Wszyscy usłyszeliśmy o amerykańskich zakonnicach cztery lata temu, kiedy Konferencja Kierownictwa Zakonów Żeńskich (LCWR) została wzięta pod lupę Watykanu, a zakonnice oskarżone między innymi o radykalny feminizm. Zakonnice i radykalny feminizm? Nie ma się co śmiać, Amerykańskie siostry zakonne były i są w awangardzie teologii feministycznej, zaangażowane są w pomoc społeczną ale też tematy w kościele kontrowersyjne, jak duszpasterstwo LGBTQ. W sprawie reformy opieki zdrowotnej stanęły po stronie Obamy, a nie własnego Episkopatu. Ale może po kolei.
Po Soborze Watykańskim II życie zakonnic zmieniło się radykalnie. Usłyszały, że mają prowadzić dialog ze światem, więc go podjęły. Między innymi, maszerując z młodzieżą w pacyfistycznych demonstracjach (o czym już pisałam we wpisie „Siostry Ziomalki”), czy walcząc z rasizmem. Ale nie tylko.
Konferencja Kierownictwa Zakonów Żeńskich zyskała feministyczną metkę już w latach osiemdziesiątych, dzięki przemówieniu swojej przewodniczącej s. Therese Kane, która podczas wizyty Jana Pawła II zwróciła się do niego publicznie z prośbą, żeby otworzył przed „połową ludzkości, wszystkie urzędy w Kościele.” Tłumaczyła potem, że nie mogła nie skorzystać z okazji, jaką dawało jej wystąpienie w obecności głowy Kościoła, by wypowiedzieć postulaty wielu katoliczek.
W kwietniu 2009 Konferencja otrzymała list o wszczęciu oceny doktrynalnej ich działalności. Więcej na ten temat pisał w TP Józef Majewski (Zakonnic kłopoty z doktryną), a od tego czasu sprawa wciąż się ciągnie. Od tego czasu, czyli już od 5 lat, sprawa znajduje spore zainteresowanie amerykańskich mediów. Od zwykłych gazet, przez telewizje, serwisy interentowe, program satyryczne… Komik Bill Maher mówił właśnie w programie satyrycznym: „Zakonnice to fajniejsza część religii. Siostry chcą pomóc biednym, zamiast wrzeszczeć na gejow. Watykan za to mówi im: zostawcie to chore dziecko i dorwijcie jakichś gejów.” Nie wiem, czy taki wizerunek rebeliantek (dobre zakonnice vs. bezduszny Watykan) jaki zaczęły kształtować media ucieszył zakonnice, ale z pewnością umiały z niego zrobić użytek. Postanowiły przy okazji załatwić parę spraw, w których taki pozytywny 'media coverage’ jaki mają może bardzo pomóc.
Mniej wiecej w tym samym czasie, cztery lata temu Konferencja Kierownictwa Zakonów Żeńskich zabrała, odmienne niż amerykański episkopat, zdanie w sprawie tzw. Obama care. Choć amerykańscy biskupi walczyli o powszechną opiekę medyczną od 1919 roku, to niemal zablokowali ustawę w 2010 bojąc się, że środki przeznaczone zostaną również na dokonywanie aborcji i zmuszą katolików do wykupienia pracownikom ubezpieczenia gwarantującego antykoncepcję. Biskupi przekonywali, że katolicki przedsiębiorca (również uczelnia, szkoła, czy szpital) powinien móc wykupić plan opieki medycznej nie uwzględniający antykoncepcji. W 2012 roku Biały Dom zaproponował kompromis, który miał polegać na tym, że koszt antykoncepcji pracowników instytucji katolickich pokryją firmy ubezpieczeniowe, bo będzie je to i tak mniej kosztowało, niż zapewnienie opieki w czasie ciąży. Kompromis z entuzjazmem przyjęło LCWR, jezuici i Catholic Health Association i siostry. Siostra Carol Keehan z Catholic Health Association (zarządzającego 600 szpitalami) tłumaczyła dziennikarzowi The New York Times: „Interesuje mnie szczególnie to, że w 2014 roku, 32 miliony lub więcej ludzi nie mających ubezpieczenia zdrowotnego zostanie otoczone opieką zdrowotną. To ma ogromny wpływ na życie wielu ludzi w tym kraju. Zajmuję się opieką zdrowotną od 40 lat, wiem że cierpią.”
Sytuacja z Obama care jak łatwo się domyślić tylko wzmocniła wizerunek rebeliantek, ale też zdawało się, że niezadowoleni z nieprzejednanej postawy episkopatu katolicy poczuli, że mają w siostrach z LCWR sojuszniczki. Pamiętam, że któryś z dzienników pytał w nagłówku: „I kto jest teraz wiarygodną twarzą Kościoła?”
Korzystając z medialnego zainteresowania jakie otrzymały ze względu na zainteresowanie nimi przez Watykan i wzmocnionego przez spory z episkopatem o ubezpieczenia medyczne, siostry wsiadły do autobusu. „Nuns on the Bus”, czyli autobus mknący przez dziewięć stanów. Głównym celem tej podróży było zwrócenie uwagi na najuboższych, którzy radzą sobie w życiu dzięki świadczeniom społecznym i pomocy ośrodków, które działają dzięki państwowym środkom. Srodkom, które były zagrożone planowanymi cięciami. To była więc akcja polityczna, ale nie broniąca interesów katolików czy kościoła, ale najbiedniejszych. W wywiadzie dla serwisu DemocracyNow szefowa kampanii, s. Simone Campbell mówiła: „to nie jest walka religijna, ale polityczna. Lubią nas, kiedy zajmujemy się służbą, ale nie myślimy, nie zadajemy pytań, nie jesteśmy krytyczne.” (Democracy Now, 12.04.2012).
Z całej tej medialnej wrzawy, licznych telewizyjnych wystąpień, wywiadów w prasie, najbardziej lubię występ s. Simone Campbell w The Colbert Report, czyli satyrycznym programie wieczornym na Comedy Central. Zobaczcie sami: s. Simone Campbell w The Colbert Report albo przeczytajcie poniżej.
Stephen Colbert: Siostro, dziękuję, że jest siostra tu z nami. Siostro, ty i twoje koleżanki zakonnice najwyraźniej zeszłyście na złą drogę. Jesteście radykalnymi feministkami!
s. Simone Campbell: Z pewnością zajmujemy się szczególnie potrzebami kobiet i odpowiadamy na nie. Jeśli to jest radykalne, to pewnie jesteśmy.
Stephen Colbert: Tak, tak. To jest właśnie radykalny feminizm.
s. Simone Campbell: Ja tak nie uważam.
Stephen Colbert: Jest jest. A przy okazji, siostro, gdzie jest siostry strój? Gdzie jest strój? Czy spaliła go siostra w czasie imprezy polegającej na paleniu habitów, organizowanych przez radykalne zakonnice?
s. Simone Campbell: Wróciłyśmy do naszych korzeni. W swojej historii nosiłyśmy proste, codzienne ubrania. To właśnie robimy. Nosimy proste, codzienne ubrania, by móc dotknąć ludzi bardziej bezpośrednio. Ludzie bywali onieśmieleni przez te wielkie habity …Trudno nam było z towarzyszyć ich doświadczeniu w tym stroju.
Stephen Colbert: Kościół powinien być trochę onieśmielający… Myślę że wy, zakonnice powinnyście być bardziej onieśmielające… Watykan i papież powiedzieli: dość z tym społecznym liberalizmem. Nie jesteście wystarczająco konserwatywne społecznie. Przyzna siostra?
s. Simone Campbell: Prawdę mówiąc, mogę tylko przyznać, że jesteśmy wierne Ewangelii. Pracujemy codziennie, by żyć tak jak uczył nas Jezus, z ludźmi z marginesu społecznego.
Stephen Colbert: To jest łatwy sposób na zdobycie poparcia: Jezus. Można wrzucić Jezusa to wszystkiego i ludzie i zdobędzie się aplauz. Macie nadchodzącą wycieczkę autokarową, zaczynającą się w najbliższy czwartek.
s. Simone Campbell: Tak, mamy.
Stephen Colbert: Ty i inne siostry?
s. Simone Campbell: Dokładnie.
Stephen Colbert: Kilka zakonnic wsiada do autokaru… to gotowy temat na film. „Nuns on the Bus” I jedziecie do dziewięciu różnych stanów, w których siostry robią…
s. Simone Campbell: Robią świetną robotę. Chcemy podkreślić i pokazać ich pracę, ale zatrzymamy się też w biurach kongresmenów, zwłaszcza tych, którzy głosowali za propozycją budżetową zaproponowaną przez kongresmena Ryana. Ten budżet podkopuje strukturę naszego społeczeństwa, a ludzie tego nie wiedzą. Chcemy edukować ludzi o tym, co się dzieje w Kongresie i upewnić się, że się sprzeciwią. Choć tyle możemy zrobić dla na ludzi cierpiących z powodu tej sytuacji ekonomicznej, którzy są zostawieni sami sobie i spychani na margines.
Stephen Colbert: Ale jeśli koncentrujemy się na ubogich i pomocy ubogim, to zostawia bogatych samym sobie. Ludzi takich ja ja…
s. Simone Campbell: To jest to, co bogaci powinni robić.
Stephen Colbert: Posłuchaj, my potrzebujemy więcej pomocy. Ubodzy odziedziczą Królestwo Niebieskie, „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu do Królestwa Niebieskiego”… ja potrzebuję pomocy bardziej niż biedni!
s. Simone Campbell: Potrzebujesz pomocy, żeby odpowiedzieć hojnością. Mamy wystarczająco dużo, jeśli zaczniemy się dzielić. To ta amerykańska idea, żeby gromadzić i skupiać się na tym co mamy indywidualnie…
Stephen Colbert: Sam Jezus powiedział:… zapomniałem…
s. Simone Campbell: Jezus łamał chleb, dawał go wszystkim i mówił, bierzcie i nasyćcie się. I starczy, jeśli się dzielimy.
Stephen Colbert: Cóż, nie będę dyskutował z zakonnicą o Ewangelii. Siostra Simone Campbell! Siostro, dziękuję za spotkanie.
***