Kardynał Gerhard Müller prefekt Kongregacji Nauki Wiary zapowiedział ostatnio, że w skład Międzynarodowej Komisji Teologicznej, ustanowionej żeby pomagała Stolicy Apostolskiej w sprawach doktrynalnych największej wagi, wejdzie już nie dwie, ale pięć, lub sześć kobiet.
Tymczasem na portalu Deon.pl, ks. Adam Błyszcz CR, pyta, jak to ma dokładnie wyglądać i czy Stolica Apostolska przypadkiem nie próbuje stosować parytetów płciowych. Parytety płciowe mają zapewne coś wspólnego z genderem. Jak to może być, żeby prefekt Kongregacji Nauki Wiary tego nie wiedział. Ks. Błyszcz dopytuje, co decyduje o nominacji, kompetencje czy płeć?
“Brzmi to trochę tak, jakby Stolica Apostolska próbowała wprowadzać coś na wzór parytetów płciowych (sześć kobiet w Międzynarodowej Komisji Teologicznej stanowi jedną szóstą jej składu). W związku z tym, że opinie Komisji nie mają charakteru wiążącego i nie łączą się z władzą święceń, to czy nie można wykluczyć, że znajdzie się trzydzieści kobiet – teologów (teolożek?), których kompetencje będą przewyższały kompetencje mężczyzn – teologów? Mam wrażenie, że w tak nakreślonej perspektywie decyduje jednak bardziej płeć niż rozum, dorobek naukowy czy też zasługi duszpasterskie. To nie jest słuszne. Cieszę się, że Watykan chciałby do Komisji wprowadzić pięć, sześć kobiet. Ale czy kryteriami decyzji o tym, kto ma wchodzić w skład tej instytucji ma być płeć czy rozum? W wywiadzie z kardynałem Müllerem nie znajduję odpowiedzi na to pytanie.”
Nie sądziłam, że kiedykolwiek stanę w roli rzecznika prasowego kard. Müllera i prawdę mówiąc nie podejrzewam go o feministyczne zainteresowania i sympatie dla parytetów, ale nie mogę się oprzeć i odpowiem.
Po pierwsze, parytet powinien oznaczać, że będzie piętnaście teolożek i pietnastu teologów (z łac. paritas oznacza równość). Jedna szósta to żaden parytet. Księdz Adam Błyszcz uważa, że byłoby to niesłuszne, gdyby nominacje do MKT odbywały się według parytetów czy kwot. A właściwie czemu nie? Kobiety nie mogły studiować teologii do drugiej połowy XX wieku. Wciąż są raczej niezachęcane do robienia teologicznych karier. A spokojnie piętnaście kompetentnych teolożek światowej klasy by się znalazło. To tylko kwestia decyzji. Taka świadoma pozytywna dyskryminacja mogłaby całemu światu pokazać, że sa zdolne do uprawiania teologii na równi z mężczyznami. Bez obaw, dla mężczyzn-teologów (księży głównie) zostanie jeszcze cała masa stanowisk. A tu w Polsce na prawde nie macie się Panowie o co martwić. Wszyscy zgodnie dbaja o to, by kobiet teologów było niezbyt wiele.
Co zatem decydowało: płeć czy rozum? Trzeba by może spytać, czy rozum jest zawsze decydującym czynnikiem teologicznej kariery. Czy na przyklad gdy zgromadzenie zakonne ks. Błyszcza wysyłało go na studia specjalistyczne z teologii dogmatycznej do Rzymu, na papieski Uniwersytet Gregoriański, to decydował o tym tylko rozum, czy fakt bycia księdzem i zakonnikiem a zatem mężczyzną. Owszem, intelektualnie zdolnym do kontynuowania studiów, ale jednak księdzem, a zatem mężczyzną.
Kobiety stanowią w Polsce ponad połowę studentów teologii w Polsce, ale ta proporcja zakłócona zostaje na wyższych etapach studiów. Ile studentek teologii (świeckich i zakonnic) jest na takie studia z Polski wysyłanych? Ile tych studentek kontynuuje studia na polskich wydziałach teologicznych? Podpowiem: między 4 a 20 procent, zaleznie od wydziału. A jeśli nawet obronią doktoraty, to ile z nich dostanie na uczelniach teologicznych etatową pracę?
Też bym wolała, żeby obecność kobiet w Międzynarodowej Komisji Teologicznej nie robiła “newsa”. Ale taka jest nasza rzeczywistość. Gdy papież Paweł VI tworzył Komisję w 1969 r., na świecie dopiero pierwsze absolwentki opuszczały teologiczne wydziały. Po raz pierwszy jakiekolwiek kobiety weszły w skład komisji dopiero w 2004 r. I to nie z braku rozumu, bynajmniej.
Czy płeć, czy rozum?
Bez wątpienia kobieta i ksiądz to istoty rozumne. A czy ksiądż to nowa kategoria płci? Nic podobnego. Choć czasem nosi się inaczej niczym nie różni się od całej męskiej populacji. korzystamy z rozumu w takiej samej mierze jak ze wszystkich innych przymiotów duszy i ciała. Ponadto rozum od dawna podpowiada, ze każdy z nich nosi w sobie pierwiastek kobiecości, bo tak już nas natura (Bóg) wyposażył. Kobiety są już obecne we wszystkich dziedzinach, sferach życia społecznego, jedynie jej podległość uznają niektóre religie… Bycie księdzem nie wiąże się z wykonywaniem czynności niemożliwych dla kobiet, jak dźwiganie ciężarów, choć przecież kobiety od zarania wykonywały trudne, męskie prace, choćby wspomnieć pracę na roli.
jeżeli Kongregacja będzie twardo obstawać przy swoim w niedługim czasie kapłani znajdą się na marginesie jako osobna, odrębna grupa społeczna poza relacjami damsko-męskimi. Ale, jak zapewnia Pani Zuzanna, kapłan/ zakonnik to również mężczyzna, a mężczyźni wchodzą w relacje nie tylko męskie. Tak więc czas oswoić w swych szeregach Innego, bliźniego swego
Zamiast ciągle mieszać w Kościele, kiedy łaskawa pani feministka zajmie się działalnością klubów Cocomo w Krakowie. Czy panią nie wzrusza to, że każdego dnia dochodzi do molestowania seksualnego mężczyzn (już na ulicy nachalne nagabywanie ) i dziewczyn, które są poniewierane w klubie. Pod bokiem ma pani takie znęcanie się człowieka nad człowiekiem i nic. Nic to panią nie obchodzi, podobnie jak cały „tygodnik powszechny”, który jedne grzechy widzi niczym sokół myśliwski, a na inne jest kompletnie głuchy i ślepy. Jak to się ma do waszej podobno katolickiej moralności?
Mieszkam w Warszawie. I owszem, dostrzegam problem klubów Cocomo i różnych innych „gentelmens clubs” ale o tym ostatnim i tak sporo się pisze i pisało, a teraz spółka Event, właściciel klubów, ogłosiła, że w dniu 3.09.2014, marka klubów Cocomo kończy swoją działalność.
To jak, mogę się już spokojnie zając Kościołem i jego stosunkiem do kobiet? Czy zanim będę się mogła odezwać, trzeba zlikwidować prostystucję, przemoc domową i rozbierane reklamy na ulicach?
A może by się z takimi problemami spróbować zwrócić do miejscowej kurii metropolitalnej? Te słyną ostatnio ze skutecznego blokowania różnych inicjatyw i zdejmowania z afisza. Może mogą rozszerzyć działalność i na takie kluby? W końcu też widzą grzechy, niczym sokół myśliwski i niejednokrotnie piętnują je publicznie.
Niebywałe. Co za tupet. Pani Zuzanna Wypowiedź Internauty przemawia za uświadamianiem Polaków, zwłaszcza Panów że ów styl w którym dominował męski głos odchodzi do lamusa. Niemniej ukazuje jak mocno jeszcze w polskim Kościele utrzymuje się służebna wobec mężczyzn rola kobiet. Maryi: „Oto ja służebnica Pańska” opacznie pojmowane istotnie czyni z kobiety dziewczynę do wszelakich usług, gospodynię domową. W tym kontekście poczynam rozumieć 'troskę’ naszego Internauty. A swoją drogą ciekawe ma skojarzenia. Wyobrażam sobie konferencję na której podejmowane będą tematy miejsca teologii w przestrzeni społecznej z udziałem kobiet na której pojawi się głos o tańczących paniach oraz panach na 'rurze'(?)
Niestety Maria – niezależnie od tego kimkolwiek jesteś kobietą czy mężczyzną czy obojgiem naraz – straszliwie bełkoczesz. Sam (sama) nie wiesz o co ci chodzi, co masz na myśli. Student (studentka) za taką wypowiedź dostaje na egzaminie dwóję z wykrzyknikiem, nie za brak wiedzy, lecz za wyrzucanie z siebie przypadkowych słów. Najpierw myśl, potem pisz, nie odwrotnie.
Proszę zając się działalnością klubów Cocomo w Krakowie. Kobiece zainteresowania teologią to zdecydowanie nie pańska działka. No, chyba, ze Pana ulubionym zajęciem jest odbijanie sobie niepowodzeń na feministkach.
Tak, tak, do kurii… Otóż pragnę szanowną panią poinformować, że parę tygodni temu Kardynał Stanisław Dziwisz publicznie zaapelował o usunięcie z centrum Krakowa tego typu przybytków. I co? Pani kolega niejaki Błażej Strzelczyk z „TP” zrugał w swoim felietonie Kardynała, że ma głosić Ewangelię a nie zajmować się takimi sprawami.
Ponadto, a od kiedy to kurie biskupie rządzą miastami, od czego mamy wysoko opłacanych prezydentów miast , dziesiątki radnych i setki urzędników z nimi związanych, od czego jest prasa, by o tym władzy przypominać. Dlaczego tym się nie zajmujecie, a ciągle chcecie reformować biskupów. Fatalnie zorganizowane życie publiczne, głównie w dużych miastach, znacznie bardziej nam doskwiera niż brak parytetów w Kościele.
proszę zatem iść do Urzędu Miasta, albo ścigać swoich radnych. od tego jesteśmy obywatelami w demokratycznym kraju.
prasa z resztą zajmowała się cocomo od dawna, i jak piszę, właśnie się likwiduję.
a mnie proszę pozwolić zajmować się tym co mnie doskwiera, czyli kobietami w Kościele.
życie publiczne w dużych miastach zostawiam aktywistom miejskim. wybory samorządowe za chwilę, może lepiej ten czas, zamiast na kłótnie w komentarzach na blogu, zostawić na znalezienie kandydatów na radnych, na których warto w listopadzie głosować.
a co do felietonu kolegi, to nie czytałam, ale jeśli tak pisał, to się nie zgadzam. biskupi powinni zabierać głos w takich sprawach. umieją być skuteczni, kiedy chcą.
A ja nie sądziłem, że kiedykolwiek bliższe będą mi treści z Deon.pl. 🙂
Jeśli Międzynarodowa Komisja Teologiczna została „ustanowiona żeby pomagać Stolicy Apostolskiej w sprawach doktrynalnych największej wagi”, to wygląda na to, że jej pierwszym celem nie jest „całemu światu pokazać, że /teolożki/ są zdolne do uprawiania teologii na równi z mężczyznami.” Chyba dobrze by było, gdyby zasiadały w niej osoby najbardziej kompetentne, może głównie kobiety.
Proszę mnie poprawić jeśli moja logika gdzieś szwankuje, ale jeśli a=b to nie ma znaczenia, czy zastosujemy a czy b, taką weryfikację można pominąć i skupić się na innych parametrach, to jest dla mnie równość. Wprowadzenie parytetów oznacza, że (poza wspaniałym zbiegiem okoliczności) ktoś do takiej komisji by się nie dostał właśnie ze względu na płeć …dyskryminacja?
Ile byłyby warte nagrody Nobla Skłodowskiej-Curie, gdyby dostała je dzięki parytetowi?
Wolałaby Pani dostać nagrodę Pulitzera, czy Pulitzera „dla kobiety dziennikarza”, albo w kategorii w której nie można by już wybrać mężczyzny, bo w innych przyznano im za dużo?
pozdrawiam serdecznie
Międzynarodowa komisja ma przede wszystkim służyć Kościołowi. Nie jest niczyim prawem się do niej dostać. W skład wchodzi trzydziestu teologów i teolożek z różnych dziedzin. Autor Deonu obawia się, że jak wpuści się do niej 6 kobiet to juz będzie parytet, jeśliby wybrano je na podstawie płci a nie rozumu. W tym wypadku nie mamy do czynienia z parytetem, nie podejrzewam o jego stosowanie prefekta kongregacji, który druga ręką walczy z amerykańskimi zakonnicami za ich rzekomy 'radykalny feminizm’.
z tego ze teoretycznie a=b nie wynika, ze a i b maja taki sam dostęp do studiów, możliwość ich kontynuacji etc. Równość nie biorąca pod uwagę strukturalnie uwarunkowanej gorszej pozycji startowej jednej ze stron. To jakby powiedzieć: kobiety mogą na równi z mężczyznami studiować na uniwersytecie w kraju, w którym dziewczynki kończą edukację na szóstej klasie. Co to wtedy zmienia, że mogą na równi?
Oczywiście pół na pół kobiet i mężczyzn w Komisji, to marzenia. ale czemu nie pomarzyć.
Komisja jak pisałam służy Kościołowi i jego sprawom dogmatycznym najwyższej wagi. Wiele tych spraw najwyżej wagi dotyczy kobiet, a ustalane jest prawie bez ich udziału. Większa obecność Kobiet byłaby modelem, sygnałem że jest miejsce dla kobiet w teologii.
A poza tym bez obaw, Komisja niewiele może, to ciało doradcze. Tam gdzie jest realna władza kobiety nie są w Kościele wpuszczane.
No to autor Deonu wypowiada się nieprecyzyjnie, powinien użyć słowa „kwota”, czyli trochę mniejsze zło 😉
Dostrzegam te różne uwarunkowania, sytuacja w której dziewczynki kończą edukację na szóstej klasie, a chłopcy pchani są dalej, świadczy o tym że na tym etapie a≠b, i na tym etapie trzeba o równość walczyć, a wprowadzanie na późniejszym etapie parytetów czy kwot jest protezą równouprawnienia.
Jeśli ktoś jest ze względu na płeć w jakiejś sytuacji dyskryminowany, to jak najbardziej powinien mieć możliwość dochodzenia swoich praw, tj. równego traktowania. Parytet jest próbą walki o równouprawnienie poprzez usankcjonowanie dyskryminacji (bo jak nazwać sytuację w której ktoś o wyższych kwalifikacjach musi „ustąpić” miejsca komuś o niższych, bo jest takiej a nie innej płci i nie mieści się w limitach?).
Sama Pani pisze, że Komisja służy Kościołowi i „jego sprawom dogmatycznym najwyższej wagi”, to ważniejsze jest żeby jak najlepiej tym sprawą służyła, czy sygnalizowała „że jest miejsce dla kobiet w teologii”? Nie sądzi Pani, że gdyby rzeczywiście chodziło „tylko” o rozum i kompetencje to we wspominanej komisji miałoby szansę zasiąść więcej niż 6 kobiet? Jeśli Komisja zajmuje się sprawami dotyczącymi wyłącznie kobiet, to jasne, może w tych sprawach niech wiodący głos mają kobiety, tylko to można uzasadnić nie uciekając się do idei parytetu płci.
Niedawno rozmawiałem z pewną panią doktor, zdawała na medycynę w czasie kiedy obowiązywał najczystszy parytet (50/50, część oczywiście dostawała się w wyniku „partyjnych” uwarunkowań, ale też musiała się w parytecie zmieścić), na jedno miejsce dla mężczyzny przypadało 12 chętnych, na jedno miejsce dla kobiety ponad 30! Jaki wynik musiała osiągnąć kobieta, a jaki mężczyzna żeby się dostać? Taki sam? To jest równość? Czy dzięki temu z tego rocznika mamy lepszych lekarzy?
Wierzę, że jeśli kobiety będą naprawdę mogły same o sobie decydować, bez nacisków społecznych i wpadania w koleiny kulturowe, a dziewczynki będą miały szansę rozwijać swoje dowolne zainteresowania, to hasło „parytet” będzie policzkiem lub ograniczeniem, a nie „marzeniem”.