Ojcowie Kościoła, których rodzimym językiem była greka, nie mieli wątpliwości. Orygenes, Ambrozjaster, Teodoret, Jan Damasceński – wszyscy widzą to podobnie. Hieronim, tłumacz Wulgaty, też specjalnie się nie waha. Podobnie Wulgata. Biskup Konstantynopola Jan Chryzostom – który nie jest największym feministą w historii chrześcijaństwa – w swoim komentarzu do Listu do Rzymian wręcz podkreślał, jak wielka musiała być mądrość wymienionej pod koniec Listu do Rzymian (Rz 16,7) kobiety, że Apostoł Paweł ją nazywa ją wyróżniającą się pośród apostołów.
Ten fragment Listu do Rzymian łatwo przeoczyć. Czytelników często nudzą pozdrowienia, bo czy jakiś w nich duchowy pożytek? Studentów Listu do Rzymian mogą zmęczyć dysputy nad teologiczną zawartością tego ważnego tekstu Nowego Testamentu i rozdział 16 przeczytają z mniej wyostrzoną uwagą. Ale jeśli się wczytać, obraz rzymskiej wspólnoty chrześcijan jaki się z niego wyłania może nas porwać na równi ze słynnym opisem życia pierwszej wspólnoty chrześcijan z Dziejów Apostolskich. Oto u zarania chrześcijaństwa Paweł pisze do wspólnoty, wśród której liderów wymienia Marię, Tryfenę, Tryfozę, matkę Rufa, siostrę Nereusza, Persydę, Julię oraz Pryskę. Tyle kobiet! List zaś przywozi diakon Febe. Kobieta. Największą jednak kontrowersją tego rozdziału jest nasze dwudziestowieczne pytanie, czy Junia była kobietą? Wcześniej tak wielu wątpliwości w tej sprawie nie było. To dopiero XX wieczni bibliści rozsądzili, że skoro apostoł, to musi być facet. Czyżby dlatego, że czuli na plecach oddech sufrażystek i emancypantek?
Brzmi trochę nieprawdopodobnie, bo trudno uwierzyć, że jakiś „spisek biblistów” zamienił nam Junię w Juniasa, prawda?
Imię apostoła wymienione obok Andronikusa to Iunian (’Ιουνιαν) (accusativus l.p) i ponoć płeć tej osoby zależy od tego jak postawiony jest w grece akcent. Kobietą będzie, jeśli w accusativie liczby pojedynczej, w którym występuje w tekście akcent wyglądać będzie tak: 'Ιουνἰαν. Mężczyzną, gdyby był taki: 'Ιουνιᾶν. Problem w tym, że w manuskryptach akcenty znajdziemy rzadko, częściej dopiero zaczynając od VII wieku. A odkąd się pojawiają, też przeważają na stronę żeńskiego imienia. Nie chcę udawać ekspertki, opieram się tu całkowicie na innych. Ci inni jednak, na przykład Eldon Epp, twierdzą, że Junia jest najbardziej oczywistym i naturalnym sposobem odczytania tego imienia. Powodów jest kilka.
Junia to popularne rzymskie imię. Tak z resztą rozumieli je starożytni pisarze chrześcijańscy. Starożytne tłumaczenia Nowego Testamentu na inne języki takie jak syryjski, koptyjski, Greckie Nowe Testamenty zapisywały imię w żeńskiej formie aż do wydania Nestle z 1927 r. Męskie imię Junias nigdzie nie występuje w realu w żadnej z form (ani w tekstach, ani inskrypcjach), a sugestia, że to skrócona wersja rodzi liczne problemy. Słowem, odczytanie że to kobieta aż się narzuca. Niemniej we współczesnych wydaniach Biblii znajdziemy Juniasa.
Co najciekawsze, krytyczne wydania greckiego tekstu Nowego Τestamentu Novum Testamentum Graece wydawane w latach 1927-1992 przez Erwina Nestle, w latach 1956-1993 przez Nestle-Aland i cztery edycje Greek New Testament (tzw. UBS, czyli wydanie United Bible Societies) z lat 1966, 1968, 1975-83, i 1993 wszystkie zawierają męską wersję imienia, choć nie są tego w stanie wesprzeć jednoznacznym w tej mierze manuskryptem. Dalej robi się tylko ciekawiej. W komentarzu Bruca Metzgera do wydania UBS z 1994 znajdziemy uwagę, że zdania co do akcentowania imienia a zatem płci postaci w komitecie redakcyjnym były podzielone. Niektórzy badacze uznając że mało prawdopodobne jest by kobieta byla apostołem, rozumieją imię jako męskie. Inni jednak są pod wrażeniem, że żeńskie imię Junia występuje na inskrypcjach z tego okresu 250 razy, i to tylko na terenie samego Rzymu. Za to męskiego imienia Junias nigdzie nie odnaleziono. Poza tym, gdy skrybowie zaczynają pisać akcenty w greckim tekście, zapisują imię jako żeńskie. Gingrich w 1962 nie kryje, że gramatycznie może to być kobieta, ale nie jest to opinia prawdopodobna, ze względu na to, że ta osoba jest nazwana apostołem. Gdzie indziej Walter Bauer przyznaje, że z leksykalnego punktu widzenia imię to wygląda na żeńskie, ale taka możliwość została wykluczona ze względu na kontekst. Zatem bibliści zajmujący się krytyką tekstualną przestają słuchać tekstów, gdy kontekst wydaje im się nieżyczliwy temu, co w nich widzą? Chodzi o kontekst powstania tekstu Pawła, czy kontekst w którym żyli owi bibliści?
Trzeba przyznać, że oba wydania krytyczne tekstów Nowego Testamentu wprowadziły bez słowa komentarza zmianę w wydaniu z 1998, i imię Iounian akcentują jak żeńskie. Bez słowa przeprosin, wyjaśnienia, po tym jak przez siedemdziesiąt lat kształtowały biblijne teksty, komentarze, kazania… Czyżby w kontekście biblistów pojawiły się uciążliwe feministyczne badaczki, które uparcie pytały w imię czego Junii zmieniono płeć?
Myślicie, że to wystarczy, żeby wszystkich przekonać, że są w błędzie? jasne, że nie. Jak już zgodzą się nawet, że to kobieta, to zaraz próbują przez rozbiór gramatyczny drugiej części zdania udowodnić, że nie była wcale wyróżniającą się apostołką.
Westchnijmy więc do niej i za nią. Kobietę-apostołkę pierwszego kościoła, wyróżniającą się pośród innych apostołów, pawłową współtowarzyszkę więzienia. W kościele prawosławnym Junia-kobieta czczona jest jako święta 17 maja.
P.S. Nie zarzucałabym niefrasobliwości i uprzedzeń autorom szacownych wydań Nestle-Alanda i USB, gdyby nie ośmieliła mnie do tego świetna ksiażka Eldona Eppa, Junia. The First Woman Apostle i kilka innych solidnych artykułów, które załamywały ręce nad brakiem dowodów i jedniczestnym upartym twierdzeniem niektórych, że Junia jest Juniasem. Ale jakby ktoś chciał się spierać, to z chęcią przyjmę kontrargumenty, najlepiej opatrzone bibliografią.
Ani mi w głowie spierać się z Panią, pani Zuzanno, ale – zaraz tam spisek! Zwyczajny problem przy talmudycznej lekturze Pisma, gdzie każde słowo jest obciążone ponad miarę znaczeniem i oczywiście nieomylne. W takim Piśmie nie ma miejsca na nieprecyzyjność potocznej mowy czy zwyczajne potknięcia. Dlatego odstawanie języka Nowego Testamentu od standardów literackiej greki tamtego czasu interpretowano najdziwaczniej – włącznie z hipotezą, że jest to odrębne narzecze Ducha Św. – dopóki pastor Deissmann nie wysunął śmiałego przypuszczenia, że to zwyczajna, codzienna, można powiedzieć uliczna greka pisarzy niewyedukowanych w klasycznej retoryce.
Dlatego uwierał ten „apostoł”, no bo jakże to tak przypuścić, że św. Paweł, normalnie używający tego słowa jako określenia swoistego „urzędu” (założyciel wspólnoty chrześcijańskiej), jeden jedyny raz nazwał tak dwóch – albo dwoje – chrześcijan, którzy wspólnoty może nie zakładali, ale świecili w niej przykładem. Taki brak precyzji u natchnionego autora?
W wolnej chwili sprawdzę, jakie (jeśli w ogóle) argumenty mają autorzy aparatu krytycznego III wydania The Greek New Testament (UBS), identycznego pod względem tekstu z 26 wydaniem Nestle-Alanda. Jak znajdę coś ciekawego, to się podzielę.
Ohoho ktoś tu wziął się ostro za lekceważone w Polskiej teologii tematy 😀 Ale takich smaczków jest więcej, choćby fakt, że duża część teologów próbuje wykopać z biblii 16 rozdział Rzymian. No a kiedy to już nie wychodzi, to zbagatelizować jego znaczenie. Ciekawe dlaczego?
Przebóg! Znów spisek? Naprawdę teolodzy – i to ich „duża część”! – chcą usunąć Rz 16? Za przykładem Autorki deklaruję otwartość na te sensacje, ale poparte choćby jakimiś nazwiskami (może być bez bibliografii). Prawdą jest, że w teologii łatwo o tendencyjność w interpretacji faktów – zjawisko to występuje w każdej dyscyplinie, ale w tej szczególnie – jednak dotyczy to tak samo feministycznej, jak i tradycjonalistycznej perspektywy badawczej. Weźmy takie passus z artykułu:
„Myślicie, że to wystarczy, żeby wszystkich przekonać, że są w błędzie? jasne, że nie. Jak już zgodzą się nawet, że to kobieta, to zaraz próbują przez rozbiór gramatyczny drugiej części zdania udowodnić, że nie była wcale wyróżniającą się apostołką”.
„Myślicie, że to wystarczy…” (taki in-feeling: ja i ty, czytelniku, jako ludzie inteligentni… ale oni? wiadomo…) „są w błędzie” (a nie – mają inny pogląd), „jak już się zgodzą, to zaraz próbują…” (wykręcają się, jakby mieli coś na sumieniu).
Tymczasem owa druga część (episemois en tois apostolois – sławni wśród apostołów) naprawdę jest dwuznaczna i nie można autorytatywnie stwierdzić, czy chodzi o znane osoby będące apostołami, czy dobrze znane apostołom. U Eurypidesa, na przykład, analogiczna fraza kapisemos (=kai episemos) en brotois – „i sławna wśród śmiertelnych” – wymaga interpretacji drugiego rozdziału, odnosi się bowiem do niewątpliwie nieśmiertelnej Afrodyty. Oczywiście są i kontrprzykłady. Przyjęcie takiego czy innego odczytania musi być uzasadnione pozatekstowo, a nie przez wytykanie adwersarzowi krętactwa lub nieznajomości gramatyki.
Sorry, przejęzyczenie. „…wymaga interpretacji drugiego rodzaju…”.
Prawdopodobnie ku zasmuceniu autorki, chcę zauważyc, iż teoria spisku raczej nie wytrzymuje próby dowodów, gdyż w najnowszym wydaniu owego – zdaniem autorki „zmanipulowanego” – krytycznego wydania NESTLE-ALANDA, wydanie 28. z 2012 roku, czytamy Ἰουνίαν a zatem formę żeńską.
Dla uczciwości autorka winna także dodać, iż bibliści najczęściej tłumaczą dwa występujące obok siebie imiona, Andronikos i Junia, jako małżeństwo, męża i żonę. Interpretację taką potwierdza wcześniejszy kontekst (cztery wiersze wcześniej) czytamy o innym małżeństwie: Pryscylli i Akwili (Rz 16,3).
Gwoli sprawiedliwości, clou wywodu Autorki jest właśnie zmiana „bez słowa wyjaśnienia” formy imienia z męskiej na żeńską w latach 90., pomiędzy Pańskim 28. wydaniem N-A, a moim III wydaniem UBS (= N-A 26) z roku 1983. Potwierdzam, że u mnie jest Iounian z cyrkumfleksem nad a (mężczyzna), przy czym autor aparatu krytycznego uznaje to odczytanie za pewne i przytacza szereg manuskryptów, od Kodeksu Synajskiego począwszy. jak wiadomo pisanego uncjałą bez akcentów. Cóż, po to są kolejne edycje, żeby poprawiać błędy poprzednich i wprowadzać w obieg nowe ustalenia biblistyki. Dlaczego akurat tę zmianę wydawcy mieliby specjalnie odtrąbić i jeszcze kajać się, że kiedykolwiek przyjmowali inny punkt widzenia – to jest słodka tajemnica Autorki. Albo i nie tajemnica, bo wszak w samym pojęciu feministycznej teologii (a także filozofii, krytyki i czego tam jeszcze) zawiera się intencja patrzenia na przedmiot badań przez silnie zakrzywiający pryzmat – oczywiście w celu wyprostowania obrazu rzeczywistości jakoby zdeformowanego przez maskulinistyczną kulturę. W konsekwencji feminizm jest z założenia ideologią nastawioną na konfrontację. Nie mówię, że feministki nie mają często racji, ale tutaj jest to szukanie dziury w całym.
Jak słusznie „alfath” zauważa: kodeksy są unicałowe lub minuskułowe. Wydania krytyczne będą przytaczać różne warianty, ale nigdy nie będą z zasady podawać akcentów. A clou problemu Autorki jest forma żeńska versus męska, którą możemy tylko określić za pomocą akcentów nieobecnych niestety w starożytnych rękopisach. W wydaniach krytycznych zatem dyskutuje się tylko nad formą: (1) „iounian” (poświadczoną przez przytłaczającą liczbę świadków; nie wiemy jednak czy to kobieta Junia czy mężczyzna Junianus), (2) „ioulian” (kilka rękopisów, w tym grecki papirus P46 z III w. i niektóre manuskrypty Wulgaty; kobieta Julia), (3) „andronikon iounian” (tylko manuskrypt z IX w., sugerujący jedną osobę o dwóch imionach, mężczyznę). Krytyka tekstu zajmuje się zatem ustaleniem, która z powyższych wersji winna uchodzić za oryginalną. Wszystkie zasady tej sztuki (m.in. najprostsza zasada odwołująca się do liczby świadków oraz ich wieku) wskazuje na lekcje nr 1 („iounian”) jako oryginalną. Wciąż pozostaje zatem nierozstrzygnięty problem płci tejże osoby. Edytorzy wydań krytycznych NT muszą się tą kwestią siłą rzeczy zająć, gdyż tekst grecki drukowany jest w nich z akcentami.
Tutaj z pomocą może przyjść tradycja interpretacyjna, a dokładnie Ojcowie Kościoła i nawet autorzy średniowieczni, jak wskazała Autorka. Nie są oni jednak i nie mogą być ostatecznym dowodem. Choć jest to mało prawdopodobne, także oni mogli błądzić. Krytycy tekstu, którzy z zasady są nieufni co do patrystycznej egzegezy (zwykle duchowo-alegorycznej) traktując ją jako ostatni możliwy argument, próbują zawsze rozstrzygnąć kwestie przez sugerowanie się krytyką wewnętrzną, czyli tym co mówi sam tekst (m.in. kontekstem najbliższym samego tekstu), a na drugim etapie krytyką zewnętrzną, czyli innymi świadectwami zewnętrznymi (jak w tym przypadku częstotliwość występowania danych imion w starożytności). Tutaj zatem dywagacje zespołu B.M. Metzgera są jak najbardziej zgodne z zasadami rzemiosła krytyka tekstu. Filozofia jaka stała za ich wyborem to nie tyle „oddech na plecach sufrażystek i feministek”, jak chce Autorka, co raczej krytyka oparta na samym tekście i znajomości starożytnej kultury. Możliwe, iż łechtała ich myśl o zerwaniu z tradycyjną interpretacją i „pobożną” egzegezą patrystyczną mającą swój wyraz w liturgicznych obchodach wspomnienia św. Juni – ale to tylko popuszczanie wodzy fantazji. B.M. Metzger i jego koledzy, to raczej twardo stąpający po ziemi sromni naukowcy nie szukający rozgłosu na pierwszych stronach gazet. Wbrew zatem intuicji autorki, członków dawnego komitetu przygotowującego wydania krytyczne widziałbym raczej jako krytyczna awangardę, która miala odwagę zerwac z tradycyjną interpretacją. Ergo: nie bali sią ani sufrażystek, ani patologów, ani liturgistów odwołujących się do rytów wschodnich czczących św. Junie. Pokornie służyli tekstowi, posługując się naukowymi narzędziami krytyki tekstu. Wbrew sugestiom Autorki, interpretacja komitetu, mimo swej awangardowości, nie przebiła się do krytycznego świata biblistów… No może poza środowiskami feministycznymi, gdzie posadzono komitet o celowe (podszyte mizoginią) usunięcie z tekstu NT kobiety apostołki, prawdziwego dowodu (!) na świecenia kapłańskie i biskupie kobiet 😉 Praktycznie wszystkie najważniejsze komentarze biblistów do Listu do Rzymian, od starożytności do dziś, mówią w przypadku „Andronikosa i Juni” o małżeństwie, o mężczyźnie Andronikosie i jego żonie Juni.
Zamiarem Autorki zapewne jest widzenie tego tekstu jako przyczynku do debaty o statusie kobiet w pierwotnym Kościele: Junia miałaby być równa apostołom, rozumianym jako kolegium Dwunastu czy nawet 13 (wliczając Pawła). Takie myślenie jest jednak obarczone błędem anachronizmu, gdyż w czasach powstawania NT, terminem „apostoł” określano misjonarza, głosiciela ewangelii (zob. np. J 13,16 – apostoł to każdy uczeń; Dz 14,4 – apostoł to Barnaba; 2 Kor 8,23 – apostoł to każdy głosiciel; Flp 2,25 – apostoł to Epafrodyt; Hbr 3,1 – apostoł to sam Jezus). Chrześcijanie rytów wschodnich czczą zatem św. Junię, apostołkę, ewangelizatorkę, misjonarkę, ale nie biskupkę.
Ostatnia już myśl odnosząca się gramatyki drugiej części zdania. Andronikos i Junia są „znani wsród apostołów” czy też są „znani jako apostołowie”. Nikt nie pokusił się o specjalne studia na temat tego greckiego wyrażenia, gdyż ufano Ojcom Kościoła, którzy znali grekę jako swój ojczysty język. A niektórzy przynajmniej Ojcowie, jak Jan Chryzostom, zachwycali się tym, że oto Junia, kobieta, jest apostołką – wcale jednak nie rozumiejąc przez to, iż była biskupką:
‘And indeed to be apostles at all is a great thing. But to be even amongst these of note, just consider what a great encomium this is! But they were of note owing to their works, to their achievements. Oh! how great is the devotion of this woman, that she should be even counted worthy of the appellation of apostle!’
Dwóch filologów klasycznych pokusiło się jednak wreszcie o poważniejsze studium językowe i stwierdziło, iż wyrażenie greckie winno być rozumiane w sensie ekskluzywistycznym: Andronikos i Junia byli „znani apostołom”. W nauce konfesyjność nie powinna mieć wpływu na wyniki badań, zwłaszcza filologicznych. Uprzedzam zatem autorzy Ci to wcale nie katolicy, ale protestanci uznający kobiety pastorki.
Streszczenie ich studium:
The identification of Junia in Rom 16:7 has been a familiar problem in biblical interpretation. Most studies, however, are preoccupied with the gender of the name, assuming that Junia’s apostolic status is not in doubt. This article addresses the latter issue. The collocation of „episemos” with its adjuncts shows that, as a rule, „episemos” with a genitive personal adjunct indicates an inclusive comparison (‘outstanding among’), while „episemos” with („en” plus) the personal dative indicates an elative notion without the implication of inclusion (‘well known to’). This study concludes that Junia was well known to the apostles rather than outstanding among them.
Odsyłam do artykułu: „New Testament Studies” 47 (2001), pp. 76–91. Printed in the United Kingdom © 2001 Cambridge University Press
Uprzejmie proszę nie używać w kulturalnej publicystyce słowa „facet”. Mniej więcej jest ono tak wulgarne jak słowo „baba”. Gdy w kulturalnym towarzystwie mówimy o kobietach, to nie określamy ich „babami”, podobnie, gdy mówimy o mężczyznach nie używamy paskudnego słowa „facet”. Oczywiście, nasz odpowiednik „facet”, pochodzi z łacińskiego „facetus” (dowcipniś, żartowniś, zabawiacz damskiego towarzystwa, bawidamek, słowem karykatura mężczyzny). To językowe prostactwo przyszło z Ameryki za pośrednictwem filmów (chap, guy, fellow) i nad Wisłą cudownie się rozpleniło. Jeśli Państwo macie się za kulturalnych, używajcie kulturalnego języka. Nie naśladujcie prasy brukowej i poślednich telewizji.
Prasłowiańska „baba” jest wulgarna? To Kraszewski, Mickiewicz ale także np. Ewa Łętowska (o sobie, w tytule książki) używali wulgaryzmu? Baby nawet nie bronię, bo obrony nie potrzebuje. Facet natomiast i mnie się nie bardzo podoba – tutaj szczególnie, ale w ogóle trąci jakąś parafiańszczyzną. Kiedyś wyraz dość popularny; dziś używają go głównie kobiety z „nowej klasy średniej” lub do niej aspirujące, mówiąc o swoich partnerach z tzw. wolnych związków. Zapewne „facet” brzmi dla nich właśnie „po partnersku”. Ot, feminizm stosowany 😉
Jeszcze ponad wiek temu to słowo ,,kobieta” uchodziło za wulgarne, a nie słowo ,,baba”. Język zmienia się i ewoluuje, niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy też nie. Słowo ,,facet” weszło do codziennej polszczyzny i chociaż pięknym ono nie jest, to jednak tego trendu nie odwrócimy. 😉
Nie znam się. Jestem czytelnikiem Pisma, anie badaczem. Sprawdzam w najnowszym przekładzie z oryginalnych języków, tzw. biblii paulistów (Edycja św Pawła, : jest niewiasta/kobieta/baba!