Oglądaliście „Orange is the New Black,” serial Netflixu o amerykańskim więzieniu dla kobiet?
Wśród kobiet odsiadujących swoje wyroki jest też zakonnica, siostra Mary Ingalls. Starsza, w religijnych poglądach chyba dość nowoczesna, przyjaźni się z Sofią-transeksualistką. Więzienny rumor niesie, że siedzi za uliczne protesty. Proszę, taki popkulturowy obraz zakonnicy.
Owszem, bywały już w amerykańskim kinie niebanalne postacie zakonnic, jak ta w komediowej roli Whoopi Golberg, a zwłaszcza w Dead Man Walking. Postać siostry zakonnej towarzyszącej skazanym na śmierć, oparta została na prawdziwej historii siostry Helen Prejean, na której książce Dead Man Walking: An Eyewitness Account of the Death Penalty in the United State oparta była fabuła filmu.
S. Mary Ingalls też ma swoją rzeczywistą odpowiedniczkę. Serial Netflixu powstał bowiem na podstawie więziennych wspomnień Piper Kerman (w serialu jako główna bohaterka Piper Chapman), a jej współwięźniarką była s. Ardeth Platte. S. Platte, zagorzała pacyfistka, została zatrzymana w 2002 roku wraz z dwoma innymi siostrami, gdy włamały się na teren wyrzutni rakiet w Kolorado. Krwią na silosach rakiet wymalowały krzyże, protestując przeciw trwającej od prawie roku wojny w Afganistanie. W więzieniu miałą spędzić 41 miesięcy, wyszła przedterminowo. W 2008 roku Policja Stanu Maryland umieściła jej nazwisko na liście podejrzanych o terroryzm i obserwowanych, co niezmiernie ją oburzyło. „Terrorystki? – dziwiła się na konferencji prasowej. Nie używamy przemocy. Opieramy się na wierze.” „Jesteśmy dominikankami, naszą misją jest prawda – tłumaczyła na tej samej konferencji jej koleżanka s. Carol Gilbert, której nazwisko również znalazło się na liście podejrzanych o terroryzm. Obie weszły w 2010 roku, w grupie dwunastu osób, na teren fabryki Y12 w Oak Ridge (Tennessee) wytwarzającej broń nuklearną, by uczestniczyć w siedzącym proteście. Stojąc w tej sprawie w 2011 przed sądem s. Platte wygłosiła swoje stanowisko zatytułowane: Odmawiam milczenia. Opowiadała sądowi i zgromadzonym historię swojej działalności, szczególnie od lat sześćdziesiątych. To z nauczania Jezusa i dostrzeżenia nierówności klasowych, rasizmu i seksizmu miało wynikać jej społeczne zaangażowanie.
Siostra Platte, dziś 78-letnia, wstąpiła do dominikanek w 1954 roku, czyli 60 lat temu! W tym czasie była dyrektorką szkoły, mieszkała w pobliżu kilku baz wojskowych działając na rzecz ich zamknięcia, skutecznie doprowadziła do tego że na terenie Stanu Michigan nie ma broni jądrowej. Wielokrotnie siedziała w więzieniu za protesty.
Ale nie o samej siostrze Platte miała być mowa. Ani nie tylko o jej serialowej odpowiedniczce, która mówi o sobie jako o ziomalce papieża (Pope’s Homie). Miało być o zakonnicach, zagorzałych pacyfistkach. O amerykańskich katolikach-pacyfistach w ogóle.
Tak, słyszałam oczywiście o tym, jak świeccy katolicy, księża i zakonnice włączali się w obywatelskie, antyrasistowskie i antywojenne protesty lat 60-tych i 70-tych. Przy lekturze the National Catholic Reporter zadziwiało mnie jednak wielokrotnie, że wciąż czytamy o protestach zakonnic takich jak siostry Platte; aresztowaniach i procesach katolików-pacyfistów.
Na przykład całkiem niedawno zatrzymano dwóch studentów teologii na Princeton i członka ruchu The Catholic Worker za protest przeciw używaniu przez USA dronów. Zaś w październiku 2013 w przed sądem w Syracuse (N.Y) stanęło pięciu katolików, którzy blokowali wejście do Hancock Field Air National Guard Base, regionalnego centrum nawigacji dronów, we Środę Popielcową 13 lutego 2013. Wydali oświadczenie, że sprzeciwiają się niemoralnym i nielegalnym atakom dronów. Przed sądem, wobec sędziego również katolika, mówili o rezultatach ataków dronami i historii zmiany polityki poprzez obywatelskie nieposłuszeństwo. Policjanta który ich aresztował, spytali czy jest świadom, że artykuł 6 konstytucji USA mówi o respektowaniu umów międzynarodowych. A ataki dronów łamią wszak prawo międzynarodowe. Policjant przyznał, że nie był tego świadom. Sędzia orzekł, że choć chciał ich skazać na więzienie, to nie dostrzega mens rea, czyli nie widzi, by oskarżeni chcieli złamać prawo.
W grudniu z kolei odbył się proces ośmiu aktywistów, którzy wkroczyli na teren National Nuclear Security Administration’s Kansas City Plant, produkującej 85% materiałów do broni nuklearnej. W lipcu pod fabryką zgromadziło się osiemdziesięciu aktywistów lokalnych, księży i sióstr zakonnych, protestując przeciwko środowiskowym kosztom fabryki. Pod koniec procesu sędzia wyjaśniał, że zgłosił się do tej sprawy, bo uczestniczył już w jednej podobnej i znajduje temat ciekawym: „Za każdym razem czegoś się od Was uczę.” Poprzednio skazał aktywistów na 2 lata więzienia, teraz wyrok był zaskakujący. Rozumiem wasze argumenty – powiedział sędzia – zagłębiłem się w historię działaczy na rzecz praw obywatelskich, tak jak mówiliście, wszyscy ponosili konsekwencje swoich działań. Najważniejsze jest jednak, że świat zmienił się dzięki ich działaniom. Mogę teraz tu siedzieć, jako czarny mężczyzna, i wydawać sprawiedliwe wyroki.” W ramach wyroku nakazał aktywistom napisać stronę eseju w odpowiedzi na jedno z sześciu pytań, dotyczących zbrojenia w broń jądrową. Zamierza dołączyć te odpowiedzi do akt sprawy, które będą dostępne i jawne.
Siostra Kathleen Desaultes bierze z kolei regularnie udział w protestach przeciw NATO i jego interwencjom (Afganistan). Siedemdziesięcioczteroletnia zakonnica kieruje marszem i pilnuje, by protest był pokojowy. Wie co robi, bo brała udział w setkach demonstracji w Chicago, Decatur, Waszyngtonie, San Francisco, Nikaragui, El Salvador i na Haiti. Siostra Kathleen mówi o swoim zakonie: „Nie jesteśmy agencją pomocy społecznej, nie zajmujemy się dobroczynnością. Jesteśmy wezwane, żeby być alternatywnym, krytycznym głosem.”
Jak mówi serialowa s. Mary, to są ziomalki papieża i pewnie ziomalki Jezusa.
Kurczę, czemu o takich historiach się nie słyszy? Czemu po raz n-ty widzę gdzieś te same fejkowe fotki z „pogromu chrześcijan w Afryce” (naprawdę z katastrofy kolejowej) a o takich akcjach nie słyszę W OGÓLE? U nas z zakonnic z cojones jest tylko s. Chmielewska, która i tak nie jest zakonnicą : /
Nie rozumiem czemu taka aktywność u zakonnic nie wzbudza mojego entuzjazmu. Podejrzewam, że odrobinę łatwiej jest iść popikietować, podemonstrować, pooburzać się w kupie przed siedzibą NATO niż zmienić pieluchę staruszkowi, gdzieś w przy-zakonnym domu opieki, hospicjum itd. W przeciwieństwie do głosu powyżej uważam, że siostry godne podziwu to te, które przebywają na „froncie” biedy, nędzy i niesprawiedliwości gdzieś w miejscach jakby „zapomnianych” przez Boga.
Według mnie i jedna i druga działalność jest godna szacunku. Pacyfistyczne działania, mające realny wpływ na rzeczywistość, to też jakoś działanie na rzecz 'ubogich’, choć może trochę bardziej odległych, bo tych w Jemenie i Afganistanie, którzy w wyniku ataku drona będą figurować w statystykach jako „collateral damage.”
Jak rozumiem, entuzjazm Marty bierze się stąd, że fajnie byłoby mieć jakieś modele kobiet w Kościele, które nie tylko piorą, pielęgnują i przewijają, jak bardzo nie jest to potrzebne.