Blog zamarł na parę miesięcy, ponieważ cały mój czas pochłonęły ostatnie prace nad książką. Książką zrodzoną właśnie z tego bloga. Znalazło się w niej wiele poruszanych tu tematów, ale też dużo więcej. Stąd z wielką radością mogę ją polecić wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom bloga „Żydzi i czarownice.” Już jest, wydrukowana i gotowa. Dostępna w księgarni Wydawnictwa Krytyki Politycznej, a już za moment w innych księgarniach.
Nazwa Kościół kobiet nawiązuje nieco do idei Women-Church ukutej przez chrześcijańskie feministki w latach osiemdziesiątych. Rozczarowane brakiem zmian na które czekały, zaczęły tworzyć własne ekumeniczne, kobiece wspólnoty. Przestrzeń kobietom przyjazną.
Chciałam pokazać taką przyjazną kobietom przestrzeń jaką sama dla siebie znalazłam. Zakonnice twierdzące, że są feministkami właśnie dlatego, że są zakonnicami. Teolożki feministyczne, audytorki soboru i synodów, a nawet kobiety, które czują powołanie kapłańskie lub działają na rzecz zmiany w tej dziedzinie. Katolickie feministki, które nie zamierzają opuszczać Kościoła i wierzą, że znajdzie się w nim dla nich miejsce. Same zaś tworzą przestrzeń, w której mogą odnaleźć się inne kobiety.
Tak, to książka, zrodzona również w reakcji na polską dyskusję o gender. W poczuciu, że coś dzieje się bez nas, kobiet. I że ten but wiele z nas może wyprowadzić poza Kościół, a przecież nie musi. Tak, można być katoliczką i feministką. Tak, można zmieniać Kościół od środka i jeśli się na to zdecydujecie, to nie będziecie same.
Poznajcie więc kościelną międzynarodówkę feministyczną. A potem – mam nadzieję – wyciągniemy wnioski, damy się zainspirować ich przykładem i … weźmiemy się w polskim Kościele do kato-feministycznej roboty.
Zapraszam też do dołączenia na facebooku: https://www.facebook.com/kosciolkobiet gdzie będzie trochę z książki i jeszcze więcej tego, co się w książce nie zmieściło. Oraz przestrzeń do rozmowy.
Co ona tam sztrykuje, Boska nasza? Burki dla katoliczek? W dzieciństwie ubierałyśmy nagie Dzieciątko Jezus
w ubranka naszych lalek. Babci Róży nie podobały się tylko trzewiczki. Ale Ona niczego jeszcze o gender nie wiedziała.
Ona robi kominiarkę na drutach. taką kolorową kominiarkę, jakie miały na sobie Pussy Riot śpiewając by Bogurodzica uratowała Rosję od Putina. Ot, taka lekko wywrotowa Matka Boska 🙂
Matko Boska. Tak samo trudno uwierzyć w to, aby Ona zajmowała się wyłącznie robótkami jak w fakt, aby Jezus mógł pokochać kobiety i uczynić apostołkami zapraszając do swojego stołu i spożywając z nimi posiłek.
Super. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam.
Gratuluję wydania książki, aby jak najwięcej takich na polskim rynku,
czuję poważny brak i zbyt wiele pustej przestrzeni, braku kobiecego głosu w teologii,
jak i braku tłumaczeń wielkich dzieł teol. feministycznej, która przecież kwitnie poza PL.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję. Czuję dokładnie tak samo. Zbyt wiele pustej przestrzeni i brak kobiecego głosu w teologii. O tłumaczeniach nie wspominając…
Mnie sie wydaje, że ze swoimi poglądami w moim malym miasteczku bardzo na poludniu Polski C jestem samotną wyspą…. A przedrostek -„kato” ma dla mnie jeszcze jeden wymiar. Ciężkiej, bardzo ciężkiej pracy.. A moze to wszystko nieprawda? A może są nas setki, ba tysiące? I może to jest właśnie TEN czas?
mam wielką nadzieję, że są nas co najmniej setki i że to jest TEN czas 🙂
Brakowało mi takiego głosu w kościele. Wiele mam złości na polski kościół. To, co Pani mówi jest mi bardzo bliskie, choć nie mam takiej jak Pani wiedzy. Być może jest to droga do odnalezienia swojego miejsca w kościele. Dziękuję:)
Takiej książki w Polsce brakowało od dawna. Mam nadzieję, że wiele kobiet, które czują się niekomfortowo w polskim Kościele, ale nie wiedzą, co i jak można zmienić, zainspirują się tą książką.
Gratuluję. Mam nadzieje, że książka trafi pod strzechy, eternity, dachówki. Nie wierzę, że na plebanie, ale wierzę, że w Kościele powoli nastaje wiosna, I to za sprawą kobiet. Powodzenia.
Świetna książka! Już jestem za połową, a pewnie bym ją do dziś skończyła, gdyby nie lekki niedomiar czasu. I zdecydowanie zrekompensowała mi te wszystkie smuteczki z okresu styczeń-kwiecień, kiedy wchodząc na Pani bloga widziałam nadal post #lifeofwomen.
Cieszę się, że dzięki niej mogę poznać te wszystkie kobiety, które robią tyle wspaniałych rzeczy i to w sposób, który się księżom i mężczyznom (a także nam samym) nie śnił. Aż chce się poderwać od lektury i działać tak, jak one! 🙂
Dzięki wielkie. Czekam na dalsze wrażenia. I działania, bo książka powstała głównie po to, żeby inspirować do działania.
Pani Zuzanno,
Chciałam Pani bardzo podziękować za tę książkę. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak trudne w Kościele jest posiadanie nawet umiarkowanie liberalnych poglądów, a jednocześnie posiadając liberalne poglądy – bycie w Kościele. Osobiście przeszłam przez kilka wspólnot, neokatechumenat, duszpasterstwo dominikańskie. Wszędzie czułam jakiś zgrzyt i poczucie, że naginam się do czegoś, co nie jest moje, szczególnie słysząc o swojej kobiecości i o tym jak i jaka relacja z mężem i z Bogiem ma z mojej rzekomej natury wypływać. A ja, mimo że katolicka żona i matka, na przekór i konsekwentnie czuję się przede wszystkim człowiekiem. W związku z tym nieszczególnie trafiają do mnie słowa kierowane do „męskich” mężczyzn, czy „kobiecych” kobiet. Dziękuję za uporządkowanie również moich myśli, teoretyczny fundament i nadzieję na to, że można iść za Chrystusem wraz ze swoim własnym zdaniem.
Sandra Wodzyńska-Goc
🙂
Szanowne Komentatorki, przepraszam, że Wasze komentarze utknęły w filtrach bloga. Znalazłam, już są. Niech rozmowa się toczy 🙂
zapraszam też na fan page na facebooku, gdzie będzie trochę z książki i trochę z tego co się w niej nie zmieściło, oraz przestrzeń do rozmowy.
https://www.facebook.com/kosciolkobiet
Cudowny post, humor i dystans! Plus ogolnie bardzo fajny blog 🙂 Gratuluje! 🙂
Czytam Pani książkę bardzo powoli, ponieważ żyłka mi na czole niebezpiecznie skacze.
W póżnej podstawówce i w liceum, prawie dwadzieścia lat temu, byłam ministrantką, a później lektorką, animatorką, wolontariuszką. Następnie opuściłam moją prowincjonalną parafię i zderzyłam się z ”prawdziwym” Kościołem. Kościołem, który ma mnie w głębokim poważaniu, a informacje o mojej dotychczasowej aktywności traktuje podejrzliwie lub obojętnie. Kościołem, którego jedyną ofertą są uśmiechnięte (spławiające ) słowa o kobiecym geniuszu. Dobroduszne słowa o wyjątkowej kobiecej wrażliwości, delikatności i wysokim poczuciu estetyki – cechy idealne do zrobienia porządnego prania.
Piszę i edytuję ten komentarz od dłuższej chwili, bo jednak nie chcę przytłoczyć Pani tysiącem słów o mojej frustracji. Mam jednak wielką potrzebę powiedzenia komuś o tym, że od lat nie odnajduję się w Kościele, że gdy do kościoła jeszcze chodziłam, czułam się traktowana instrumentalnie, że obraz kobiety, który wyłania się z pism i słów polskich biskupów i księży boli mnie, wkurza ogromnie. Doprowadza chwilami do szału. I że denerwuje mnie bierność polskich sióstr zakonnych. Oczywiście, trochę uogólniam.
Dlatego skacze mi na czole żyłka przy czytaniu Kościoła kobiet, bo mam poczucie, że nic się nie zmienia, że ta normalność, której doświdczyłam w mojej rodzinnej prafii, to sen, efemeryda, naiwne dziecięce wspomnienia. I że jestem coraz bardziej rozdarta, wkurzona i zniechęcona, bo nie potrafię sobie znaleźć miejsca w Kościele, i że bardzo za Kościołem tęsknie.
Dziękuję za tę książkę, i mam nadzieję, że w TP częściej będą się pojawiały Pani teksty.
Pozdrawiam,
Katarzyna
Rola kobiet w kościele jest określona. Jak sądzę żadne merytoryczne dyskusje na ten temat zmian nie uczynią. Z tego co wiem powstaje kościół kobiet, niezależny od funkcjonujących norm religijnych. Rodzi się w bólach, bo patriarchat mężnie broni władzy nad umysłami kobiet.