A więc chcesz zostać kosmonautką, prezydentką czy generałką?

Najpierw wybierasz płeć. Powiedzmy, że mężczyzna.

Jaką pracę chcesz wykonywać w przyszłości? – pyta automat-wróżka w części Centrum Nauki Kopernik dotyczącej nauk społecznych – Wybierz z listy jeden zawód: żołnierz, kierownik w dużym przedsiębiorstwie, członek kadry zarządzającej, informatyk, inżynier, naukowiec, lekarz, nauczyciel, ekonomista, specjalista administracji publicznej lub nauk społecznych, prawnik, pracownik biurowy, policjant, konsultant lub agent w sprzedaży i usługach, technik (obsługa sprzętu specjalistycznego), ochroniarz, sprzedawca, rolnik lub ogrodnik, górnik, pracownik budowlany, robotnik przy obróbce metali, maszyn, robotnik w przetwórstwie i przemyśle lekkim, operator maszyn lub monter, kierowca lub operator pojazdów wolnobieżnych, sprzątacz, gospodarz budynków, woźny, niewykwalifikowany robotnik. Z nad listy spogląda na Ciebie lego-policjant przy wozie strażackim.

Powiedzmy jednak, że jesteś kobietą.

Jaką pracę chcesz wykonywać w przyszłości – pyta cię ten sam automat. Pod obrazkiem z uśmiechniętą kelnerką w kusej spódniczce zobaczysz listę zawodów: kierowniczka w dużym przedsiębiorstwie, prezes w przedsiębiorstwie, naukowiec, lekarka, pielęgniarka, nauczycielka, ekonomistka, specjalistka administracji publicznej lub nauk społecznych, prawniczka, pracownik biurowy, konsultantka lub agentka w sprzedaży lub usługach, technik (obsługa sprzętu specjalistycznego), kasjerka lub recepcjonistka, kelnerka lub kucharka, pracownik usług osobistych (fryzjerka, stylistka, opiekunka, itp.), sprzedawczyni, rolnik, robotnik w przetwórstwie lub przemyśle lekkim, operator maszyn lub monter, pomoc domowa, sprzątaczka lub woźna, niewykwalifikowany robotnik, gospodyni domowa.
Do myślenia dają też konsekwencje wyboru zawodów. Wciskam dla żartu „gospodyni domowa” (wśród męskich zawodów oczywiście nie ma nic podobnego). Dochód netto: nie więcej niż 1000 zł; godziny pracy tygodniowo: nie więcej niż 40. Ile zna języków obcych: 0. Tyle o nieodpłatnej, domowej pracy kobiet.
Wybieram naukowiec (naukowczyni jest aż tak ekstrawagancka?). A więc chcesz być naukowcem? – ekspozycja pyta kobietę. Dochód netto 1000-1999 pln; godziny pracy: 40; ile zna języków: 2; powierzchnia mieszkania: nie więcej niż 59 m2; telewizor plazmowy: nie; ale na pocieszenie 8 z 10 ma laptopa a 1 z 3 zmywarkę. Ok, a gdybym tak zmieniła płeć? A więc chcesz być naukowcem? – pyta ponownie automat, ale różnicę widać od razu: dochód netto 2000-2999 pln, 3 języki obce …. A może by tak zmienić płeć?

naukowiec kobieta:

naukowiec mężczyzna:

Ok, zakładam, że automacik w muzealnej ekspozycji oparty jest na jakichś wyliczeniach GUS i że oddaje rzeczywistość a nie stan pożądany. A jednak nie lubię. Nie lubię selekcji zawodów, niby są podobne, ale ten strażak i kelnerka na froncie. Gospodyni domowa vs górnik. Czepiam się pewnie, ale… no i czemu nie naukowczyni, skoro prawniczka. Czemu nie robotnica w przetwórstwie skoro lekarka. Czemu nie ma informatyczki lub choćby żeńskiego informatyka? Instalacja tak niewinna jak przedszkolne klocki lego schowane w kąciku dla chłopców. Jak podział na kąciki w ogóle.

Może ta muzealna instalacja zwróciła moją uwagę, bo Kopernika zwiedzaliśmy z zupełnie dorosłym rodzeństwem i przyjaciółmi w pamiętną Niedzielę Świętej Rodziny, kiedy w kościołach czytano anty-genderowy list? Tak czy inaczej, dobrze ją zapamiętałam.

A teraz frajda, jaką sprawiła mi książeczka dla dzieci „Kosmonautka” (Poławiacze Pereł, 2014). Nie, żebym się znała na literaturze dla dzieci. Niech tu się wypowiedzą fachowcy. Ale sam pomysł, żeby wydać książeczkę o mamach zajmujących się prestiżowymi i raczej postrzeganymi jako męskie zawodami jest ekstra. Nie tylko jako poszerzenie perspektywy na to, jakie zawody już mogą wykonywać mamy, ale też danie dziewczynkom bodźca, żeby wyobraziły sobie siebie w tej roli.
Kim chciałyście być, gdy pani nauczycielka w pierwszej klasie was o to zapytała? Pozostając pod wrażeniem pierwszych wyborów prezydenckich chciałam być prezydentem i do dziś pamiętam dezaprobatę wychowawczyni. Niczym zdrada, bo dziewczynki zasadniczo chciały być nauczycielkami.
Wracając do „Kosmonautki.” Piękne i dowcipne i zapadające w pamięć ilustracje debiutującej w roli ilustratorki książek Doroty Wojciechowskiej. Moje ulubione: prezydentka z poziomką w klapie, generałka w kapciach. Ale też okładkowa kosmonautka z biustem.


Język. Jest tytułowa kosmonautka, ale też architektka, inżynierka, pastorka, pilotka, prezydentka, arcymistrzyni szachowa, chemiczka, generałka, mistrzyni formuły 1, neurochirurżka, prezeska banku. Na stronach dziecięcej książeczki brzmią w tak naturalny sposób, jakby kobiety i mężczyźni wciąż nie wzdrygali się przed używaniem żeńskich form. Wzdrygali się jednak językoznawcy. Konsultował językowo kosmonautkę prof. Mirosław Bańko, jednak wcześniej inny językoznawca się nie zgodził przyjąć zlecenia, tłumacząc, że to formy nienaturalne dla języka.

Książka to nie tylko spis kobiet wykonujących prestiżowe zawody. Każda z nich jest mamą i opisana została z perspektywy dziecka, gdy biegnie z nim spóźniona do szkoły, nie lubi robić generalnych porządków, uczy przyszywania guzików (choć ją to denerwuje) czy lubi jak dziecko wyprzedza koleżanki w nauce (mistrzyni Formuły 1). To w jakimś sensie hołd dla pracujących mam. I zwykłe życie, w którym nazywana rekinem prezeska banku chodzi z dzieckiem do delfinarium, a prezydentka uwielbia iść z rodziną do lasu i być na poziomie poziomek.


Książkę wymarzyła sobie właścicielka wydawnictwa Dominika Żukowska, ale jak przyznaje, nie umiała jej napisać. Jakoś nie szło, aż zwierzyła się z pomysłu podczas kolacji ze znajomymi. „Moja mama jest kosmonautką i ma wszystko w tubce, nawet podwieczorek – podchwycił mieszkający na co dzień w Szwecji Piotr Wawrzeniuk. I tak doktor historii w Swedish National Defence College został został autorem książki dla dzieci w wieku 3+.
Teraz kończy już drugi tom: „Strażaczka” (będą też taksówkarka i inne postrzegane jako męskie zawody) . Wydawnictwo planuje również trzeci tom o mamach i kolejny o ojcach pracujących w zawodach postrzeganych jako kobiece. Jakich? Sam byłem przedszkolankiem – mówi autor wypowiadając to słowo niepewnie. Trzeba będzie pewnie znów sprawdzić z językoznawcą, czy można tak nazwać przedszkolnego pedagoga. Całą serię zilustruje Dorota Wojciechowska.

Dominika Żukowska zastrzega, że książkę planowała od dawna, a jej przygotowanie zaczęło się dużo przed debatą o gender i aferami o równościowe przedszkola. Już usłszała, że książka powstała na zlecenie „pewnych środowisk,” choć tak naprawdę jest to odruch matki, która chciała by jej córki i syn czytali właśnie takie książki, poszerzając wyobrażenia o tym czego można chcieć i o czym marzyć.

35 komentarzy do “A więc chcesz zostać kosmonautką, prezydentką czy generałką?

  1. ~magda_

    Pani Zuzanno to jest poważny materiał na pierwsze szpalty poważnego pisma. Sfotografowane rysunki zyskują dodatkowy walor artystyczny. Są rewelacyjne, Przechowuję w ten sposób od lat wielu prace dzieci. To duży album.
    Dzięki serdeczne, coś mi zaświtało, przyszło do głowy.

    Najlepszymi, naszymi krytykami są dzieci, a poziom ich teologicznego wtajemniczenia mógłby niejednego fachowca w tej dziedzinie poważnie zawstydzić. Głupi ten, kto nie słucha i nie przygląda się dzieciom, one rzadko kłamią za wyjątkiem sytuacji gdy mają coś niebagatelnego do ukrycia.

  2. ~JukkaSarasti

    Ciekawam, skąd automat wyliczył, że gospodyni domowa pracuje nie więcej niż 40 godz. tygodniowo… No, chyba że ona jest gdzieś u kogoś gospodynią. Bo gospodyni domowa czyli matka niepracująca zawodowo to pracuje 24 godz. na dobę, 7 dni w tygodniu. W każdym razie przez cały czas musi być gotowa.
    Co do zarobków naukowczyń – niestety, z tych dwóch doktorek (czyli po studiach doktoranckich a nie lekarek), które dane mi było poznać, zarobki żadnej nie powalały.
    A nazewnictwo – czasem mi zgrzyta. Zwłaszcza chirurżka. Już chyba gdyby mi córka chciała zostać, to bym stwierdziła, że jest chirurgą – łatwiej wymówić. Psycholożka i socjolożka też mi zgrzytają. Ale już naukowczyni o badawczyni (komputer te ostatnie podkreśla jako błędne) jak już się z tym oswoiłam brzmią dla mnie normalnie. Ot, polska język trudna język, w wymowie także.
    Tylko jak rozwiązać problem od rodzaju męskiego od sekretarki? Wszak sekretarz to już ktoś inny niż mężczyzna pełniący funkcje takie, jakie na ogół pełni sekretarka? Kiedyś o jed(y)nym uczniu studium dla sekretarek mówiliśmy Jacek sekretarek. I chyba właśnie – sekretarek były właściwy. Wiem, dziś mówi się asystent… i on kawy szefowi nie parzy. A kobieta pełniąca funkcję sekretarza? Sekretarzowa?
    A tak w ogóle to post zmanipulowany przez antykatolickie środowiska 😉

    1. ~magda_

      A pastorałka?
      Fajne. Prawda?
      Język to kwestia umowna. Ludzie nazywają rzeczy. Chodzi tylko o to, aby się przyjęło, weszło do powszechnego użytku. Coś, czego się nie używa nie istnieje. Proszę sprawdzić, ileż nowych słów, wyrażeń pojawiło się w mowie codziennej, a jakich, bynajmniej ja, nie pamiętam aby dawien były w użyciu.
      Najdalej wczoraj czytaliśmy historię życia kobiety, która pracowała nad odkryciem pewnych pierwiastków promieniotwórczych. Pewnej malarki którą również nie przyjęto na polskie uniwersytety. Przyczyna? Nie do pomyślenia było, aby kobiety mogły robić karierę i przydać się na stanowiskach, które niegdyś obsiadali wyłącznie panowie. Dziś nadal jeszcze nie do pomyślenia jest, aby kobiety, które jednak potrafią i pisać i czytać a na dodatek uczynić z tego pożytek mogły interpretować Ewangelię. A już kobieta w todze( tu lament trwożny, Boga na obrońcę wzywający) pomiędzy męskim stanem kapłańskim nie mieści się w rozumie

      1. ~A

        Noo… Popatrz na innych chrześcijan. Nie mają problemów z płcią osób sprawujących posługę kapłańską. Tak zresztą, jak i wcześni chrześcijanie w czasach, kiedy jeszcze nie było katolików.

        1. ~magda_

          A czy płeć odgrywa tutaj jakąkolwiek rolę?
          Chodzi przecież o posługę, nie tyle o to, kto ją sprawuje, ale jak(?) Nigdzie nie dowiedziono jakoby mężczyźni mieli służyć lepiej, z większą znajomością rzeczy, aniżeli kobiety. Jedną z przyczyn niechęci do posługiwania kobiet jest brak doświadczenia na co wskazują chociażby trudności w nazewnictwie, semantyce. To wydaje się proste. Tak jak z nadaniem imienia. Wpierw rodzi się, przychodzi na świat człowiek, a potem wymyślamy dla niego imię. Z czasem tak przylgnie do niego, że na samo przywołanie, myśl o nim
          kojarzymy człowieka z konkretną postawą, osobowością…Dawiem do imienia dodawano jeszcze przydomek…Gdyby prześledzić biblijne imiona również można
          natknąć się na związek imienia z formą działalności, posługi, czy innych cech osobowościowych. Na początek można zabawić się w tworzenie wyrazów pokrewnych zachowując wspólny rdzeń, jak na przykład; kapłaństwo- kapłanka, kapłan…służba – służebnica, sługa…Natomiast nie wiem co począć z wyrazem 'ksiądz’? Rzeczywiście brak pokrewieństwa, a przecież nie może zostać samotny jak palec. Z czegoś przecie się wziął…nie spadł z nieba(?)

    2. ~fju

      błagam. już mam dosyć tego narzekania, że „gospodyni domowa” pracuje ponad siły. kobieta, która normalnie pracuje zawodowo, wraca do domu po pracy i zapieprza jeszcze gorzej od pani „gospodyni domowej”, która posyła dziecko do przedszkola a potem piłuje paznokcie przy telewizji śniadaniowej, ponieważ kobieta, która łączy pracę z wychowaniem dziecka wiele rzeczy, jak pranie, sprzątanie i gotowanie musi – tak czy siak – nadrobić. więc uprzejmie proszę panie pozostające przy dzieciach, żeby się opanowały.

      1. ~JukkaSarasti

        A to my o różnych gospodyniach domowych mówimy. Bo taka co ma dziecko w przedszkolu to już nie jest ta, co pracuje 24 godz. na dobę. To młodsze dzieci wymagają bycia w stałym pogotowiu. Albo przewlekle chore. Mea culpa, nie doprecyzowałam. Doświadczeń z dziećmi w przedszkolu jeszcze nie mam. Za to wiem, co będę robić, kiedy już się tam znajdą.

    3. ~Joanna

      „Badawczyni” to faktycznie forma nieprawidłowa – a i po co się aż tak gimnastykować, skoro jest już przyswojona i prawidłowa forma „badaczka”. 😉

      Co do chirurżki – mimo pewnego oporu w wymowie jednak lepiej by było nie zamieniać tej formy na „chirurgę” – po pierwsze byłaby nieodróżnialna od dopełniacza słowa „chirurg” („chirurga nie ma ale chirurga jest” :)) A i „zawołam chirurgę” brzmi jakoś niezachęcająco:(

      A przykład sekretarza pokazuje, że czasem pewnie rozsądnie byłoby w ogóle niczego nie ruszać, bo powstaną jakieś potworki – niechby niektóre zawody pozostały w formie męskiej. W końcu istnieje też ortopeda czy logopeda 😀

  3. ~Grzegorz

    A jak moja mama będzie – kiedyś, kiedyś – księdzem? To się będzie nazywała księżką? Książką?

    1. Zuzanna Radzik Autor wpisu

      Może prezbiterą? Mogłaby nazywać się też księżyną, ale słownik języka polskiego twierdzi, że to pogardliwie o księdzu. Ach te formy żeńskie, które mają komuś dokuczyć…

      1. ~JukkaSarasti

        Ksiądzyną? I być to na pewno nie będzie, mogłaby co najwyżej chcieć być taką ksiądzyną, ale z Kościołek Katolickim takie numery nie przejdą.

    2. ~A

      Księżyna (jak sołtysina – żona sołtysa) – to żona księdza. Dość archaiczna forma, ale ma swój urok. A co z kobietą w mundurze, ale tylko z gwiazdkami? Kapitałka? Hmm… To akurat prastara sztuka introligatorska. Ot, dekoracyjna tasiemka z wałeczkiem na krawędzi, obrzeżająca skład książki po grzbietem solidnej twardej oprawy. Cóż, niektóre nazwy żeńskie są już od stuleci zajęte.

      1. ~Joanna

        Zasadniczo nie ma problemu w używaniu „zajętych” nazw do opisania nowej rzeczy: patrz choćby komórka czy myszka:) Za czasów mojego dzieciństwa jeśli ktoś mówił, że ma komórkę, mogła to być tylko komórka na węgiel;)) No, oczywiście jest jeszcze komórka np. roślinna:)
        Tak więc nie ma przeciwwskazań, aby pilotka to nie było wyłącznie nakrycie głowy. Jednak mnie osobiście bardziej by przekonywała kapitanka. Kapitałka w pierwszym odruchu kojarzy mi się nie z kapitanem, a z kapitałem 😀

        1. ~Joanna

          Oczywiście w przypadku innego zastosowania pilotki chodziło mi o żeńską odmianę pilota 🙂

  4. zycie.w.bulgarii

    świetny tekst. choć nie jestem zwolenniczką feminizowania nazw, dobrze że dzieci zaczyna się oswajać z faktem, że można wybić się ze schematów i walczyć o swoje marzenia. sama od dziecka walczę z taką dyskryminacją.
    a pamiętacie Jadwigę króla Polski? mnie w szkole tłumaczono różnicę w znaczeniu słowa „król” i „królowa”. czy sfeminizowanie nazw nie spowoduje właśnie tego typu postrzegania?
    najważniejsze to zmienić sposób myślenia. pozdrawiam

    1. ~magda_

      W pewnym podręczniku Jadwiga nazwana jest nie królową.
      ale królem Polski. Zabieg ów rozumiem następująco.
      Królowa to żona króla, nie sprawuje rządów bezpośrednio,
      jest postacią drugoplanową. Podkreślenie, iż chodzi o władzę
      pierwszorzędną równą władzy męskiej wiąże się z nadaniem
      wszystkich insygniów przynależnych królowi, a więc męskim potomkom.

      1. ~JukkaSarasti

        I ja bym w sumie przy tym królu została. Nawet jeśli przejdzie feminizacja wszystkich nazw. Dlatego bym została, że wówczas, kiedy Jadwiga Andegaweńska zasiadała na polskim tronie zasadniczo na tronie zasiadał mężczyzna. Więc to należałoby podkreślić. Tak samo ja dawno, dawno temu w starożytnym Egipcie Hatszepsut była faraonem a nie faraonką. Bo faraonem mógł być tylko mężczyzna. Pozostając więc przy takich nazwach łatwiej będzie zrozumieć historię.

        1. ~magda_

          Historię? To znaczy wszelka władza na niebie i na ziemi jest 'rodzaju’ męskiego? Przecież to nieprawdą jest. Historia, dalej dzieje ziemi wyraźnie wskazują na pierwiastki żeńskie. Istniały narody, kultury w których kobieta piastowała najważniejszą funkcję, rolę…Ponadto u początku stworzenia była Ona – Mądrość Przedwieczna…dlatego On mógł 'wylać swego ducha’ w przeciwnym wypadku nic by się nie stało, co się stało. Mówiąc prościej nie 'posiałby’ . Słowem trzeba uczyć się od matki natury, dawien; macierzy

          1. ~JukkaSarasti

            Trochę o co innego mi chodziło. Zarówno w starożytnym Egipcie, jak i w Polsce z czasów piastowskich i jagiellońskich panować mogli tylko mężczyźni, stąd w Polsce królowa to raczej małżonka króla była. Czyli funkcja bardziej reprezentacyjna. Nawet jeśli mogła rządzić to tylko tymczasowo – zanim na tronie nie zasiądzie mężczyzna. Więc nim poślubiła Jogajłę Jadwiga była królem Polski.
            O Hatszepsut też w Egipcie zacierano wszelkie ślady, właśnie dlatego, że wbrew „naturze” (tak jak ją pojmowali starożytni Egipcjanie) sprawowała władzę.
            A wydawało mi się, że to wszystko wynikało z poprzedniej mojej wypowiedzi…

  5. ~magda_

    Do ” JukkaSarasti”

    Nie sądzę. Temat jest wspólny, tylko spojrzenie z innych stron.
    przed nami Synod biskupów, a biskupek brak. Niemal w każdej dziedzinie życia dotarliśmy już do miejsca w którym kobiety mają jednakowe prawa na równi z mężczyznami. jest tylko jedna przestrzeń niezagospodarowana i jest nią władza nad 'królestwem niebieskim’. Wtedy wiązała się jeszcze z rozszerzeniem terytorium panowania nad innymi narodami, raz zwana unią, innym znów razem niesieniem kaganka oświaty w tym oświecenia pogan…itd. itp.
    Ciekawam, czy obecnie Cyrylowi chodzi o lud, czy może ubolewa nad utratą jeszcze czego innego?

  6. ~anpe

    Świetny artykuł.

    Poszukam tej książeczki, moje dzieci pomimo różnicy płci i wieku jednakowo kochają kosmos. 🙂 (Podobnie jak czołgi, samoloty i wszystko co się porusza ;)).

  7. ~Sąsiad

    Fajny post, książka oczywiście potrzebna szalenie w zalewie barbiopisarstwa i starych „dobrych” polskich baśni o tym, jak to ją bogaty książę wziął za żonę, „bo była ładna”. Opór materii jest ogromny, nawet światli w innych dziedzinach ludzie, w tym wymiarze postępują bez jakiejkolwiek refleksji albo uznają zaistniały porządek rzeczy za właściwy. Ale od czego jesteśmy my, rodzice. Moja mała genderka powiedziała ostatnio: -Tato, przecież ty jesteś ukochanym córkiem babci ! I tak trzymać! 🙂
    Ukłony. S.

  8. ~imfgr

    „Informatyczka”? Ciekawym ile kobiet o wykształceniu informatycznym pani zna. To jeden z mniej zfeminizowanych zawodów (zapewne zaraz po strażakach) ;). Zatem nic dziwnego, że w spisie najpopularniejszych zawodów kobiecych nie występuje. Jako dowód proszę się wybrać na jakiekolwiek studia informatyczne; jak na roku będzie kilka dziewczyn to będzie już dużo. Myślę, że warto też przytoczyć tu „słynny” dowcip czym różni się kobieta informatyk od świnki morskiej… ni to świnka, ni to morska 😉

  9. Paweł Tomaszewski

    Ciekawe spojrzenie na temat, dość nietypowe argumenty. Ja jestem zarówno za równouprawnieniem, jak i sfeminizowaniem pewnych nazw. Ale to tak zwany „temat rzeka”, na którego co człowiek to opinia. 🙂

    Pozdrawiam.

  10. here

    You actually make it appear really easy together with your presentation however
    I to find this topic to be actually something
    that I feel I might never understand. It kind of feels
    too complicated and very huge for me. I’m taking a look ahead on your subsequent post, I
    will try to get the dangle of it!

  11. download

    For latest information you have to visit web and on the web I found this website as a most excellent website for newest updates.

Możliwość komentowania została wyłączona.