ONA (dziennikarka) a ON (ksiądz) rozmawiają o kobietach w Kościele. „Najpiekniejszość”, żebro, gosposia… No zgadnijcie, kto to powiedział? Zagadka to nie tyle trudna, co pouczająca.
ONA: Może zbyt mało mówi Ksiądz o kobietach, a gdy już porusza ten temat, to z punktu widzenia macierzyństwa, bycia małżonką i matką itp. A jednocześnie kobiety są przywódczyniami krajów, międzynarodowych instytucji, armii. Jakie miejsce kobieta zajmuje w Kościele?”
ON: „Kobiety są najpiękniejszym co Bóg stworzył. Kościół jest kobietą. Kościół jest rodzaju żeńskiego (ZR: w językach łacińskich). Teologii nie da się uprawiać bez kobiecego wymiaru. Ma pani rację, nie mówię o tym wystarczająco. Zgadzam się, że więcej pracy musi zostać włożone w teologię kobiety. Mówiłem to już i podjęte już zostały nad tym prace.
ONA: Czy dostrzega Ksiądz pewną ukrytą mizoginię?
ON: „Kobieta została stworzona z żebra … [śmieje się serdecznie] To żart. Żartuję. Zgadzam się, że powinno być więcej refleksji na temat kobiet, inaczej sam Kościół nie może być zrozumiany.
ONA: Możemy spodziewać się wkrótce jakichś historycznych decyzji, jak kobieta powołana na szefową dykasterii, nie mówię, że kapłaństwa…
ON, śmiejąc się: Cóż, jakże często księża kończą podporządkowując się autorytetowi swoich gospodyń
Papież Franciszek?
Tak. Niestety
Cóż, nawet papież – reformator nie jest wolny od przedorwellowskich, seksistowskich schematów monomyślenia. A miało byc’ tak pięknie.
Czy mógłby Pan wyjaśnić, dlaczego nazwał Pan Franciszka reformatorem? Czy już cos zreformował, ze zasłuzyl sobie na to miano?
W głowe zachodzę, w czym problem. Kobiety sa prezydentami, rektorami wyższych uczelni, prezesami zarządów spółek, dyrektorami wielkich przedsiębiorstw, wynalazcami, ale tez gospodyniami domowymi, gospodyniami duchownych itp. Tylko od nich i od ich predyspozycji intelektualnych i psychicznych zależy, jaka droge wybiorą. To narzucanie się kobiet Kosciołowi i hierarchii jest po prostu zenujace. Tak jak ja nie powierzyłabym opieki nad małym dzieckiem zadnemu męzczyźnie, tak Kosciół z jakichś powodow nie zyczy sobie kaplanów-kobiet. Czy to takie trudne do zaakceptowania?
Nie rozumiesz bo myślisz tak jak On. On, widać, też tego nie rozumie. Albo, miejmy nadzieję, miał słabszy dzień.
Chodzi o to, że na poważne pytania dotyczące połowy Kościoła (kobiet) papież odpowiada kiepskimi żarcikami. i nikt przecież nie pytał o kapłaństwo… Tak, to trudne do zaakceptowania, bo lekceważące.
Doskonale rozumiem, ze zarciki Papy Franciszka nie znajduja u Panstwa uznania, jako ze mnie draznią w sposób szczególny. Ale przecież ten jego sposób bycia na początku pontyfikatu zyskał tak wielkie uznanie, ze wręcz wywolało to tzw. „efekt Franciszka”:)) Niestety, ale trudno oczekiwać od niego, aby żartował sobie tylko z gotowości niektórych hierarchów i wiernych do obrony dotychczasowej nauki KK (co tak bardzo zachwycilo środowiska liberalne:)), a stawał się poważny przy postulatach środowisk dalekich od Kosciola. Jak już przyjął taką maniere (nie waham się tego nazwać błaznowaniem), to już tak ciągnie. Najwyraźniej uznał to za swietny sposób unikniecia konieczności powiedzenia tak, tak, nie, nie, bez światlocienia:))
No cóż.
Wydaje się dość wyraźnym, że po prostu nie miał okazji poważnie przemyśleć tej kwestii.
Ale tu trzeba brać go po ludzku. Wychował się w kraju, w którym się wychował i odziedziczył jakieś tradycje.
Poza tym trudno oczekiwać od kogoś, kto względnie rzadko współpracuje w sensie intelektualnym z kobietami, żeby wyrobił sobie znaczący bagaż doświadczeń. Spowiedzi to niestety nie wszystko.
Natomiast sam z własnego doświadczenia znam momenty, gdy nie spodziewając się pytania odpowiadałem z głupia frant. Często dopiero trzecia odpowiedź była na temat i dotykała istoty sprawy.
Także nie zdziwiłbym się, gdyby niezadowolenie z własnego podejścia za jakiś czas zaczęło kiełkować konkretem.
A tak już z innej beczki…
Czytałem ostatnio jeden z wywiadów z Andrzejem Stasiukiem.
Napomknął przy jakiejś okazji o pewnym atrybucie dźentelmena – otóż „nie dochodzi on swego”.
Tak sobie wtedy przypomniałem utyskiwania Pawła Śpiewaka przy okazji zmiany prawnych regulacji dotyczących uboju zwierząt. W tym sęk, że praktyka uboju zupełnie odstaje od ducha, który przyświecał regulacjom obowiązującym Żydów w tym zakresie.
Ale cóż – dziwne byłoby, gdyby chrześcijanin pouczał Żyda o duchu Prawa…
Oczywiście – można powiedzieć, że ojcowie, którym odmawia się kontaktu z dziećmi i którzy z tej okazji dochodzą swych praw, nie są dżentelmentami a więc w sumie nie powinno im się tego kontaktu umożliwiać… 🙂
Proponowałabym rozwinięcie definicji „gentleman” akurat przez pana Stasiuka pozostawić w sferze żartu:)))
Hm…
Po pierwsze nie znam pana Andrzeja Stasiuka osobiście, więc trudno mi się wypowiadać, jak traktować jego rozwinięcia definicji w tym zakresie.
Po drugie jeśliby to tylko dżentelmeni mieli prawo do określania pojęcia „dżentelmen”, to napotykamy na problem ontologiczny: skąd wziął się pierwszy dżentelmen.
Problem ten można rozszerzyć na kobiety – tylko one mogłyby mówić o tym, kim jest kobieta. A o człowieku mógłby mówić tylko człowiek, natomiast mowa zwierząt, która siłą rzeczy odbywa się bez słów, powinna być rozumiana w kategoriach żartu…
Ale wrócę do dżentelmena. Sam najwidoczniej nie jestem, bo zamiast bronić kobiety, dyskutuję z nią…
Hm… no chyba, żeby potraktować taką dyskusję jako jej obronę…?
Problem chyba nie w papieżu (to i tak dobrze, że w ogóle rozmawia o roli kobiet) ale w w księżach i proboszczach. Tu można doświadczyć prawdziwego lekceważenia (nie tylko kobiet). Sam omijam mój kościół parafialny i widzę, że nie jestem sam. A patrząc na młodych księży, tych co dopiero opuszczają seminaria, jestem wręcz zdegustowany. Dlatego na zmiany trzeba poczekać, choć pewnie nastąpią szybciej niż się spodziewamy.
Gdyby Jorge Mario Bergoglio był zwolennikiem kapłaństwa kobiet nie zostałby papieżem, tak myślę. To wąskie, hermetycznie zamknięte grono
nie przepuści nikogo kto miałby odwagę przeciwstawić się Kongregacji.
Mnie wystarczy zapowiedź papieża, ze nie pragnie władzy absolutnej w Kościele. Jest biskupem Rzymu. No, chyba, że władzę faktyczną sprawuje kto inny. Ksiądz, który nie podporządkowuje się gosposi nie jest po prostu pantoflarzem. Może Franciszek daleki jest od takich relacji. Nie widzi siebie w takiej roli. Być może gosposia jest zbędna, co nie znaczy jednakowoz, ze kobieta w innej nie byłaby mile widziana.
Nawet tak ciepłe i serdeczne słowa Papieża budzą niesmak feministycznych duszyczek. Czy trzeba lepszego dowodu, że ideologia feministyczna odrywa od rzeczywistości i czyni swe wyznawczynie smutasami pozbawionymi dystansu do samych siebie? Kiedy przeczytałem komentarz pani Radzik przypomniał mi się stary dowcip: Ile feministek potrzeba żeby wkręcić żarówkę? Odp: – To nie jest śmieszne!
To nie jest śmieszne.
A kiedy on to powiedział? Czy forma „ksiądz” sugeruje, że było przed tym, nim został papieżem? Może nawet dość dawno temu?
Nic się od tego czasu nie zmieniło, nie było żadnych innych jego wypowiedzi w tej kwestii?
Czy Pani, Zuzanno, oczekuje rozwinięcia, lub uzupełnienia Mulieris Dignitatem? Jeśli tak, wydaje się, że trzeba poczekać, ten pontyfikat ma dopiero półtorej roku.
Wywiad jest z końca czerwca 2014, zmieniłam tytuły jakimi zwraca się dziennikarka na „ksiądz” żeby nie było aż tak łatwo zgadnąć.
A czego oczekuję? Może żeby tak poważnych tematów nie obracać w takie konkretnie żarty?
Co do Mulieris dignitatem, to możnaby długo. Może kiedyś się wytłumaczę, co tam jest niepokojące. Ale skoro papież Franciszek mówi, że potrzebna nam jest nowa teologia kobiety, to też go może jakoś Mulieris Dignitatem nie satysfakcjonuje.
Hm…
Wypowiem się o książce patrząc tylko na okładkę…
Już sam tytuł listu jest niepokojący. Bo jeśli coś trzeba werbalnie oznajmiać, to efekty są takie, jakby powiedziało się „trawa jest zielona”.
Jedni odwrócą wzrok, inni zaprzeczą a jeszcze inni
podepczą lub będą chcieli zabetonować. Pominę tych, co stwierdzą, że to mieszanka żółtego i niebieskiego chlorofilu.
Myślę, że Kościół nie jest jeszcze przygotowany do pewnych rzeczy.
Trzeba by zacząć od zaakceptowania teorii o ewolucji, dostrzeżenia badań nad „algorytmami genetycznymi”, które prowadzą do wniosku, że „optymalizacja” lepiej działa w przypadku krzyżowania osobników niż tylko mutacji.
Czy kolejnym krokiem ulepszeń jest dymorfizm płciowy? Zaczynamy dopiero rozglądać się w tym terenie.
Ale chodzi o generalną akceptację „logiki” tego świata. Tu jest dość pracy dla teologa.
Natomiast idąc w drugim kierunku – jakieś czynniki spowodowały, że przeżywalność była większa, gdy osobniki męskie miały takie cechy a żeńskie miały takie. Fizyczne i psychiczne.
Trzeba dostrzec w człowieku tę historię – mnóstwo atawizmów, które potrzebne były „w lesie” a które odziedziczyliśmy.
Zbudowaliśmy własny świat, ale wiele z tamtych rzeczy dalej w nas tkwi.
Poza tym sprawa kultury i tradycji, które wykształciły się w innych czasach niż dziś. Właściwie to wielu kultur.
Swoją drogą powinniśmy wysyłać tabuny antropologów do społeczności żyjących na przykład w matriarchacie, żeby dowiedzieć się jak tam wszystko funkcjonuje. Zanim te społeczności zostaną ostatecznie rozjechane.
I tu jest sporo teologicznej roboty do wykonania. Tak właśnie bym widział poważne podejście do faktu dwóch płci człowieka ze strony Kościoła.
Dysputy o samym duchu człowieka to za mało – on jest splątany z ciałem, które z jednej strony go realizuje a z drugiej, które to on ożywia.
I wracając do listu apostolskiego – człowiek istnieje w dwóch płciach. Według mnie dyskusja o godności jednej z nich to jakaś niezręczność.
Natomiast tak na marginesie, Pani, Zuzanno, wydaje się, że nieco zmiękła „dostrzegając” jego słowa o teologii kobiety.
Proszę nie zwalniać – trzeba być trochę realistą – Franciszek niekoniecznie musi być tą wyczekiwaną nadzieją – być może otworzy drzwi,
ale przez nie nie wejdzie. Więc wysiłek i wsparcie intelektualne dla niego i dla następców jest wręcz niezbędne.
Istotne jest tylko jak wyglądać będzie to wsparcie.
Bo jak na razie mnóstwo pary idzie w gwizdek – w żeńską odmianę nazw zawodów czy pełnionych funkcji na ten przykład…
Oj tam, że od razu zmiękłam. Pomysł z teologią kobiety wcale mi się nie podoba, bo to znowu jest opisywanie jednej płci nie opisując drugiej.
Ale skoro już papież nawołuje do jej tworzenia, to trochę się obawiam kto się za to weźmie. Bo jak księża profesorowie od antropologii teologicznej, których ostatnio czytam, to ja dziękuję.
-;))
Film dokumentalny „Dziedzictwo sprawiedliwych” w reżyserii Dariusza Walusiaka będzie można obejrzeć dzisiaj o godz. 17.00 w muzeum Fabryka Schindlera w Krakowie przy ul. Lipowej 4. Wypowiadają się w nim m.in Żydzi uratowani przez Polaków podczas II wojny światowej, nie ukrywając wdzięczności dla tych, dzięki, którym żyją.
„Jest mi bardzo przykro, że Izraelczycy nie zdają sobie sprawy jak wielu Polaków było Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata… Więcej Żydów zostało uratowanych w Polsce niż w całej reszcie Europy” – mówi w filmie „Dziedzictwo sprawiedliwych” profesor historii z Izraela Henry Wassermann, który w czasie wojny ukrywał się wraz z rodzicami i starszą siostrą w Radziszowie pod Krakowem. Żydowska rodzinę od śmierci z rąk niemieckich oprawców uratowało małżeństwo Tomków.
W filmie przytoczone zostało świadectwo Bernarda Trauba, który pod fałszywym nazwiskiem przeżył okupację niemiecką w Proszowicach., a swoje wspomnienia z lat 1939-45 opisał w książce pt. „Przebłyski czarnej nocy”. „Życie moje leżało w rękach ludzi. Ci którzy wiedzieli o mnie, a ich grono stopniowo rosło nie tylko, że nie szkodzili mi, ale często chronili i bronili mnie. Polacy to na ogół ludzie dobrzy ludzie z sercem. Wreszcie to ludzie, którzy nie wyczekiwali na śmierć swoich bliźnich. Na moim przykładzie i wielu, wielu innych osób można się przekonać, że teza o walnej pomocy Polaków w eksterminacji narodu żydowskiego jest fałszywa i krzywdząca” – mówi w filmie Traub.
„Mówi się, dlaczego nie więcej Polaków ratowało Żydów. Każdy z nas powinien się spytać czy my byśmy to zrobili, czy ja bym to zrobił dla innego człowieka w tych warunkach, jakby groziła kara śmierci dla mojej całej rodziny?” – powiedział natomiast Zvi-Rav-Ner ambasador Izraela podczas wręczania w listopadzie 2012 roku w Krakowie medali Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
My tu co prawda o papieżu, ale Czytelnik/Czytelniczka o sprawiedliwych. Informacyjnie czy polemicznie, bo jednak wyczuwam ton polemiki…
W Polsce mieszkało 3.5 mln Żydów, 3 mln zginelo, jakies 6 tys nazwisk sprawiedliwych na liście sprawiedliwych. Skąd na kolektywna duma?
Duma z wypowiedzi pani rodaków, którzy mają o wiele większe prawo od pani do ferowania wyroków i ocen i jak można przeczytać są od pani dużo bardziej sprawiedliwi dla narodu polskiego.
Po drugie adres w sprawie wymordowania 3 mln Żydów to Europa Zachodnia – Berlin. Czasem mam wrażenie, że nie dla wszystkich jest to oczywiste.
Wpis jest oczywiście informacyjny, bo każdy człowiek powinien wiedzieć, że Żydzi są naprawdę wdzięczni Polakom za ratowanie ich życia i wcale nie mają pretensji, że za mało ich ratowano. Taka informacja moim zdaniem służy budowaniu pozytywnego obrazu naszych narodów i jest o wiele ważniejsza niż ciągłe bombardowanie negatywami.
Moi dziadkowie ukrywali rodzinę Zydów. Przeżyli wojne. Niestety, nie żyli długo, zaraz po wojnie zabił ich jeden „dzielny polaczek”. Więc proszę nie brzmieć tak dostojnie, bo mamy co nieco za uszami w tej sprawie. Jak by nie patrzył i co by nie powiedział, ten czy tamten. Chociaż chwała im za to.