Czyli jak jest z tą Maryją?

Maj. Maryjny ponoć miesiąc. A my jak bardzo maryjni jesteśmy tak w rzeczywistości?

Na przykład ja byłam wczoraj na pierwszym w życiu majowym. Wstyd? czy ja wiem. Po prostu nie znam tego z domu, a jakoś nigdy specjalnie maryjna pobożność mnie nie pociągała. Pocieszam się też, że ponoć wielu księży na pierwszym majowym jest w seminarium.

Żeby było jasne. To bardzo piękne nabożeństwo i chylę głowę przed ekipą Magazynu Dywiz, że wyprowadza je na ulice Warszawy pod miejskie kapliczki. I – co nie bez znaczenia – że skrzykuje świeckich, którzy je mogą przecież sami zrobić.

IMG_5524

Mieć rzęsy jak Maryja? – za udostępnienie zdjęcia z Japonii dziękuję Kasi

Tylko jak to jest z tą Maryją? Nie w sensie pobożności, choć to też, ale kim ona dla nas jest? Chcemy być jak ona, możemy być jak ona? W jakim sensie?

Można przeczytać sporo kim jest dla feministycznych teolożek. tego miałam ostatnio w bród. Ale kim jest dla Was, dla nas, dla mnie?

Siostrą, pierwszą wśród wierzących? Łagodniejszą twarzą Boga? Tą która litościwa, powstrzyma rękę syna? Kim jest dla Ciebie Maryja?

Jak ja nie lubię jak mówi się o niej Maryja. To „–yja” jakoś tak odrealnia – wyznaje przyjaciółka, którą o to dopytuję. Zaczepiam inne. „Pobożność maryjna? Nie, nie mam chyba nic do powiedzenia” – migają się. Nie daję się zbyć tak łatwo. Majowe? Różańce. Mają z tym problem. Ale jeśli nie dać łatwo za wygraną, zaczynają opowiadać niezwykle osobiście. Że jest im bliska, bo była matką. „Tak, ok, macierzyński Bóg, też, ale ona wiesz, miała dziecko w sobie. To jednak co innego. ” – tłumaczy któraś.  Jak próbują znaleźć sposób na różaniec, jak drażni je kult, ale jak mają z nią własną relację.  Czasem nieprostą. Czasem właśnie muszą się przedrzeć przez warstwy zwyczajów i ikonografii, żeby odnaleźć bliskość.

Dla mnie to też nie było nigdy łatwe i oczywiste. Kapliczki, cudowne obrazy, święta Maryjne, litanie – to nie był i wciąż nie jest specjalnie mój świat. A jednak dwóm osobom zawdzięczam jakieś Jej odzyskanie, lub bardziej znalezienie dla siebie. Są to Filippo Lippi i o. Jacek Bolewski SJ.

 

lippi2

Czemu akurat piętnastowieczny włoski malarz Filippo Lippi miałby odebrać jakąś rolę? Przypadkiem zupełnym. Jako licealistka biegłam przez National Gallery w Londynie żeby zobaczyć salę z impresjonistami i się zupełnie zgubiłam. Za to znalazłam się przed jego obrazem „Zwiastowanie”. Usiadłam i już zostałam. Gapiłam się długo. Medytowałam? To zostawmy. Ważne że wyszłam z stamtąd po ponad godzinie i już zostałam mocnym przeżyciem znaczenia tej sceny. I ten obraz – akurat ten, bo tak się wtedy złożyło – na kupionej tego dnia muzealnej pocztówce, przeprowadza się ze mną od 16 lat. Siła jej decyzji wtedy? Siła twoich decyzji. Szacunek Boga do naszych wyborów. no wiecie, te i inne sprawy.

Za to nasz ś.p. dziekan, o. Jacek Bolewski SJ gdy uczył nas mariologii do znudzenia powtarzał, że ona jest pierwsza pośród wierzących. Pierwsza ze swoim tak, pierwsza ze swoim wzięciem do nieba z duszą i ciałem. Pokazuje na co nas jako ludzi stać. Poza tym ojciec Bolewski swoje książki zawsze zaczynał pisać 8 grudnia…

No dobrze. To kim dla Was jest Maryja? Jaka jest wasza maryjna pobożność? Anyone?

 

25 komentarzy do “Czyli jak jest z tą Maryją?

  1. kasia

    „Pierwsza” ze swoim „tak” (hineni?) ? Pierwsza z wierzących (to co z Abrahamem?) ?

    1. Magdalena Leska

      Jeśli pozwolisz, Kasiu, To Ewa spowodowała to zamieszanie. To ona pierwsza wyszła z inicjatywą. Nie schowała się, wzięła na siebie winę. Można rzec grzechy całego świata. Także jej krewna zwana drugą Ewą-Maria nie bała się nosić potomka z 'nieprawego łoża’, prawie okrzyknięta cudzołożnicą. Tak to jest, że w Bożym planie to, co uchodzi w oczach tego świata(czytaj prawych i wiernych sług)za nieświęte, słabe, a więc i kobieta On wybiera ….

    2. Magdalena Leska

      Abraham otrzymał obietnicę licznego potomstwa oraz ziemię na własność(ziemia obiecana) …Maria , nazywana drugą Ewą wedle mojego odkrycia, jest nam dana jako owa 'ziemia’ rodząca owoc błogosławiony.
      To weń z(w)stępuje Ten, który napełnia, Jego Duch unosił się nad wodami, a gdy wody opadły znalazł ziemię żyzną i tak oto święte nam się narodziło.

  2. Alicja

    W dzieciństwie dość często bywałam na „majowym”, a w październiku chodziłam na nabożeństwa różańcowe, gdzie nawet czasem byłam w gronie dziewczynek trzymających wielki drewniany różaniec. Moja mama jest bardzo „maryjna”, więc mnie do tego zachęcała. Potem oddaliłam się od tego typu pobożności maryjnej, jak zresztą ogólnie od wszystkiego, co kojarzy się z tzw. pobożnością ludową. Wydaje mi się, że w pewnym momencie uznałam, że ani wyidealizowany wizerunek Maryi jako wzorca dla kobiet zupełnie mi nie odpowiada ani tak naprawdę nie potrzebuję Jej pośrednictwa, żeby zwracać się do Boga. Wolałam to robić bezpośrednio. Zapewne wiązało się to z jakimś etapem dojrzewania religijnego, a może przechodzenia jakiejś fazy młodzieńczego buntu. Trudno mi powiedzieć, gdyż było to dość płynne i właściwie niezauważalne.
    Do nabożeństw maryjnych nie powróciłam, zresztą w Belgii, gdzie mieszkam, nie zetknęłam się z nimi. Jeśli gdzieś coś takiego ma miejsce, musi to być bardzo niszowe. Nie należę również do osób zbyt często odmawiających różaniec. „Nie czuję” tej modlitwy i nie chcę jej odmawiać na siłę, bo wydaje mi się, że to byłoby po prostu odklepanie”. Muszę czuć taką potrzebę. Być może kiedyś to do mnie wróci, sądząc po doświadczeniach moich nieco starszych znajomych 🙂 Natomiast doceniam Maryję jako kobietę niezwykłą, silną i zdecydowaną, pełną zaufania do Boga, która wiedząc, że ma Boga z sobą, potrafi stanąć odważnie przeciwko całemu patriarchalnemu światu dookoła i podejmować ryzykowne decyzje bez oglądania się na innych. Takie było Jej „fiat”. Nie pytała żadnych opiekunów, tym bardziej Józefa, co o tym sądzą. Wszak Józef dopiero po śnie, w którym ukazał mu się anioł, dowiedział się, jak wygląda sytuacja. Ciąża musiała być prawdopodobnie już wtedy widoczna. Maryja wiedziała, że ryzykuje odrzuceniem, a nawet śmiercią (podejrzenie o cudzołóstwo mogło być bardzo prawdopodobne, a za to kamienowano), ale wierzyła, że Bóg Ją ochroni. I dlatego nie martwiła się tym, „co ludzie powiedzą” albo jak ją ocenią „autorytety moralne” jej współczesne. A siłę swoją pokazała też i potem. Wtedy, gdy musieli uciekać i żyć jako uchodźcy w Egipcie i wtedy, kiedy Jej Syn po licznych torturach umierał w sposób uważany za hańbiący. A także wtedy, kiedy w Wieczerniku umacniała rodzący się Kościół i była z uczniami i uczennicami razem w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy został zesłany Duch Święty. Taka Maryja, zarazem bardzo matczyna, ale też i biblijna „dzielna niewiasta”, może być wzorem.

    1. Magdalena Leska

      Natura świata jest kobieca, duszą żyjącą którą ożywia, orzeźwia /nawiedza Duch. Ta więc Kościół to rzeczywistość ziemska w niebo wzięta, z ciałem i duszą.

  3. Magdalena Leska

    Maria -łagodniejsza postać Boga, pogodniejsze oblicze: 'gdy Ojciec siecze szczęśliwy kto się do matki uciecze’. Bóg, który za dobro wynagradza, a za zło karze musi być ojcem surowym. W takim duchu wychowywano całe pokolenia katolików. Osobiście od najmłodszych lat nie rozumiałam tych pieśni. Nie doświadczyłam okrucieństwa Boga, surowego Ojca i nigdy nie bałam się wzywać Jego imienia. Lubiłam przebywać w Jego 'domu’, a z osobą Marii z powodu licznych jej wizerunków, sanktuariów , pieśni maryjnych oraz litanii oswajałam się powoli w miarę jak mi przybywało w kalendarzu. I dziś myślę, że kult maryjny rozwinął się w Polsce i na świecie wprawdzie do niespodziewanych form i niebotycznych rozmiarów to jedną z główną przyczynę upatruję w potrzebie przyciągania Boga, Ona sprowadziła Boga na świat- podaje jedna z pieśni. Maria sprawia, ze Bóg jest nam przychylny. Kobieta, która spodobała się Bogu. Bóg zakochany w Marii staje się Bogiem człowieka do tego stopnia, że za Jej pośrednictwem dokonuje licznych cudów, uzdrawia…etc. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, aby Ona królowała. Boska, bogini, nawet jeśli zajęłaby jego miejsca niewielu by oponowało. Pytanie tylko, czy Bóg byłby z tego faktu zadowolony. Czy Jego gniew, tudzież zazdrość, bądź ojcowska duma,prestiż nie ucierpią…
    Wśród licznych tytułów jakie Ona otrzymuje Jej ’ boskość’ trudno zakwestionować. Uroda, wdzięk, łagodność, a nade wszystko tajemniczość…Co to jest takiego, co przyciąga i sprawia, że zostaje na zawsze, nie może od niej oderwać 'wzroku’, nie może bez niej żyć. W zasadzie bez niej życie jest niemożliwe. Bóg nie byłby w pełni Bogiem, na sposób ludzki. Kim więc jest? Duszą żyjącą? tchnieniem żywota? Duszą świata, wcieleniem które umiłowawszy do końca staje się w Nim jednością(?). Nasza siostra, moje boskie 'ja’, pełne łaski. I tu rozwiązuje się nasza zagadka. Dlaczego przed Jej obrazem gromadzą się tłumy i dokonują się liczne cuda. Człowiek odnajduje swoje 'oblicze’ w Bogu. Kiedyś o tym napiszę. Mam nadzieję, że nadejdzie taki czas.

    1. jtt

      Pani Magdalena, jak zwykle, plecie idiotyzmy. Maryja NIE JEST bogiem, jest człowiekiem, w którym Bóg szczególnie sobie upodobał. Pomaga Bogu w Trójcy Jedynemu w dziele Odkupienia. Wstawia się za nami, napomina nas, zachęca do pokuty i modlitwy, ale bogiem nie jest. Proszę nie pisać herezji!!!

  4. Magdalena Leska

    P,S.
    Na ciszę wyborczą najlepsza jest dyskusja o Maryi. To się nam przydarzyło. W zasadzie skoro o Tych, co ponoć w większości dyskusja ucichła, porozmawiajmy o tej boskiej cząstce, która mniejszością się stała.
    I tak o to, z 'politycznych’ wyżyn ducha zeszliśmy na ziemię. No i emocje opadły. uszło trochę…

  5. yvotsh

    przez tradycję (różaniec i historie objawień) bliższa niż daleki osadzony na niebiosach Bóg. Ale też daleka. Cicha, pokorna odrealniona delikatna dziewczyna, matka boleściwa albo waleczna 'niewiasta obleczona w słońce’.
    Na pewno pobożność maryjna jest mi bliska. Osobiście bardzo lubię odmawiać różaniec idąc dokądś, w drodze. Czasem bezrefleksyjnie, czasem w głębokim skupieniu, ale zawsze potem czuje się jak po rozmowie z dobrą przyjaciółką. Zadaję sobie jednak czasem pytanie czy moja pobożność nie jest 'maryjnocentryczna’.

  6. Piotr

    Maryja jest postacią, której twarz nadana została w dużej mierze przez lud. Począwszy od czasów Konstantyna do dzisiejszych „maryjny flow” ma źródło w pocieszeniu, odkupieniu, orędowaniu, itd. We wszystkim, co człowiekowi na tym łez padole.

    A Maryja to przecież tylko nastoletnia dziewczyna, która powiedziała „tak”

  7. odys

    Pierwsza spośród ludzi:
    Wyrosła od urodzenia w wierze tak doskonałej, że uznajemy ją za wolną od zmazy pierworodnej.
    Odpowiedziała Bogu „tak”, gdy oznaczało to wykluczenie z całego jej świata: utrata małżeństwa, wzgarda społeczności pobożnych patriotów (bo religijni Żydzi z epoki Jezusa najbardziej chyba do tych współczesnych określeń pasują), utrata utrzymania, a może i samego życia. Jednak nie waha się. Choć od razu pyta „jak to możliwe”, bo jej wiara nie jest naiwna, nie jest głupia.
    Później – z pokorą przyjmuje Syna i wszystkie jego działania. Co czuła, gdy Jezus w Kanie na jej prośbę odpowiada „czy to moja lub twoja sprawa, kobieto?” Co czuła, gdy krewni ją doprowadzili, aby „uspokoić” Jezusa przypominając obowiązek opieki nad matką, a On odpowiedział „tu są moi bracia i matka” wskazując uczniów – pra-zalążek Kościoła? Co czuła, gdy On, rabbi, mesjasz, Syn Boga – umierał odarty z resztek godności, jak ostatni życiowy bankrut? Nie odwróciła się w żadnej z tych chwil. Pierwsza ruszyła do Jego grobu.

    Jako chrześcijanin mam być jak ona. Mam za jej śladem i z jej pomocą przyjąć Chrystusa, być pokornym, akceptować niezrozumiałe wydarzenia i notować je „w swoim sercu”, aby z czasem rozumieć sens historii, którą On prowadzi. Iść za nim, nawet gdy o Nim świadczę – nigdy na pierwszym miejscu. Tym bardziej dla mnie trudne, że wzorem relacji człowieka z Bogiem uczynił On kobietę i jej macierzyństwo, dziewczynkę i jej niewinną ufność.
    Dla mnie, mężczyzny, zawsze pozostanie to chyba nie w pełni dostępne.
    Nadzieja w tym, że widzi gdy brak mi się wina wiary, ona widzi wcześniej niż ja się dowiem o tym. I nie jest to jej obojętne.

    PS. Nie czytywałem feministycznych teolożek, a do feminizmu pozostaję uprzedzony.
    Ale polecam „Kościół jako Niewiasta” ks. Skrzypczaka.

  8. Krzysztof

    Szanowna Pani, a o jakim to „majowym” Pani pisze ? Chodzi o NABOŻEŃSTWO MAJOWE ?
    Czy dobrze wyczuwam w takim szczątkowym określeniu delikatne, może nie uświadomione, ale jednak lekceważenie ? To nie zarzut – współczuje, że nie doświadczyła Pani wcześniej tego prostego doświadczenia wiary i pobożności (nie „pobożności maryjnej” bo Maryja nie jest osobnym bóstwem i nie może istnieć osobna „pobożność maryjna”), która – jak pokazują obserwacje – wydaje się być nieodzowna, aby zachować wystarczającą pokorę w rozeznawaniu spraw dotyczących Boga i naszej postawy wobec Niego.

  9. radek grzelak

    Zawsze miałem problem z pobożnością maryjną, miałem i mam zreszta, wiele wątpliwości i zastrzeżeń. Te wszystkie pielgrzymujące obrazy (lata 70-te), nabożeństwa maryjne, jakoś nie mieściło mi się to w obrazie Jedynego Boga. Teraz dla mnie Maryja to głównie młoda dziewczyna, pełna wiary w Boga, w siebie, w to że da radę w życiu.

  10. Ania

    Do mnie pobożność maryjna, szczególnie w wydaniu polskim, nie przemawia. Jak byłam w wieku szkolnym, to oczywiście były majówki, różańce – dostawało się obrazeczki, ksiądz pochwalał i wstawiał piątki na religii jak się zebrało ich wystarczająco dużo. Ogólnie to nawet lubiłam chodzić na te nabożeństwa, miał jakiś swój urok wieczorny codzienny spacer do kościoła, ale samej formy tych modlitw nie lubiłam. Szczególnie różaniec wywoływał u mnie myśli w stylu „no kiedy to się wreszcie skończy”. Z mojego stosunku do Maryi jako takiej zdałam sobie sprawę w liceum. I doszłam wtedy do wniosku, że jest ona z mojej perspektywy bardzo odległa, zimna, surowa i statyczna i jeżeli już się do niej modlę, to jest to jedynie klepanie zdrowasiek. Jakież to zupełne przeciwieństwo tego, jak Maryję opisują księża! W sumie nic dziwnego, że taki obraz Maryi utrwalił się w mojej głowie – po pierwsze mój kościół parafialny jest pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, czyli nieodłącznym elementem wystroju jest reprodukcja obrazu jasnogórskiego. Teraz jak na niego patrzę to widzę bijący z niego smutek i brak nadziei. Kiedyś ten wzrok był dla mnie raczej karcący i dystansujący. Na dodatek szrama na policzku, ciemna karnacja i wrażenie starości nie dodawały jej ciepła. Drugi powód mojego dystansu do Matki Bożej mogę upatrywać w moich niezbyt bliskich relacjach z własną mamą.

    Jeśli chodzi o inny wizerunek Maryi, to bardzo uderzyła mnie kiedyś informacja, że Maryja w momencie zwiastowania była kilkunastoletnią dziewczyną. Sama miałam wtedy tyle lat. Co za szok! Ona była taka jak ja (świadomość tego sprawiła, że stała się mi wtedy trochę bliższa) i już była w wieku, kiedy rodzi się dzieci i wychodzi za mąż (tutaj pojawiło się we mnie oburzenie, że tak młode dziewczyny musiały podejmować już tak poważne role). Gdyby wtedy dotarł do mnie wizerunek Matki Bożej jako dziewczyny, które wbrew społeczeństwu i bez wiedzy męża podejmuje kluczowe decyzje dotyczące jej życia i relacji z Bogiem, to podejrzewam, że trafiłoby to do mnie o wiele bardziej. Teraz niestety pomimo chęci zmiany nastawienia, dominuje obraz surowej i karcącej matki.

  11. ula

    Maryja… koleżanka niedawno strwożyła się, kiedy przyznałam, że chyba nigdy nie byłam na nabożeństwie majowym (no, chyba że po Komunii Pierwszej, na białym tygodniu?…). Dla mnie wiara to Chrystus, jestem do bólu chrystocentryczna, od kiedy parę lat temu (po raz kolejny) się nawróciłam, duży wpływ miała na to zresztą książka Ratzingera „Jezus z Nazaretu”. Jakoś powoli i z trudem przebija się do mnie cała ta rzeczywistość maryjna – chyba przez przerośnięty folklor i pompatyczny patriotyzm 3 maja, całą tę „macierzyńskę niewolę” i sto tysięcy „Matek Boskich” w każdej wsi.

    Lubię myśleć o Maryi jako „pierwszej feministce”: dziewczynie, która okazała się mądrzejsza niż kapłan – do niej przyszedł anioł, pokonała lęk i wątpliwości, ona z nim rozmawiała – jak Abraham, jak Mojżesz…. Do Zachariasza przyszedł anioł – i zwątpił, przy składaniu ofiary, w miejscu świętym! Ona wytrzymała próbę, której nie zniósł kapłan – to dla mnie oznacza „pierwsza w wierze”, pierwsza nawet przed tymi, którzy „z urzędu” powinni uwierzyć, odczytać znaki, rozumieć.
    Lubię patrzeć na nią jak na matkę: nie tylko w tym fizycznym, nieco cukierkowym wymiarze tej, która „nosi pod sercem” (i ma przy tym zgagę, skurcze i całą masę innych atrakcji fizjologicznych), bo to jest tylko moment w macierzyństwie, cała praca zaczyna się później. Lubię myśleć o tym, jak potem trwała przy Jezusie i do końca nie cofnęła swojej miłości, obdarzyła go pełnym zaufaniem – i wtedy, kiedy zwiał jej w Jerozolimie i potem, kiedy mówił do tłumów, że „tu jest moja matka”, a ona stała za drzwiami. Kiedy była pod krzyżem. Umiemy, my, matki, trwać przy dzieciach? Dać im wolność i zaufać im? Myślę, że była bardzo „demokratyczną” matką – nie autorytarną, nie każącą, ale taką, która potrafi utożsamić miłość z zaufaniem, nawet jeśli oznacza to rezygnację z własnych wyobrażeń na temat przyszłości dziecka i jego dobra.
    Myślę, że była silną kobietą – pokorną, bo świadomą, kim jest , wewnętrznie zintegrowaną, jakbyśmy dziś powiedzieli, wolną, niezależną, nie taką „pokorniuchną służebnicą”, jak o niej czasem mówią księża, bo to budzi skojarzenia z kobietą-męczennicą garów i prania.
    Tak, myślę, że to bardzo feministyczna figura i jako taka zaczyna mi się podobać. Podziwiam niezależne, silne kobiety. 🙂

  12. Dziadek

    Rażąca uszy staroświecka Maryja, kiedyś uszu nie raziła, bo wiele wyrazów pochodzenia łacińskiego miało taką końcówkę. Np. familija, regencyja, lagacyja. Można takich wyrazów wymyślić wiele i ktoś, kto lubi archaiczny język, polubiłby i Maryję. Wzbraniamy się jednak odesłać Marię, żonę Józefa Nazareckiego, do magazynu starodruków. Chcemy ją mieć nowoczesną, więc jak to jest z tą Marią Panną?
    Jestem katolikiem świeckim, nie jestem uczonym, ale nawet jako uczony nie podjąłbym się zebrać tego wszystkiego, co złożyło się na kult maryjny, bo przerasta to ludzkie możliwości. Samych wizerunków NMP i kościołów mariackich jest na świecie więcej niż wizerunków i kościołów nazwanych imieniem Chrystusa. Pewien prześmiewca z kręgu kultury iberyjskiej powiedział nawet, że dla katolików Boga może sobie nie być, ważne, że jest Maria, która jest jego Matką ! Ten paradoks nie jest całkiem niedorzeczny.
    Zacząć trzeba od tego, że Maria jest mistyczną wizją Świątyni Boga z Apokalipsy: „Świątynia Boga się otwarła…”, a w niej zamiast Arki Przymierza ukazała się „niewiasta obleczona w słońce, księżyc pod jej stopami… w koronie z gwiazd dwunastu… i porodziła syna, chłopczyka…” (Obj 11,19-12,17). W symbolice żydowskiej nic w tej wizji nie jest przypadkowe i w symbolice chrześcijańskiej też nic nie jest przypadkowe. Maria jest dla nas Świątynią Boga, jest Arką Nowego Przymierza, jest Matką-Kościołem Bożym, który rodzi z Boga dla Boga. Maria jako matka jest zawsze dziewicą, bo — dzieci Boże rodzą się „nie z krwi ani cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga” (J 1,13) czy, jak powiedział Jezus do Nikodema, do życia duchowego rodzimy się „z wody i z Ducha” (J 3,5), czyli przez chrzest. Mistyk Anioł Ślązak w trzeciej księdze Wędrowca cherubińskiego tak przedstawia mistyczne Boże Narodzenie:

    238. Wewnętrzne narodziny Boga
    Ach szczęście! Bóg człowiekiem, narodził się właśnie!
    Gdzie? We mnie: zechciał oto ujrzeć we mnie matkę.
    A jakże to być może? Duszą Maria wdzięczna,
    Żłóbek moim sercem, ciało to stajenka,
    Nowa sprawiedliwość to zawój staranny,
    Bojaźnią Bożą Józef, umysłu są mocami
    Aniołowie radzi, czystość ich światłością,
    Cnoty pasterzami, co u żłobu goszczą.
    (Przełożył Andrzej Lam)
    Mistyczną ciążę Najśw. Marii Panny można kontemplować w wizerunkach tzw. madonn szafkowych. Na przykład w Sejnach jest taka figura. Flaga Unii Europejskiej także nawiązuje do wizji Marii Panny z Apokalipsy — przedstawia 12 gwiazd na niebie.

  13. jtt

    Jeśli chce Pani coś więcej wiedzieć o Maryi Matce Jezusa Chrystusa, to proszę zajrzeć na stronę Ks. prof. Piotra Natanka http://www.christusvincit.pl
    Tam Pani znajdzie bardzo szczegółowe informacje kim Ona jest i czego od nas oczekuje. Na chwilę obecną jest to najlepsze i najsolidniejsze źródło informacji.

  14. odys

    Wpis kończący się dość wyrazistą zachętą do odpowiedzi nosi datę 9 maja. Przeczytałem, pomyślałem. Dnia trzeciego z rana wcisnąłem „opublikuj komentarz”. Po dziesięciu dniach nadal „oczekuje na moderację”. Nie, nie uważam swych myśli za takie, których wszechświat wyczekuje z niecierpliwością, ale zdało mi się, że Autorka zachęciła do pisania.
    Is anybody out there? Anyone?

    1. Zuzanna Radzik Autor wpisu

      Przepraszam. coś mi tutaj nie działa. filtry powinny przepuszczać, a robią to losowo. poprawimy.

  15. gosa

    Lubię myśleć o niej fizjologicznie.
    Na Zwiastowanie – że wahała się, że nie powiedziała od razu tak. Ze podeszła do anioła krytycznie ( jak się to stanie skoro nie mam męża?) Ze świadomie zgodziła się na nową erę.
    Na Boże Narodzenie – że nie było jej wygodnie wędrować, że pewnie miała obawy, że poród ją bolał, że doświadczyła wszystkich odcieni kobiecości i mocy jaka towarzyszy porodom.
    Słuchając przypowieści o weselu w Kanie galilejskiej – że to z jej inicjatywy. Że wiedziała, że już czas.
    Na Wielkanoc, że się bała, ze była przerażona, że to było jej dziecko.
    Muszę myśleć o niej z perspektywy macierzyństwa bo rzeczywiście ta rola ją określa. Ale może mało jest o niej bo apostołowie byli skoncentrowani na sobie – to świat i oni w nim przedstawiali antropocentryczny punkt widzenia…..
    Lubię myśleć, że te kobiety: Maryja, inne Maryje one są najistotniejsze w chrześcijaństwie. Zwiastują równość, brak wykluczenia. Niestety, nie odrobiliśmy tej lekcji.
    A może to jest trochę tak, że kościół gombrowiczowsko „upupił” Maryję. Oplatając ją dogmatami, świętami, dając jej gębę wszystkowiedząco-wszystkomiłującej. I zapakował tę mentalną paczuszkę w dogmaty? A Ona była przecież kobietą, istotą ludzką z krwi i kości, ze wszystkimi tego konsekwencjami…

  16. Dziadek

    Pani Gosa ma rację w połowie: „Ona była kobietą…”. Istoty ludzkie wszelako wiodą żywot podwójny. Na żywocie z krwi i kości Pan Bóg szczepi żywot z Łaski. Toteż z naszej „fizjologicznej” Marii, mieszkanki Nazaretu, Łaska Boża zrobiła „paczuszkę”, a Kościół oplótł Ją w dogmaty. Ta Maria z Boskiej paczuszki wyszła za mąż, nacieszyła się ziemskim życiem, nacierpiała się strasznie i umarła, ale Maria wiedzie żywot wieczny, kościelny i duchowy z Łaski. Była oczywiście kobietą, ale opromieniona Łaską nie ma płci (Mt 22.29-32). Przez długie wieki była przecież przede wszystkim wzorem cnót dla mężczyzn pełniących jakąś służbę. Tradycja przypisała jej kolor niebieski i od dawna mężczyźni pełniący jakąś służbę, policjanci, strażacy, marynarze, kolejarze, jeszcze niedawno listonosze, noszą czy nosili mundury w kolorach pochodnych od niebieskiego. Żołnierze, póki nie musieli udawać krzaków albo piasku, też nosili się chętnie na niebiesko, dając kolorem uniformów świadectwo, że pamiętają, co Maria, która była ich pocieszycielką i ucieczką, powiedziała w Ewangelii (Łk 1.38). Pamiętamy, że Bogurodzica to pieśń wojskowa. Sub Tuum Praesidium (Pod Twoją obronę), to modlitwa katolickich żołnierzy z wojen religijnych (także przeciwko Turkom). Jan Kazimierz (podobnie jak król Francji) złożył śluby Marii, czyniąc ją Królową Polski. Chciał niejako przez dynastyczny związek zyskać nieszczęśliwemu krajowi wstawiennictwo u Boga. Totus Tuus Jana Pawła II… Rozumiecie, Panie, te zaloty?
    Łaskawe Panie, jak tu czytam, chciałybyście bardzo z Matki Boskiej zrobić nową „paczuszkę” przywracając jej płeć żeńską. Bardzo uważajcie, moje Panie, żeby nie wyszła podróbka. Cokolwiek jednak byście robiły, Pan Bóg i tak was kocha bardziej… Dla mnie stąd wynika bezsprzecznie, choć po ludzku to niesprawiedliwość, że musi być rodzaju męskiego !

  17. Henry

    Niektórzy myślą i mówią o Marii pogardliwie; inni jednak, skłaniając się ku przeciwnej stronie, wychwalają ją ponad to, co przystoi. […] Pod pretekstem, iż jest to słuszne, diabeł skrycie wchodzi do umysłów ludzi i ubóstwia śmiertelną naturę; on kształtuje posągi, które mają ludzkie podobieństwo po to, aby ludzie mogli czcić zmarłych i wprowadzać obrazy dla uwielbienia , popełniając cudzołóstwo z umysłem przeciwko jednemu i jedynemu Bogu. Tak, z pewnością, ciało Marii było święte, lecz ona nie była Bogiem. Tak, istotnie, Dziewica była dziewicą, i czcigodną , ale nie została nam dana po to, by ją uwielbiać . Ona uwielbiała tego, którego urodziła ze swego ciała; tego, który jest z nieba i z łona Ojca. I dla tej przyczyny Ewangelia zapewnia nas w tym, sam Pan oświadcza, że: „O kobieto, co ty masz do mnie? Moja godzina jeszcze nie nadeszła” [Jana 2:4]. 3I tak, aby nikt nie wywnioskował ze słów, „O kobieto, co ty masz do mnie”, że święta Dziewica jest ważniejsza, nazywa ją „kobietą”. […] 4Słowo, którym jest Bóg, przybrało ciało z Marii, jednak nie po to, aby Dziewica mogła być adorowana , ani też, by on mógł uczynić ją Bogiem. Niechaj Maria będzie poważana, lecz niech Ojciec i Syn i Duch Święty będą czczeni; niech nikt nie czci Marii. […] 5Niech te rzeczy zostaną wymazane, które zostały błędnie zapisane w sercach tych, którzy zostali zwiedzeni. Niech pożądanie posążków będzie wytępione z ich oczu. Niech stworzenie znów powróci do Mistrza. Niech Ewa i Adam powrócą do oddawania czci samemu Bogu. Niech nikt nie będzie prowadzony głosem węża. […] 6Chociaż Maria jest święta i ma być poważana, jednakże nie jest przeznaczona by ją czcić”.(fragmenty z Panarion 79 – 3.2:4 oraz 3.2:7)

    [7]
    Quote-alpha.png
    „7″Kult musi ustać. Albowiem Maria nie jest boginią ani też nie otrzymała swojego ciała z nieba.”(Panarion 78:24)

    [8]

    Epifaniusz uważał charakter takich praktyk za demoniczny i wskazywał, że w istocie niczym nie różnił się on od kultu Królowej Niebios opisanego przez proroka Jeremiasza (roz. 7 i 44).

    O jednej z sekt czcicieli Marii wspominał także Leontius Byzantinus – nazywając ich Filomarianitami (Wielbicielami Marii) – oraz Jan z Damaszku, którzy, podobnie jak Epifaniusz, potępili taką formę kultu maryjnego[9].

Możliwość komentowania została wyłączona.