Wszyscy usłyszeliśmy o amerykańskich zakonnicach cztery lata temu, kiedy Konferencja Kierownictwa Zakonów Żeńskich (LCWR) została wzięta pod lupę Watykanu, a zakonnice oskarżone między innymi o radykalny feminizm. Zakonnice i radykalny feminizm? Nie ma się co śmiać, Amerykańskie siostry zakonne były i są w awangardzie teologii feministycznej, zaangażowane są w pomoc społeczną ale też tematy w kościele kontrowersyjne, jak duszpasterstwo LGBTQ. W sprawie reformy opieki zdrowotnej stanęły po stronie Obamy, a nie własnego Episkopatu. Ale może po kolei.
Po Soborze Watykańskim II życie zakonnic zmieniło się radykalnie. Usłyszały, że mają prowadzić dialog ze światem, więc go podjęły. Między innymi, maszerując z młodzieżą w pacyfistycznych demonstracjach (o czym już pisałam we wpisie „Siostry Ziomalki”), czy walcząc z rasizmem. Ale nie tylko.
Konferencja Kierownictwa Zakonów Żeńskich zyskała feministyczną metkę już w latach osiemdziesiątych, dzięki przemówieniu swojej przewodniczącej s. Therese Kane, która podczas wizyty Jana Pawła II zwróciła się do niego publicznie z prośbą, żeby otworzył przed „połową ludzkości, wszystkie urzędy w Kościele.” Tłumaczyła potem, że nie mogła nie skorzystać z okazji, jaką dawało jej wystąpienie w obecności głowy Kościoła, by wypowiedzieć postulaty wielu katoliczek.
W kwietniu 2009 Konferencja otrzymała list o wszczęciu oceny doktrynalnej ich działalności. Więcej na ten temat pisał w TP Józef Majewski (Zakonnic kłopoty z doktryną), a od tego czasu sprawa wciąż się ciągnie. Od tego czasu, czyli już od 5 lat, sprawa znajduje spore zainteresowanie amerykańskich mediów. Od zwykłych gazet, przez telewizje, serwisy interentowe, program satyryczne… Komik Bill Maher mówił właśnie w programie satyrycznym: „Zakonnice to fajniejsza część religii. Siostry chcą pomóc biednym, zamiast wrzeszczeć na gejow. Watykan za to mówi im: zostawcie to chore dziecko i dorwijcie jakichś gejów.” Nie wiem, czy taki wizerunek rebeliantek (dobre zakonnice vs. bezduszny Watykan) jaki zaczęły kształtować media ucieszył zakonnice, ale z pewnością umiały z niego zrobić użytek. Postanowiły przy okazji załatwić parę spraw, w których taki pozytywny 'media coverage’ jaki mają może bardzo pomóc.
Mniej wiecej w tym samym czasie, cztery lata temu Konferencja Kierownictwa Zakonów Żeńskich zabrała, odmienne niż amerykański episkopat, zdanie w sprawie tzw. Obama care. Choć amerykańscy biskupi walczyli o powszechną opiekę medyczną od 1919 roku, to niemal zablokowali ustawę w 2010 bojąc się, że środki przeznaczone zostaną również na dokonywanie aborcji i zmuszą katolików do wykupienia pracownikom ubezpieczenia gwarantującego antykoncepcję. Biskupi przekonywali, że katolicki przedsiębiorca (również uczelnia, szkoła, czy szpital) powinien móc wykupić plan opieki medycznej nie uwzględniający antykoncepcji. W 2012 roku Biały Dom zaproponował kompromis, który miał polegać na tym, że koszt antykoncepcji pracowników instytucji katolickich pokryją firmy ubezpieczeniowe, bo będzie je to i tak mniej kosztowało, niż zapewnienie opieki w czasie ciąży. Kompromis z entuzjazmem przyjęło LCWR, jezuici i Catholic Health Association i siostry. Siostra Carol Keehan z Catholic Health Association (zarządzającego 600 szpitalami) tłumaczyła dziennikarzowi The New York Times: „Interesuje mnie szczególnie to, że w 2014 roku, 32 miliony lub więcej ludzi nie mających ubezpieczenia zdrowotnego zostanie otoczone opieką zdrowotną. To ma ogromny wpływ na życie wielu ludzi w tym kraju. Zajmuję się opieką zdrowotną od 40 lat, wiem że cierpią.”
Sytuacja z Obama care jak łatwo się domyślić tylko wzmocniła wizerunek rebeliantek, ale też zdawało się, że niezadowoleni z nieprzejednanej postawy episkopatu katolicy poczuli, że mają w siostrach z LCWR sojuszniczki. Pamiętam, że któryś z dzienników pytał w nagłówku: „I kto jest teraz wiarygodną twarzą Kościoła?”
Korzystając z medialnego zainteresowania jakie otrzymały ze względu na zainteresowanie nimi przez Watykan i wzmocnionego przez spory z episkopatem o ubezpieczenia medyczne, siostry wsiadły do autobusu. „Nuns on the Bus”, czyli autobus mknący przez dziewięć stanów. Głównym celem tej podróży było zwrócenie uwagi na najuboższych, którzy radzą sobie w życiu dzięki świadczeniom społecznym i pomocy ośrodków, które działają dzięki państwowym środkom. Srodkom, które były zagrożone planowanymi cięciami. To była więc akcja polityczna, ale nie broniąca interesów katolików czy kościoła, ale najbiedniejszych. W wywiadzie dla serwisu DemocracyNow szefowa kampanii, s. Simone Campbell mówiła: „to nie jest walka religijna, ale polityczna. Lubią nas, kiedy zajmujemy się służbą, ale nie myślimy, nie zadajemy pytań, nie jesteśmy krytyczne.” (Democracy Now, 12.04.2012).
Z całej tej medialnej wrzawy, licznych telewizyjnych wystąpień, wywiadów w prasie, najbardziej lubię występ s. Simone Campbell w The Colbert Report, czyli satyrycznym programie wieczornym na Comedy Central. Zobaczcie sami: s. Simone Campbell w The Colbert Report albo przeczytajcie poniżej.
Stephen Colbert: Siostro, dziękuję, że jest siostra tu z nami. Siostro, ty i twoje koleżanki zakonnice najwyraźniej zeszłyście na złą drogę. Jesteście radykalnymi feministkami!
s. Simone Campbell: Z pewnością zajmujemy się szczególnie potrzebami kobiet i odpowiadamy na nie. Jeśli to jest radykalne, to pewnie jesteśmy.
Stephen Colbert: Tak, tak. To jest właśnie radykalny feminizm.
s. Simone Campbell: Ja tak nie uważam.
Stephen Colbert: Jest jest. A przy okazji, siostro, gdzie jest siostry strój? Gdzie jest strój? Czy spaliła go siostra w czasie imprezy polegającej na paleniu habitów, organizowanych przez radykalne zakonnice?
s. Simone Campbell: Wróciłyśmy do naszych korzeni. W swojej historii nosiłyśmy proste, codzienne ubrania. To właśnie robimy. Nosimy proste, codzienne ubrania, by móc dotknąć ludzi bardziej bezpośrednio. Ludzie bywali onieśmieleni przez te wielkie habity …Trudno nam było z towarzyszyć ich doświadczeniu w tym stroju.
Stephen Colbert: Kościół powinien być trochę onieśmielający… Myślę że wy, zakonnice powinnyście być bardziej onieśmielające… Watykan i papież powiedzieli: dość z tym społecznym liberalizmem. Nie jesteście wystarczająco konserwatywne społecznie. Przyzna siostra?
s. Simone Campbell: Prawdę mówiąc, mogę tylko przyznać, że jesteśmy wierne Ewangelii. Pracujemy codziennie, by żyć tak jak uczył nas Jezus, z ludźmi z marginesu społecznego.
Stephen Colbert: To jest łatwy sposób na zdobycie poparcia: Jezus. Można wrzucić Jezusa to wszystkiego i ludzie i zdobędzie się aplauz. Macie nadchodzącą wycieczkę autokarową, zaczynającą się w najbliższy czwartek.
s. Simone Campbell: Tak, mamy.
Stephen Colbert: Ty i inne siostry?
s. Simone Campbell: Dokładnie.
Stephen Colbert: Kilka zakonnic wsiada do autokaru… to gotowy temat na film. „Nuns on the Bus” I jedziecie do dziewięciu różnych stanów, w których siostry robią…
s. Simone Campbell: Robią świetną robotę. Chcemy podkreślić i pokazać ich pracę, ale zatrzymamy się też w biurach kongresmenów, zwłaszcza tych, którzy głosowali za propozycją budżetową zaproponowaną przez kongresmena Ryana. Ten budżet podkopuje strukturę naszego społeczeństwa, a ludzie tego nie wiedzą. Chcemy edukować ludzi o tym, co się dzieje w Kongresie i upewnić się, że się sprzeciwią. Choć tyle możemy zrobić dla na ludzi cierpiących z powodu tej sytuacji ekonomicznej, którzy są zostawieni sami sobie i spychani na margines.
Stephen Colbert: Ale jeśli koncentrujemy się na ubogich i pomocy ubogim, to zostawia bogatych samym sobie. Ludzi takich ja ja…
s. Simone Campbell: To jest to, co bogaci powinni robić.
Stephen Colbert: Posłuchaj, my potrzebujemy więcej pomocy. Ubodzy odziedziczą Królestwo Niebieskie, „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu do Królestwa Niebieskiego”… ja potrzebuję pomocy bardziej niż biedni!
s. Simone Campbell: Potrzebujesz pomocy, żeby odpowiedzieć hojnością. Mamy wystarczająco dużo, jeśli zaczniemy się dzielić. To ta amerykańska idea, żeby gromadzić i skupiać się na tym co mamy indywidualnie…
Stephen Colbert: Sam Jezus powiedział:… zapomniałem…
s. Simone Campbell: Jezus łamał chleb, dawał go wszystkim i mówił, bierzcie i nasyćcie się. I starczy, jeśli się dzielimy.
Stephen Colbert: Cóż, nie będę dyskutował z zakonnicą o Ewangelii. Siostra Simone Campbell! Siostro, dziękuję za spotkanie.
***
Ale bełkot ….
Dziękuję Pani Zuzanno. Szata, habit…nie świadczą o rodzaju służby, ale wola porzucenia wszystkiego, co nie pozwala być sługami i służebnica jak pragnął Chrystus. Jeśli trzeba porzucić swój dotychczasowy tryb życia związany z jakąś formą służby, która mimo to iż poprzez święcenia nią jest, lecz nie staje się faktycznie – trudno. Coś trzeba poświęcić niechby nawet należało do 'świętości’ w oczach braci, On nie będzie nas z tego egzaminował lecz z miłości sądził.
Przypomina mi sie opowiadanie Hlaski „Nastepny do raju”. Chlopaki-szoferaki ida do knajpy po robocie, gdzie szansonistka usiluje spiewac do kotleta. Jeden z nich mowi: Czy ona nie moze byc po prostu dziwka? Dlaczego musi jeszcze spiewac?
Podobnie jest z tymi paniami. Dlaczego nie moga byc po prostu lesbijkami, feministkami, genderystkami itd. Dlaczego koniecznie chca byc jeszcze zakonnicami?
Pozdrowienia dla Autorki:)))) Nie ma to jak protekcja „merytorycznej” dyskusji. W konsekwencji – brak wpisow:))
Refleksja nieco bardziej ogolna i nieco odbiegajaca od tematu. Otoz w realnym zyciu jest tak, ze ludzie sie nawzajem wykorzystuja. Mezczyzni wykorzystuja kobiety i – rzecz jasna dla wszystkich, moze z wyjatkiem feministek – kobiety wykorzystuja mezczyzn. Ludzie wykorzystuja zwierzeta i zwierzeta wykorzystuja ludzi ( to nieco rzadziej – czasem sie uslyszy, ze jakis amerykanski turysta zaginal na plazy w Australii bo nie zauwazyl tabliczki ostrzegajacej przed krokodylami ). No wiec ja jestem przekonany o tym, ze wykorzystywanie siebie na wzajem jest rzecza normalna i ze nie ma sie czym gorszyc o ile to wykorzystywanie odbywa sie w sposob mozliwie przyzwoity czy tez szlachetny. Mezczyzna potrzebuje kobiety, a kobieta mezczyzny. Jak wyjsc temu naprzeciw w mozliwie dobry sposob. Ano wymyslono malzenstwo aby taki zwiazek uszlachetnic czy tez jak niektorzy twierdza uswiecic. Ja Pania tu wykorzystuje popniewaz czytam jej tekst przy kawie i croisancie. Pani mnie wykorzystuje, poniewaz ja kupuje prenumerate TP. I to jest jak najbardziej sluszne. Chodzi o to aby sie nawzajem sensownie wykorzystywac. Mam wrazenie, ze jest spora grupa kobiet, ktora rzuca hasla typu: „dziewczyny, nie dajcie sie wykorzystywac !”. A niby to dlaczego nie ? Wlasnie chodzi o to aby dawac sie sensownie wykorzystywac i sensownie wykorzystywac innych. Czy nie jest tak, ze feministki zbytnio troszcza sie o mezatki, ktore to moim zdaniem zwykle bardzo sensownie daja sie wykorzystywac i wykorzystuja swoich mezow czasem jeszcze bardziej. Dlaczego nie troszcza sie o te dziewczyny, ktore daja sie wykorzystywac bez sensu ? Dlatego, ze sa (pozornie) wolne od mezczyzn, a czesto bardzo mocno emocjonalnie od nich uzaleznione ? W pogoni za wolnoscia zapominamy o szczesciu albo chocby o tych malych radosciach, ktore przynosi zwyczajne zycie, proste prace wykonywane bez pretensji o to ze sa za proste.
Bardzo sluszna wypowiedź. Powiem wiecej. Kobieta w pewnym wieku wrecz czeka z wytesknieniem, aby ja wreszcie ktos wykorzystal:))
Kalino, byc moze z powodu Twojego pseudonimu pomyslalem o ogrodach francuskich: rosliny, przycinane do z gory obmyslanych ksztaltow, na sile geometryzowane. Jesli cos nie miesci sie w formie – tniemy! (Zakonnika-feministka? Cos tu trzeba amputowac…) W ten sposob Kosciol wciaz wzmacnia swa pozycje polityczna (dostarcza politykom wyraznych etykietek, na jakie reaguje potencjalny wyborca) i coraz mniej spelnia dawna role inspirowania zycia spolecznego, rozwoju, kultury, o nauce nawet juz nie wspomne…
Dla politykow idealem jest wlasnie taka postawa: pewne rzeczy do siebie nie pasuja I JUZ! (Oczywiscie, to I JUZ zaawsze bedzie czyms maskowane: albo anegdotka o dziwce, albo cytatem z Pisma, albo jakims niby-naukowym argumentem, albo czymkolwiek).
Dla polityka wazne jest, aby nie przejsc na poziom RZECZOWEJ argumentacji, debaty, reakcji na to, co mowi oponent – bo wtedy nie daj Boze, takze wlasne haselka i „program” polityka moglyby z rozpedu zostac krytycznie ocenione! Etykietka- reakcja, etykietka-reakcja, szybko, coraz szybciej – w „demokracji” tylko suma oddanych glosow ma znaczenie… w ten wlasnie sposob demokracje swiata wlasnie przestaly realnie funkcjonowac….
Niestety, ale tak jest na tym swiecie, ze niektore pojecia w zaden sposob do siebie nie pasuja, poniewaz wykluczaja sie nawzajem. I tak wilk raczej nie nadaje sie na pasterza owiec, lis nie będzie hodowac drobiu, a ja nie zostane baletnica. Poświęcenie sie stanowi duchownemu jest nierozerwalnie zwiazane z akceptacja nauki Kosciola Katolickiego (w protestantyzmie chyba nie ma pojęcia zycia konsekrowanego). Jesli wiec te panie zwace sie „zakonnicami” wygaduja to, co wygaduja, z konieczności narazaja sie na dezaprobate swojej zwierzchnosci. I tak papiez Benedykt XVI chyba je zwolnil z kaplaństwa, a papież Franciszek jego decyzje podtrzymał. Tak wiec wszystko wrocilo do normy. Te panie nie sa juz prawdopodobnie zakonnicami, a jako osoby swieckie mogą robic i wygadywac wszystko, co im ślina na jezyk przyniesie.
A kiedy desant feministek na Krym? Może tam coś zaradzą?
„W 2012 roku Biały Dom zaproponował kompromis, który miał polegać na tym, że koszt antykoncepcji pracowników instytucji katolickich pokryją firmy ubezpieczeniowe, bo będzie je to i tak mniej kosztowało, niż zapewnienie opieki w czasie ciąży.”
Po pierwsze tylko 46% kobiet które używają środków antykoncepcyjnych używa je by zapobiec ciąży. Pozostałe 54% używa je w celu leczenia.
Po drugie, pracownicy instytucji katolickich nie koniecznie są katolikami i nie obowiązują ich kościelne zakazy.
Po trzecie, co ma pracodawca do zakazania w prywatnych sprawach zdrowotnych pracownika? Pracodawca może nakłaniać do zmiany zachowania ale nie może zakazywać pracownikowi legalnego zachowania. Kimkolwiek jest. Środki antykoncepcyjne są w USA legalne.
Także, koszta opieki zdrowotnej podczas ciąży nie miały z tym wiele wspólnego. Takie gadanie wyszło z freeper sites. Liczba narodzin dzieci nie zmaleje w USA ze względu na Obamacare. Przynajmniej tego się statyści nie spodziewają. Oferta środków antykoncepcyjnych za darmo mogłaby natomiast rozwiązać sytuacje aborcji z powodu niechcianych ciąż (patrz http://esciencenews.com/articles/2012/10/04/abortion.rates.plummet.with.free.birth.control ). A to jest przecież dla przeciwników aborcji niedopuszczalne. Co by wtedy ze sobą zrobili?
Ja w ogóle nie lubię chodzić do kina a szczególnie nie chodzę na filmy polskie, w ogóle – nudzi mnie to po prostu!
Zagraniczny to owszem, pójdę sobie. No fajne są filmy zagraniczne!
– Wie pan? Że tak można, wie pan? Jakoś tak,no ja wiem? No, przeżyć to lepiej, przeżyć – wie pan?! – Przeżyć!
A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana… Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są… proszę pana. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.
Wie pan? Aż dziw bierze, że nie wzorują się na zagranicznych – proszę pana! Wie pan? Jakoś tam, niech pan weźmie na przykład aktora, proszę pana zagranicznego, ale ten aktor zagraniczny, proszę pana, to jego twarz! Pan wie? To nie wiem jak tutaj? Trudno mi w tej chwili powiedzieć – wie pan? – Coś takiego wyraża, wie pan, jakoś tak … yy – no wie pan o co mi chodzi?
A polski aktor, proszę pana… To jest pustka… Pustka proszę, pana… Nic! Absolutnie nic. Załóżmy, proszę pana. Że jak polski aktor, proszę pana… Gra, nie?
Widziałem taką scenę kiedyś… Na przykład, no ja wiem? Na przykład zapala papierosa, nie? Proszę pana, zapala papierosa… I proszę pana patrzy tak: w prawo… Potem patrzy w lewo… Prosto… I nic… Dłużyzna proszę pana… To jest dłu… po prostu dłu… dłużyzna, proszę pana. Dłużyzna..
Proszę pana, siedzę sobie, proszę pana, w kinie… Pan rozumie… I tak patrzę sobie… siedzę se w kinie proszę pana… Normalnie… Patrzę, patrzę na to… No i aż mi się chce wyjść z… kina, proszę pana… I wychodzę…
Każdy może, prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczanie do krytyki panie to nikomu… Mmmm… Tak, nie… Nie podoba się. Więc dlatego z punktu mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było. Tylko aplauz i zaakceptowanie. Tych naszych, prawda, punktów, które stworzymy.
Czy to aluzja do blogu Szanownej Autorki, której wciąż nie podoba sie rzeczywistość uksztaltowana przez religie i kulture chrzescijańska?
M. in. : „Wie pan? Aż dziw bierze, że nie wzorują się na zagranicznych….”
Z resztą co tu gadać? Patrz: ~szkoda czasu
Pani Kalino, nie ma zadnego „tak jest na tym swiecie”. Mowimy o zyciu spolecznym: ludzie ustalaja reguly i ludzie je zmieniaja (niektorzy z nich powoluja sie przy tym na racje takie jak „prawa przyrody”, „prawa Boskie” itp). Nawet papieze mowia raz jedno, a kiedy indziej – calkiem co innego (np. kwestie tolerancji religijnej czy wojen religijnych, niegdys widziane zupelnie inaczej).
Wystarczy popatrzec w szerszej perspektywie historycznej. Obecnie – byc moze – przysedl czas na kolejna zmiane: modelu zycia zakonnego? Nie byloby w tym nic nowego ani niezwyklego. Katolicyzm to najlepiej adaptujaca sie religia swiata – poczawszy od odrzucenia obrzezania, o co spierano sie w najstarszych zachowanych pismach – a skonczywszy na akceptacji rozwodow, co wejdzie do historii moze jeszcze za naszego zycia. Zmiany, zmiany, zmiany, zmiany – a kazdy nowy stan jest okreslany jako „tak przeciez bylo od zawsze”. Bo za kazdym razem przepracowuje sie jezyk opisu swiata (warto czytac Orwella – on pokazuje, jak wladza, takze koscielna, buduje tzw. „niezmienne nauczanie”, po kazdej zmianie od nowa…)
Alez wszystko mozna zmienic. Np przestac sie myć, jeść, spac, czytac ksiązki, tylko czy wyjdzie nam to na zdrowie? Zmiany dla zmian nie sa dobrym pomyslem. Bywaja zmiany konieczne, bywaja zmiany szkodliwe, a bywaja zmiany niemozliwe. Np. nie ugotuje Pan jajka w zimnej wodzie, chocby nie wiem jak nie odpowiadalo Panu gotowanie wrzatku:)) I tak jest w sprawach klasztorow katolickich. Mozna zmienic zasady ich funkcjonowania, tyle ze przestana byc klasztorami katolickimi. O wiele uczciwsi byli protestanci – zmieniajac swoje zycie religijne zwyczajnie wystapili z Kosciola. I tak wlasnie nalezy robic: nie podoba nam sie nauka KK – nalezy z niej zrezygnowac i nie mieszac innym w glowach.
Nikt nie chce zmieniac „wszyskiego” 🙂 W tekscie, pod ktorym dyskutujemy, zakonnice podaly argumenty za takimi, a nie innymi przemianami, np.: „jesteśmy wierne Ewangelii. Pracujemy codziennie, by żyć tak jak uczył nas Jezus, z ludźmi z marginesu społecznego”. Wbrew temu, co zasugerowal w swej odpowiedzi rozmowca zakonnicy, to jest dobry argument: Jezus dzialal w ramach judaizmu apokaliptycznego, kiedy u konca swiata wszystko mialo jakby „stanac na glowie”, a ludzie z marginesow – stac sie nagle wazni.
To samo zreszta wyjdzie na Pani przykladzie: ruchu protestanckiego. To nie bylo tak, ze pierwsi protestanci chcieli „wyjsc z Kosciola i zalozyc wlasny”. Bylo dokladnie odwrotnie: uznali oni, ze wlasnie Kosciol – w efekcie powstania politycznej wladzy papieskiej i nacisku na tradycje pozabiblijne – odszedl od swych zrodel. Oni do tych zrodel postanowili wrocic, czyniac znow jedynym posrednikiem – Jezusa („Chrystusa”), a jedynym Pismem – Biblie. To takze konkretne zmiany, a nie slepe „zmienianie wszystkiego” – zmiany, do jakich dolaczono argumenty. A ich kierunek byl dokladnie odwrotny, niz Pani mysli – do zrodel Kosciola, a nie na zewnatrz.
Obawiam sie, ze nie bylby Pan w stanie okreslic owych „źrodeł” Kościola poza tym, co wiemy z tzw. Nowego Testamentu:)) Gorzej, ze to, co do nas przemawia sprzed 2000 lat, chyba nie jest az tak atrakcyjne dla współczesnego czlowieka, aby chciał sie z tym identyfikowac. Tak więc nauka Kosciola Katolickiego opiera sie na Pismie Św., niemniej uzupełnionym i wzbogaconym o tzw. Tradycje, czyli teksty duzo późniejsze. Przyznam, ze do mnie osobiscie bardziej przemawia owa Tradycja jako tworczość blizsza nam w czasie niz archaiczne Pismo sw., ktore az razi miejscami naiwnościa i nieprzystawalnoscia do współczesnosci.
Ale to dywagacje na temat rzekomej wyzszości Świat Wielkiej Nocy nad Świetami Bozego Narodzenia, czyli o wyższosci tzw. „archeologow” nad obowiazujacym kanonem wiary zaakceptowanym przez Magisterium KK. Co do protestantyzmu – XVI-wieczni ludzie niezadowoleni ze stanu ówczesnego Kosciola renesansowego (naprawde trudno im sie dziwic, az wlos staje deba, kiedy sie czyta o rozleglej wyobraźni ówczesnej hierarchii koscielnej:)), a konkretnie Marcin Luter i popierajacy go niektorzy książęta Rzeszy nie pertraktowali bynajmniej z Rzymem w sprawie swoich postulatow, ale z mlodym cesarzem niemieckim Karolem, który okazał sie nieprzejednany. Nie doszlo tez do zjazdu cesarza i papieza Hadriana VI, ktory wziął i umarl, a jego nastepca nie miał zamiaru rozmawiac z heretykami. I tak całe tsunami, jakie spadlo na Europe Zachodnia z powodu idei reformacyjnych, mialo swe źródlo w nowych pradach, ktore podchwycili wszyscy ci, ktorym zwierzchność Rzymu byla nie na ręke. Od poczatku więc nie bylo mowy o zadnych reformach w lonie Kosciola, jako ze nie bylo to zamiarem zadnej ze stron. Po latach wzajemnego wyrzynania sie sytuacja ustabilizowała sie. Pozostal jeden powszechny Kosciół Katolicki oraz niezliczona liczba protestanckich wyznań. I dobrze, i niech sobie beda. I niech wezma z nich przyklad te mądre inaczej Amerykanki i albo przystapia do jakiejs sekty, albo niech zalożą własna.
Powtarzam więc: zmiany – tak, ale poza Kosciolem. Kościół tego rodzaju zmian nie potrzebuje, co nie znaczy, ze w ogole nie potrzebuje zmian. Ale o potrzebnych zmianach z pewnoscia nie bedziemy dyskutowac w takim gronie:))
Great blog you’ve got here.. It’s hard to find high quality writing like yours nowadays.
I honestly appreciate people like you! Takke care!!
Ways Start Your Affiliate Marketing Business
Want to reach out persons during here of year?
Try to avoidd picking general categories while „Fiction” „General”.
As achievable see, there are methods of incorporating
media into your business.