Kiedyś to było rzadkie imię. W latach dziewięćdziesiątych byłyśmy trzy na całą podstawówkę. Zwracało uwagę. Zwykle kojarzyło się z Zuzią z piosenki, całą ze szmatek. Inaczej księżom, którzy znają Biblię lepiej niż inni współobywatele. Im od razu kojarzyło się z bohaterką Księgi Daniela (Dn 13). Zuzanna i starcy! – mówili od razu i tylko czasem nie śmiali się przy tym. Dla nastolatki skojarzenie z Zuzanną podglądaną przez starców w kąpieli było wystarczająco krępujące i bez tego śmiechu.
Minęły lata, zanim zadałam sobie pytanie, czemu nikt nie kojarzył mojego imienia z inną biblijna Zuzanną. Czemu nikt nie zakrzyknął popisując się znajomością Pisma: Ach, jak Zuzanna która wraz z innymi kobietami poszła za Jezusem (por. Łk 8,3). No ale ta druga, nowotestamentowa, która dołącza do Mistrza w Galilei, nie doczekała się tylu przedstawień na obrazach mistrzów. Tamtą z Księgi Daniela, przedstawioną na wielu płótnach, bezwstydnie podglądamy tak jak owi starcy. Z resztą przyzwolenie na oglądanie kobiecego ciała i uprzedmiotowienie przez oglądanie go jest w naszej kulturze duże. Każda kobieta może opowiedzieć wam dziesiątki sytuacji, w których była oglądana nie tak jakby chciała. Przemocowo, choć to tylko wzrok. Wystarczy, że na drodze budowa. Albo tapicer wyjdzie z zakładu na fajkę, gdy biegniesz do autobusu. Albo jakiś ksiądz, biskup, czy nawet papież, będzie się rozwodził o tym, jak budowa kobiecego ciała (ach, te macierzyńskie krągłości) determinuje niewieści los.
Więc ta Zuzanna w kąpieli taka wygodna. Gorzej z tą drugą. Co to znaczy, że wraz z Marią Magdaleną oraz Joanną, żoną Chuzy, zarządcy u Heroda, również Zuzanna i inne kobiety były przy Jezusie i uczniach gdy ci wędrowali nauczając i głosząc Ewangelię, a nawet usługiwały im ze swego mienia? Czyżby nie wymieniali tej Zuzanny, bo idącą wraz z uczniami niełatwo ją taksować wzrokiem, wskazując w ten sposób jej miejsce? Bo przecież nie można dziewczynie w głowie mieszać, że jakieś kobiety coś ważnego wśród uczniów Jezusa robiły. Utrzymywały ich? No koniec świata! Może sama nie znajdzie, a kaznodzieja nie wyeksponuje tego wątku, gdy raz na trzy lata wspomni się ją w 11. niedzielę czasu zwykłego w roku C.
Podobnie z resztą z innymi kobietami z Nowego Testamentu. Nigdy w niedzielnych czytaniach nie usłyszymy końcówki Listu do Rzymian, gdzie św. Paweł pozdrawia dziesięć kobiet, między innymi diakonisę Febe, apostołkę Junię i liderki młodego kościoła Lidię i Pryskę.
Kobiety na kartach Biblii są nie tylko od bycia oglądanymi (i podglądanymi), ale również od działania. Jak Zuzanna, która wraz z innymi kobietami wędrowała za Jezusem.
It is absolutely true that the characters of the Old Testament are more exposed and promoted not only in Poland, but throughout the Judaeo-Christian world. It is very sad, Mrs. Zuzanna Radzik. Good luck in promoting the Good News!
Aż szkoda, że ten tekst taki krótki. Mam niedosyt. Pozdrawiam! 🙂
Ech, Zuza, mam wrażenie, że ciągle jesteś przewrażliwiona w temacie, który nieustannie podejmujesz. I niekonsekwentna w przedstawianej argumentacji. Bo – podczas gdy pięknie piszesz o godności ludzkiego ciała i słusznie potępiasz pożądliwe patrzenie na nie, to zadziwia mnie fakt, że nie rażą Ciebie wulgarne hasła i wyuzdane wizerunki, pokazywane podczas demonstracji typu „czarny protest” (a, jeśli się nie mylę, bierzesz w nich udział, utożsamiając się zatem jakoś z nimi). * Stopień zaangażowania osób mówiących o obu biblijnych Zuzannach jest, jak się zdaje, wprost proporcjonalny do ilości miejsca, poświeconego im na kartach Pisma Świętego: o jednej mówi cały rozdział Dn, podczas gdy druga wymieniona jest tylko w 1 wersecie, obok kilku innych kobiet [podobnie zrobiliby za 2000 lat komentatorzy interpretujący napisaną przez kogoś „Historię studentów jerozolimskich z lat np. 2006-2012”: gdyby o Tobie ktoś napisał cały rozdział w tym dziele, a mnie wspomniał tylko raz, w 1 wersecie, obok kilku innych kolegów, to jestem pewien, że o Tobie mówiono by wówczas właśnie dużo więcej i częściej niż o mnie; to jest logiczne]. Pretensje należy więc mieć w tym momencie raczej do Ewangelistów, a nie do kaznodziei.. * Nie podawaj też proszę Junii jako argument w sprawie, bo na to, że była to kobieta, masz 50 procent pewności (czyli tyle, ile również ci, dla których osoba ta jest Juniasem; pisałem Ci już o tym, powołując się na dane z krytyki tekstualnej). A o Febe, Lidii czy Pryscylii to mówi się na kazaniach wtedy, gdy pojawiają się te kobiety w liturgii słowa. Tu znowu pojawia się kwestia proporcji, czyli miejsca poświeconego im w Biblii. Czy jutro mam powiedzieć w homilii na niedzielę Dobrego Pasterza o Zuzannie, w sytuacji, gdy nie ma mowy o kobietach w żadnym czytaniu? Czy taka próba usatysfakcjonowania Ciebie nie byłaby działaniem na siłę? Mówię zaś o biblijnych kobietach z największą moją gorliwością, gdy podczas wykładów omawiam Dzieje Apostolskie i Listy św. Pawła. Nie możesz powiedzieć, że omijam te kobiety, że je przemilczam, że ignoruję. Argumenty, Zuza, argumenty i emocjonalny dystans do sprawy będzie lepszym doradcą w dyskusji.
Drogi Panie Zibi, proszę także wziąć pod uwagę, że Biblia powstawała w czasach, kiedy kobiety nie miały nic do powiedzenia a także, że spisywana była przez mężczyzn – trzeba także wziąć taki fakt pod uwagę. Dzisiaj, kiedy kobiety mają znacznie więcej praw i wiele mówi się o ich miejscu w kościele, naprawdę nie zaszkodziłoby od czasu do czasu wspominać o nich w kazaniu nawet wtedy, kiedy w czytaniach jest tylko mowa o mężczyznach. I proszę nie 'zwalać’ wszystkiego na Ewangelistów – byli ludźmi swoich czasów, a od dobrej woli dzisiejszych kaznodziejów zależy bardzo wiele.
Jeszcze odnośnie do zarzutów do Autorki – Pani Zuzanna nie jest, moim zdaniem, „przewrażliwiona”, jak Pan to protekcjonalnie ujął (a już przedstawianie jej jako osoby rozemocjonowanej to chwyt poniżej pasa, wykorzystujący niesprawiedliwy stereotyp na temat kobiet), ale świadomie stara się zwrócić uwagę na rolę kobiet w Biblii i Kościele i robi to niezmordowanie, bo ktoś musi! Bo, na przykład, wielu przedstawicieli Kościoła nie ma na to ochoty.
Pani Zuzanno – bardzo Pani kibicuję!
Dzięki, Zuzanno, że „ciągle jesteś przewrażliwiona w temacie” i że go „nieustannie podejmujesz” – to znaczy nie dajesz się i trwasz. Ja też kibicuję! 😉
Emocjonalny dystans do sprawy traktowania kobiet w kościele? Czasami trochę trudno go zachować.
Scenka z próby komunijnej (z życia wzięte, dosłownie sprzed paru godzin) – dzieci ustawiają się przed kościołem w dwóch rzędach, osobno chłopcy, osobno dziewczynki – mają to już wyćwiczone do perfekcji, próby komunijne zresztą sprowadzają się wyłącznie do tresury dzieci, żeby szybko i sprawnie wykonywały całą „choreografię” i maksymalnie głośno śpiewały (mniejsza o to, czy czysto) i równie głośno i sprawnie odpowiadały na wezwania księdza. Proboszcz wychodzi przed kościół i tubalnym głosem pokrzykuje: chłopcy zdjąć czapki, a dziewczynki założyć, właściwie kobiety powinny mieć w kościele zakryte głowy, tak jak zawsze było w starej tradycji i było dobrze i tak powinno być nadal….
Może byśmy tak zaczęły nosić jakieś hidżaby? Tylko co to ma wspólnego z Ewangelią i z Panem Jezusem?
Ojej, ojej! A mężczyźni nie doświadczają „przemocy wzrokowej” ze strony kobiet? Nie są taksowani? Nie ocenia się ich pod kątem seksualnej przydatności (częściej nieprzydatności 😉 ? Proszę poświęcić parę minut na przejrzenie dowolnego „babskiego” forum internetowego i w ogóle zainteresować się rzeczywistością, zanim zacznie Pani teoretyzować na jej temat. Jak to u nas mawiają: primum vivere, deinde philosophari.
Dziękuję Ci, Zuzanno, za te Zuzanny. Tak się składa, że to i moje imię – od bierzmowania, więc powinno być wybierane świadomie, ale chyba nie do końca było. Na ile pamiętam mój stan świadomości w I klasie liceum, więcej było w tym wyborze względów estetycznych czy sympatii do noszącej to imię przyjaciółki ze szkoły muzycznej, a jedynym skojarzeniem biblijnym była rzeczywiście „ta cnotliwa, od starców”. Zresztą głównie dzięki fraszce Sztaudyngera – „Dwaj starcy ujrzeli / Zuzannę w kąpieli / postraszyć ją chcieli / ale czym, nie mieli”…
Ta druga Zuzanna, ta od Joanny i innych kobiet z Łk 8, 2-3 – przyszła do mnie po wielu latach. Wiele lat również po tym, jak tamto nie do końca chyba przeżyte bierzmowanie – dopełniłam świadomym wyborem Kościoła i wyznania. Przyszła i została. Widzę ją wraz z innymi pod krzyżem (Łk 23,49), przy złożeniu do grobu i jak szykuje wonności (Łk 23, 55-56) , wreszcie wczesnym rankiem pierwszego dnia tygodnia (Łk 24, 1-10, także paralelne fragmenty w Mk).
Przyszła i jest ze mną jako moja nieco ukryta patronka, wraz z Joanną umieszczona w kalendarzu 24 maja, krótko po moich urodzinach. Patronka, która mogła się ostać niezależnie od konfesji i jej podejścia do świętych. Z pozoru na uboczu wielkiej historii zbawienia, a przecież tak mocno w niej obecna.
Wiele dobrego nam i wszystkim Zuzannom na tego 24 maja 🙂
Dziękuję Bogu za wszystkie katolickie feministki, które przypominają o kobietach w Biblii i ich sytuacji w Kościele obecnie. Przeczytałam książki teolożki p.Elżbiety Adamiak „Milcząca Obecność ” i „Kobiety w Biblii”. Marginalizowanie kobiet ma długą tradycję. Nie chodzi nawet o kapłaństwo, władzę, czy rząd dusz, mimo, że tych dusz kobiecych w kościelnych ławkach zwykle jest więcej. Chodzi o to by w ogóle mieć coś do powiedzenia, i o oddanie sprawiedliwości. Niezmiernie mnie irytuje oczernianie przez księży w kazaniach zwłaszcza w okresie wielkanocnym św. Marii Magdaleny, dla kościoła wschodniego wielka święta , apostołka apostołów, dla naszych księży, nawrócona prostytutka i jawnogrzesznica. W żadnej perykopie Ewangelii nie jest tak określona. Wszystkie jawnogrzesznice są bezimienne, u Łukasza jest powiedziane, że Jezus wypędził z niej 7 złych duchów. Mogła być chora, albo mieć padaczkę, depresję, ale wobec Niej nie obowiązuje zasada domniemania niewinności, nie obowiązuje nawet zasada, żeby mówić tak jak jest napisane. Biedna ta Święta. Apeluję o dalsze uświadamianie. O rok Świętej Marii z Magdali.