog.
Norman Finkelstein nie pozostawił również suchej nitki na swych rodakach, czerpiących olbrzymie zyski na tym, co sam nazwał „przedsiębiorstwem holocaust”. Ostro skrytykował m.in. byłego szefa Światowego Kongresu Żydów Izraela Singera. „To najgorszy z tych ludzi (…) na szczęście ten szczur wrócił do swojego kanału i mam nadzieję, że właz zostanie dokładnie zaspawany” – stwierdził uczony. Finkelstein przypomniał również, że w Izraelu po wojnie Holocaust nie odgrywał żadnej roli, gdyż tamtejsi przywódcy „gardzili Żydami, którzy szli jak owce na rzeź. Izrael chciał stworzyć nowego Żyda – Żyda wojownika. Europejscy Żydzi byli dla niego słabi, niegodni szacunku. Ocaleni z Zagłady byli w kibucach nazywani mydłem. Wszystko zmieniło się w latach 60. wraz z procesem Eichmanna. David Ben Gurion, ówczesny premier Izraela, ujrzał w Holokauście potencjał do stworzenia wspólnej izraelskiej tożsamości – przypomniał amerykański profesor.